Po obfitych zbiorach, jak świat w ciemni
W czasie, gdy ludzie stają się bezimienni.Gdy rzeczywistość snom bliska
Wiatr dla liści ochry niby kołyska.Wychodzą spod ziem, z mgły, spomiędzy gwiazd
Może przez rozkruszonego lustra blask?Goście rubaszni, bez strzępku cienia
Ze sposobnością obecnością chłodzenia.Koszmary to w maskach, co tłumią chichoty
I podglądają życia miernoty.Nazbyt ciężcy jak na widziadło
Nazbyt ulotni jak na ziemskie spoidło.Nie stąd, któż wie kto to taki?
Może szukają śmierci, albo dusz wraki.Tacy rozhukani i żarliwi, bez wyrazu twarzy
Całuny baśniowe, o jakich dzieciuch marzy.Czas się topi, przeszłość w przyszłości więżą
Oni milczą, nie wzruszą, słowem nie powiedzą.
![](https://img.wattpad.com/cover/323990141-288-k406952.jpg)
YOU ARE READING
Le jardin | Moje wiersze
PoetryWitaj w ogrodzie kwiatów melancholii, cierni miłości i rosy duchowości. Teksty, sentencje, wiersze.