Maskarada

13 0 0
                                    

Po obfitych zbiorach, jak świat w ciemni
W czasie, gdy ludzie stają się bezimienni.

Gdy rzeczywistość snom bliska
Wiatr dla liści ochry niby kołyska.

Wychodzą spod ziem, z mgły, spomiędzy gwiazd
Może przez rozkruszonego lustra blask?

Goście rubaszni, bez strzępku cienia
Ze sposobnością obecnością chłodzenia.

Koszmary to w maskach, co tłumią chichoty
I podglądają życia miernoty.

Nazbyt ciężcy jak na widziadło
Nazbyt ulotni jak na ziemskie spoidło.

Nie stąd, któż wie kto to taki?
Może szukają śmierci, albo dusz wraki.

Tacy rozhukani i żarliwi, bez wyrazu twarzy
Całuny baśniowe, o jakich dzieciuch marzy.

Czas się topi, przeszłość w przyszłości więżą
Oni milczą, nie wzruszą, słowem nie powiedzą.

Le jardin | Moje wierszeWhere stories live. Discover now