28

10.4K 413 44
                                    


Pov Paula

Miałam ochotę pobiec to Zayna i wykrzyczeć mu prosto w twarz jak bardzo go nienawidzę, że swoim zachowaniem zniszczył mi życie. Lecz także nie chciałam go oglądać.

- Idę z nim pogadać, jak będziesz chciała to potem cię zawołam albo przyprowadzę go do ciebie - zakomunikował mi Harry.

- Nie chce na niego patrzeć - obecność mojego brata była ostatnią rzeczą, której obecnie pragnęłam, ale jednego to byłam stuprocentowo pewna. Nie przyjechał, bo się o mnie martwił.

- Nawet cię rozumiem. Sam też niechętnie do niego idę - mruknął i wyszedł.

Nie mam pojęcia czemu, ale byłam tak zdenerwowana, że nie mogłam dalej leżeć w łóżku. Cały czas zastanawiałam się, czego on tu chce.

Wstałam i przeszłam się po pokoju. Nie mam pojęcia czemu to zrobiłam to był mój odruch na odstresowanie się, bo podejrzewałam, że ciśnienie to mi wzrosło do trzystu.

Po około sześćdziesięciu minutach do pokoju wrócił Harry. Nie wyglądał na jakiegoś wkurzonego lub zadowolonego. Miał obojętny wyraz twarzy.

- I co pojechał już? - Spytałam. Liczyłam, że odpowie twierdząco i nie będę już słyszała o swoim bracie.

- Nie. Upiera się, że chce z tobą porozmawiać - usiadłam w fotelu i spuściłam wzrok na moje kolana.

- Nie mam już z tym człowiekiem żadnych tematów do rozmów - zbliżył się do mnie i ułożył swoją dłoń na moim ramieniu.

- Idź do niego, później będziesz miała do siebie pretensję, że straciłaś okazję do porozmawiania z nim.

- Okej. Pójdę, ale tylko po to byś dał mi spokój - wstałam i wyszłam z pomieszczenia. Następnie zeszłam po schodach i odrazu zobaczyłam Zayna. Na pierwszy rzut oka mogłam stwierdzić, że przez ten czas, który go nie widziałam w ogóle się nie zmienił. 

Nagle się odwrócił i nasze spojrzenia się spotkały. Ja automatycznie znieruchomiałam.

- Tęskniłem siostrzyczko - te słowa podziałały na mnie niczym czerwona płachta na byka. Jak on śmiał twierdzić, że za mną tęsknił, bo to właśnie on sprawił, że tu jestem.

- Gdybyś nie postanowił spłacić mną swoich długów to nadal mieszkalibyśmy w tym samym domu - powiedziałam z wyraźnym wyrzutem. Miałam nadzieję, że chociaż trochę zrobi mu się przykro.

- Nie miałem wyjścia, on by mnie za to zabił - próbował się usprawiedliwić.

- Jesteś już wystarczająco dorosły by zacząć brać na siebie odpowiedzialność za swoje czyny, ale nie ty postanowiłeś się mną wyręczyć. Wcale cię nie obchodziło, że rujnujesz mi życie - podszedł do mnie, a ja nie ruszyłam się ze swojego miejsca. Miałam nawet ochotę się cofnąć, by zachować między nami bezpieczną odległość.

- Nie przesadzaj, masz tu z nim lepiej niż u nas w domu - nie wierzyłam własnym uszom. To tak on postanowił się usprawiedliwiać. Był błędnie przekonany, że polepszył moje życie.

- Jestem jego zabawką.  Rzeczą, którą sobie kupił - odwróciłam się i chciałam iść na górę, lecz złapał mnie za ramię.

- Skrzywdził cię?

Jesteś mojaWhere stories live. Discover now