51

9.4K 363 50
                                    


Pov Paula

- Wszystkiego najlepszego skarbie - usłyszałam zaraz po obudzeniu od Harry'ego. Nim zdążyłam coś odpowiedzieć to poczułam jego usta na moich wargach, byłam tak zaskoczona jego ruchem, że odwzajemniłam jego pocałunek. - Masz już siedemnaście lat, jeszcze rok i będziesz pełnoletnia.

- A co, wypuścisz mnie? - Spytałam chociaż doskonale znałam jego odpowiedź.

- Nie, ale wtedy cofniemy adopcję i będziemy mogli już oficjalnie być parą.

- A co dokładnie przez to rozumiesz?

- Ślub kochanie, robię się coraz starszy - no tego to się nie spodziewałam. Przecież jak ja wezmę z nim ślub to już nigdy się od niego nie uwolnię.

- Zauważyłam, ale skoro mam dziś urodziny to może dałbyś mi jeszcze trochę pospać? - nie czekając na to co mi odpowie nakryłam się kocem na głowę i odwróciłam się na lewy bok.

- Mowy nie ma. Nie po to dziś wstałem wcześniej by przygotować ci śniadanie żeby to się zmarnowało - chwycił moją rękę i pociągnął mnie, przez co byłam zmuszona podnieść się do pozycji siedzącej. A następnie wstać.

Jak zeszliśmy na dół to zobaczyłam, że naprawdę stół jest zastawiony sami pysznościami tylko nie wierzyłam, że Harry mógłby to sam zrobić.

- Kucharka pewnie nad tym pracowała od trzej rano - przewrócił oczami na moje słowa.

- A wcale, że nie. Sam to zmówiłem, i musiałem jeszcze poukładać na stole. Mocno się przy tym namęczyłem, powinienem dostać za to nagrodę - zrobił naburmuszoną minę. Cmoknęłam go w policzek.

- Wolałbym w usta - mruknął.

- Nie przeginaj - usiadłam przy stole i najpierw wzięłam się za jedzenie ślicznie wyglądającego rogalika z ciasta francuskiego nadzianego dżemem truskawkowym. Harry zajął miejsce naprzeciwko mnie i pierwsze co zrobił to napił się swojej czarnej kawy.

- Po śniadaniu dostaniesz prezent - no nie powiem zaciekawiło mnie to. Wszystkie rzeczy, które dostałam od Harry'ego było super.

***
- Jak tylko to zobaczyłem w sklepie to uznałem, że będzie ślicznie wyglądać na twojej szyi - powiedział gdy zakładał i naszyjnik wykonany z białego złota ozdobiony diamentami. Muszę przyznać, że był piękny.

- Tylko gdzie ja go założę? - Taki klejnot nie nadawał się do noszenia na codzień.

- Nie przejmuj się tym, pewnie nadąży się jakaś okazja - położył dłoń powyżej moich piersi. I oparł swoją głowę o moje ramię. Staliśmy obydwoje przed wielkim lustrem.

- Wątpię byś mnie gdzieś zabrał - chciałam coś jej dodać, lecz zaczął składać delikatne pocałunki na mojej szyi.

- Swoją żonę będę wszędzie ze sobą zabierał. Zobaczysz będziemy naprawdę szczęśliwi ze sobą - ja nie podzielałam jego entuzjazmu. 

- Nie jestem specjalnie przekonana do tego pomysłu. Teraz też jest dobrze - chciałam wybić mu z głowy ten niedorzeczny pomysł ze ślubem.

- Przestań się ze mną o to kłócić, za rok o tym podyskutujemy. A teraz chodź, pokaże ci twój drugi prezent - chwycił mnie za rękę i zaczął gdzieś prowadzić.

Ciekawe co to będzie?

Jesteś mojaWhere stories live. Discover now