61

8.2K 348 26
                                    


Pov Paula

 Nie dało się szybciej zareagować, jestem teraz cały obolały - skarżył się Harry gdy już jechaliśmy jego samochodu do jego domu. Wcześniej zadzwonił po swoich pracowników i kazał gdzieś zabrać Louisa.

- Jasne, że dało się wcześniej, ale sam przyznasz, że należało ci się - śmierci to ja jego nie chciałam, ale oberwać jeszcze kilka razy to mógł.

- No może i tak. Ale cela to ty masz naprawdę dobrego - na jego ustach pojawił się uśmiech.

- Nie do końca. Chciałam go postrzelić w głowę - przyznałam ze spuszczoną głową. Było mi trochę głupio, bo odległość nie była duża, więc powinnam trafić.

- Ważne, że w niego trafiłaś. I teraz możesz mi mówić wszystko, ale nie uwierzę w to, że nic do mnie nie czujesz.

- Tamten był mocno wkurzający. A poza tym to Zayn pewnie znowu by spróbował mnie sprzedać - trochę zbyt pochopnie to oznajmiłam i wydałam mojego brata. Chociaż mu się to należało.

- Chcesz mi powiedzieć, że on o wszystkim wiedział? - było widać, że Harry się zdenerwował. I to dość bardzo.

- No niestety tak - cicho mruknęłam. Harry mocniej zacisnął ręce na kierownicy i znacznie przyspieszył. Co mnie zaniepokoiło, bo nie znajdowaliśmy się na drodze, na której jazda sto osiemdziesiąt kilometrów na godzinę była dozwolona.

- Zabiję go tak samo jak Tomlinsona, a potem ich obu rzucę pumie na pożarcie - po jego wyrazie twarzy wywnioskowałam, że on wcale nie żartuje i naprawdę chce to zrobić.

- Może byś się tak skupił na drodze, nie chcę się rozwalić na zakręcie - zakomunikowałam mu. Zbliżał się ostry zakręt, a ten w ogóle nie hamował. Tak jakby na nic nie zwracał uwagi.

Na szczęście to co do niego powiedziałam, w jakimś stopniu do niego dotarło, bo nacisnął pedał hamulca i auto zaczęło powoli zwalniać.

Chyba jednak dotrę w jednym kawałku.

***
Jak weszłam do domu to zauważyłam, że panuje tam kompletny bałagan. Na podłodze leżały zniszczone rzeczy i resztki jedzenia. Jakby się nie patrzyło pod nogi to łatwo było się przewrócić.

- Co tu się stało? - Spytałam Harry'ego.

- Nie miałem ochoty nikogo oglądać, więc odesłałem służbę. Zaraz zadzwonię po sprzątaczkę i kucharkę - oznajmił i złapał mnie za rękę. Poszliśmy razem na górę do jego pokoju. Tam wcale nie było czyściej.

- Siadaj, a ja trochę ogarnę - spełniłam jego rozkaz, a on zaczął zbierać rzeczy z podłogi.

- Louis mi opowiedział parę rzeczy.

- Pewnie chodzi o Caroline.

- Tak. To prawda, że ją pobiłeś i ona przez to umarła wraz z twoim dzieckiem? - wiem, że to było niebezpieczne pytanie, bo mógłby się wściec i zrobić i ogromną awanturę, ale musiałam to wiedzieć.

- Po części to prawda. Uderzyłem ją, ale jej ciąża i tak była zagrożona, przez to, że na jej początku brała narkotyki. Ona także była winna.

Teraz to trochę inaczej wygląda niż to jak to przedstawił Louis. A może on to tylko na poczekaniu wymyślił?

- Mam nadzieję, że wiesz iż jak tylko znowu zajdziesz w ciążę to zrobię wszystko byle by nasze dziecko przeżyło - podszedł do mnie i złapał moją szczękę i nakierował moją twarz tak bym spojrzała mu w oczy. - Do niej nic nie czułem, ale ciebie kocham. I to bardzo.


Dziś odrobinę dłuższy. Następny jutro.

Jesteś mojaWhere stories live. Discover now