79

7.2K 367 45
                                    


Pov Harry

Przytulałem do siebie Paulę. Siedzieliśmy owinięci kocem na łóżku przed telewizorem. Cieszyłem się, że jej wszystko powiedziałem. Może dzięki temu dotrze do niej wreszcie, że nawet jak będzie się nie wiadomo jak starała to i tak nigdy nie uda jej się ode mnie uciec. Liczyłem także, że w miarę szybko to pojmie, bo jeśli kolejny raz coś takiego tylko przyjdzie jej do głowy to już będę zmuszony ją ukarać. Oczywiście, będzie mi bardzo trudno to zrobić, ale czasem zachodzi taka potrzeba iż trzeba zrobić coś wbrew sobie.

- Od jutra wstaje z łóżka, mam już dość tego bezczynnego leżenia - zakomunikowałem jej. Nie miałem już potrzeby udawania złego samopoczucia.

Od razu zerwała się na moje słowa.

- Nie możesz. Twój stan nie jest dobry, nawet dziś źle się czułeś - aż uśmiech wszedł na moje usta jak usłyszałem jak się o mnie martwi. To było takie miłe i słodkie.

- Nie przejmuj się już tym skarbie nic mi nie będzie - położyłem rękę na jej policzku i go czule pogłaskałem.

- Jak to nic ci nie będzie? Masz chore serce i - nie miałem ochoty słuchać tego jej wykładu, więc zamknąłem jej usta pocałunkiem. Liczyłem na to, że po tym wreszcie się zamknie i przestanie mi ciągle o tym gadać. Lecz ona zamiast pogłębić pocałunek to się ode mnie odsunęła i spojrzała na mnie przenikliwie.

- Ty naprawdę jesteś chory czy tylko robiłeś sobie ze mnie żarty? - Muszę przyznać, że nie spodziewałem się, że ona to odkryje. I tak szczerze to nie miałem pojęcia co jej odpowiedzieć.

- To nie tak jak myślisz kocie - chciałem jej powiedzieć, że nie mam żadnej wady serca, ale źle się czułem, lecz za nim zdążyłem wypowiedzieć choćby jedno słowo to mnie spoliczkowała, a następnie zaczęła okładać poduszką.

- Ty cholerny idioto, ja tak się o ciebie martwiła! - z ledwością udało mi się ją obezwładnić i przyciśnąć do materaca tak by leżała płasko.

- Powinnaś się cieszyć, że jestem zdrowy - nadal mocno wierzgała. Adrenalina to musiała w niej mocno buzować.

- No to już nie długo, bo ja cię za to zabiję! - wysyczała przez zęby. Kto by pomyślał, że kryją się w niej tak wielkie pokłady agresji. Jak by mogła to naprawdę by mnie zamordowała.

- I tak nie dasz rady i lepiej będzie dla ciebie jak jak się uspokoisz, bo inaczej sam będę musiał to zrobić - zagroziłem jej. Odrobinę zaczynało mnie irytować te jej zachowanie.

- Jeszcze czego ty oszuście! - Wolną ręką chwyciłem leżącą obok niej poduszkę i przycisnąłem jej do twarzy. Doskonale wiedziałem, że to trochę radykalna metoda, ale na obecną chwilę nic lepszego nie przyszło mi do głowy. A poza tym to przecież nic takiego nie powinno jej się stać. Nikt nie umiera przez chwilowe wstrzymanie oddechu.

Po kilkudziesięciu sekundach zabrałem poduszkę z jej twarzy. W oczach kręciły jej się łzy i przez moment łapała powietrze.

- Ty nigdy się nie zmienisz - oznajmiła mi płaczliwym tonem.

- Chciałem tylko byś się uspokoiła - powiedziałem na swoją obronę. Powoli zacząłem sobie uświadamiać, że ona mogła się mocno przestraszyć. I to jeszcze po tym co wcześniej jej robiłem.

Odwróciła się do mnie plecami i przykryła kocem prawie, że na samą głowę.

A ja nabrałem ochoty by przywalić sobie w ten mój głupi łeb. Jednym gestem zaprzepaściłem to wszystko nad czym tak długo pracowałem. Paula pewnie teraz znowu zacznie się mnie obawiać i stanie się wobec mnie oschła, więc na poczęcie dziecka to nie mam co w najbliższym czasie liczyć.


Jesteś mojaWhere stories live. Discover now