34

9.8K 394 49
                                    


Pov Paula

- Paula co tu się dzieje? Przecież ja byłem na twoim pogrzebie - no kogo jak kogo, ale Nialla to naprawdę nie spodziewałam się spotkać.  I to jeszcze w sklepie z odzieżą.

Niall był jedynym kolegą Zayna z jakim jako tako się dogadywałam. A tak szczerze to lubiłam go bardziej od mojego brata. Zawsze mogłam z nim normalnie porozmawiać, a nie tak jak z Zayn'em.

- Spytaj o to Zayna, on ci powinien wszystko wyjaśnić - i właśnie jak na złość w tym momencie podszedł do mnie Harry.

- Dawno cię nie widziałem - zwrócił się do Horana. Nie miałam pojęcia, że oni się znają.

- Bo nie było takiej potrzeby - po tonie jego głosu można było poznać, że Niall czuł do Harry'ego respekt.

- Ja za to teraz ją widzę. Jutro o pierwszej masz być u mnie - oznajmił i chwycił mnie za dłoń. Podeszliśmy do kasy i Harry zapłacił za buty i zaprowadził mnie do samochodu.

- Jak wyglądały wcześniej wasze relacje? - Spytał jednocześnie włączając się do ruchu drogowego.

- Nijak. Jak przychodził do Zayna to czasem z nim porozmawiałam. Nic wielkiego - starałam się mówić obojętnie. Jak stwierdził, że jestem w jakiś sposób zainteresowana Niall'em to ten by zbyt dobrze nie skończył.

- To dobrze, nie będzie ci go szkoda - w ogóle nie podobały mi się jego słowa.

- O czym ty mówisz?

- Będę musiał go sprzątnąć. Jeszcze by się komuś wygadał i wszyscy mielibyśmy problemy - mruknął skupiony na prowadzeniu auta.

Z tym wygadaniem to ja nie miałabym nic przeciwko. Jakby moja rodzina dowiedziała się, że żyje to na pewno zrobili by wszystko bym wróciła do domu.

- Nie rób tego - powiedziałam trochę zbyt szybko czym zwróciłam na siebie jego uwagę.

- A to dlaczego? - mocnej zacisnął palce na kierownicy.

- On w niczym nie zawinił. Nie może odpowiadać za błędy mojego brata. To by było niesprawiedliwe.

- Paula zrozum wreszcie, że życie jest niesprawiedliwe.

***
Jak wróciliśmy do domu to nie odpuszczałam Harry'emu. Nie mogłam pozwolić by Niall umarł przez głupotę Zayna.

- Jeśli to zrobisz to uznam cię za bezdusznego mordercę pozbawionego serce - powiedziałam mu gdy siedzieliśmy w jego pokoju.

- Gdyby tak było to raczej nie czułabyś się tu tak pewnie by mi mówić takie rzeczy - odrzekł.

- To wcale nie jest argument. Odkąd pamiętam to zawsze mówiłam to co myślę - z ogromnym trudem powstrzymywałam się od pokazania mu języka. Jeszcze po tym stwierdziłby, że zachowuje się jak dziecko.

- No, do małomównych to ty niestety nie należysz - podniósł się z fotela i wolnym krokiem podszedł do mnie. - Jest jednak jedna rzecz dzięki, której mogłabyś uratować swojego kolegę - zaproponował.

- O co dokładnie chodzi? - Nie ufałam mu zbytnio by zgodzić się w ciemno.

- O nic wielkiego, musiałabyś tylko być dla mnie miła - włożył rękę pod moją koszulkę. - I to bardzo - jego dłoń powędrowała do mojego stanika.

I co teraz zrobić?

Jesteś mojaWhere stories live. Discover now