68

7.7K 336 40
                                    


Pov Harry

Chodziłem w kółko po szpitalnym korytarzu. Nijak nie potrafiłem się uspokoić. Byłem przerażony. Jak zobaczyłem, że ktoś postrzelił Paulę to serce mi prawie ustało. I jeszcze od razu straciła przytomność, przez chwilę nawet przeszło mi przez głowę, że umarła, ale gdy wyczułem puls to mogłem odetchnąć z ulga. Następnie sam zawiozłem ją do szpitala łamiąc przy tym prawie wszystkie przepisy ruchu drogowego. Zdaje sobie sprawę z tego, że nie postąpiłem zbyt rozsądnie, ale w tamtej chwili miałem kompletnie wyłączone myślenie. Musiałem działać

Zacząłem się także zastanawiać kto chciał mnie zabić, bo szczerze wątpię by to Paula była celem, ale pozostawało pytanie kto się odważył wejść na mój teren i oddać strzał.

Po chwili przypominałem sobie słowa Alana, przecież on mi otwarcie groził, a w takiej sytuacji to ja nie mogłem niczego lekceważyć. Zadzwoniłem do Liama i kazałem to sprawdzić. Jeśli to okazałoby się prawdą to nie byłbym dla niego tak łaskawy jak dla brata. Osobiście dopilnowałbym by zszedł z tego świata w niewyobrażalnych cierpieniach.

Usiadłem na krześle. Sto razy bardziej wolałbym żebym to ja leżał na tym bloku operacyjnym. Życie Pauli jest o wiele ważniejsze od mojego.

***
Po kolejnych dwóch godzinach nadal nie miałem żadnych informacji. Przysiągłem sobie, że jak mojej ślicznej się coś stanie to wysadzę ten szpital w powietrze. Ani trochę nie obchodzili mnie ci wszyscy ludzie to Paula była najważniejsza.

Nagle mój telefon zawibrował, spojrzałem na wyświetlacz i zobaczyłem, że to Liam to mnie dzwoni.

- O co chodzi?

- Sprawdziliśmy monitoring i mamy już pewność, że to brat Alana, Adam oddał strzał - no nie myślałem, ale wychodzi na to, że ten kretyn jest jeszcze głupszy od tego swojego brata idioty. Bez żadnego kamuflażu strzelał na moim terenie.

- Macie jak najszybciej go znaleźć - już zaczynałem sobie wyobrażać jak urozmaicę jego zejście z tego świata. Będzie ciekawie. Dla mnie.

- Mamy go zabić? - Spytał.

- Nie, sam to zrobię - byłem praktycznie pewny, że moi pracownicy zrobiliby to w miarę szybko i bezboleśnie. A ja nie mogłem na to pozwolić.

- Dobrze, postaram się jak najszybciej to załatwić - powiedział i zakończył połączenie. A ja powróciłem do swojego poprzedniego zadania, a mianowicie zamartwiania się o moją ślicznotkę.

***
Nigdy wcześniej nie zdawałem sobie sprawy z tego, że potrafię być taki cierpliwy. Od pięciu godzin nie miałem pojecia co się dzieje z Paulą i jeszcze nie zamordowałem żadnej z tych pielęgniarek które tak powoli przechodziły się po korytarzu.

Irytowało mnie dosłownie wszystko. Lecz używałem całej swojej siły żeby nie wybuchnąć i do tej pory dość dobrze mi to wychodziło.

- Jest ktoś z rodziny Pauli Styles? - od razu się poderwałem.

- To moja córka - kobieta dziwnie się na mnie spojrzała. - Adoptowałem ją - dodałem.

- Zagrożenie już minęło. Jej stan nadal nie jest zbyt dobry, ale za to stabilny - i po usłyszeniu tego na moje usta wkradł się uśmiech.


Nie powinnam jeszcze dodawać tego rozdziału, ale niektórzy naprawdę się starali. A co do maratonu to narazie go nie zrobię, bo nie mam czasu. Następny jutro lub w poniedziałek.

Jesteś mojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz