1. Na Pokątnej [1/2]

18 1 0
                                    

- Alex! Już czas!

Jedenastoletnia dziewczynka zerwała się z łóżka, na którym leżała, po raz kolejny czytając list, który przyszedł miesiąc temu z Hogwartu. Pergamin był już mocno wytarty, a nawet poplamiony w niektórych miejscach. Nic dziwnego, skoro dziewczynka nie rozstawała się z nim nawet na chwilę. To był dowód, że już niedługo tam pojedzie. I w końcu będzie się mogła z nim spotkać.

Szybko zbiegła na dół po schodach i wparowała do salonu, gdzie dwoje dorosłych czarodziejów już szykowało się do podróży siecią Fiuu.

- Gotowa? - zapytała wysoka jasnowłosa kobieta.

- Tak, ciociu Ann. – Alex głos lekko zachwiał się przy przedostatnim słowie. Nigdy nie niosło ono ze sobą tego ciepła, które powinno. - Wręcz nie mogę się doczekać!

- Pójdziesz, zaraz za Tomem, dobrze? - powiedziała jeszcze Ann, a jej mąż zniknął w zielonych płomieniach.

Alex weszła do kominka, z garścią proszku w ręce i mocno zacisnęła powieki.

- Na Pokątną! - krzyknęła, rzucając proszek pod stopy.

Podróż jak zwykle nie należała do przyjemnych i nieco poturbowana i okopcona wypadła z kominka w Dziurawym Kotle wprost w objęcia wujka Toma.

- Cała? - zapytał, otrzepując ją z popiołu.

- Aha. – Zakasłała. - Nic mi nie jest.

Nie minęła minuta, jak w kominku pojawiła się ciocia Ann.

- To jak, gotowi? - zapytała, otrzepując szatę, mimo iż jakimś cudem nie było na niej ani grama brudu. Alex od dawna zastanawiała się, jak Ann to robiła, że niezależnie od okoliczności pozostawała schludna i elegancka.

- Jasne! - zawołała dziewczynka. - Chodźcie!

I pierwsza ruszyła na ulicę Pokątną.

***

Po półgodzinie była już zaopatrzona w komplet szat, cynowy kociołek w rozmiarze drugim, ogromną ilość pergaminu i atramentu oraz piękne puszyste pióro. Stała więc niezdecydowana, zastanawiając się, gdzie teraz pójść.

- Mam jeszcze do kupienia książki, składniki do eliksirów i różdżkę – wymruczała, uważnie analizując wymiętoszoną listę.

- To gdzie w takim razie? - zapytał wujek Tom, którego wraz z Ann obwiesiły torbami z zakupami. Po jego minie widać było, że marzy tylko o tym, by gdzieś usiąść i odpocząć po tym zakupowym szaleństwie.

- To może ja pójdę po różdżkę, a wy... - Alex zamyśliła się. Bardzo chciała już trzymać w ręku tę jedną, jedyną różdżkę. Atrybut prawdziwego czarodzieja. Nie chciała zwlekać ani chwili dłużej. - A wy może sobie trochę odpoczniecie? I spotkamy się w Esach i floresach za pół godziny?

- Dobrze, ale uważaj na siebie, dobrze? - poprosił Tom.

Alex wywróciła oczami. Jej opiekunowie byli czasami bardzo nadopiekuńczy.

- Przecież nic mi się nie stanie... To do zobaczenia! - zawołała i oddaliła się, nim wujek albo ciocia zdążyli wymyślić jakieś inne „ale". Bardzo poważnie traktowali powierzone im zadanie jakim było opiekowanie się dziewczynką.

Nogi niosły ja szybko, wprost do sklepu Ollivandera, gdzie już czekała na nią, ta jedna, jedyna różdżka.

Walcz o to, co kochaszWhere stories live. Discover now