9. Mecz [4/6]

5 0 0
                                    

- Mam coś dla ciebie. - Dosiadła się do Harry'ego, przeglądającego podręcznik do historii magii na dziedzińcu i uśmiechnęła się szeroko, wyciągając z torby niewielką książkę.

- "Quidditch przez wieki"? Ron wspominał mi, że powinienem ją przeczytać, dzięki! - Z wdzięcznością wziął od niej prezent. - Z jakiej to okazji?

- Bez powodu, jesteś moim bratem. - Wzruszyła ramionami. - No i musimy się przygotować do meczu, to już za parę dni. Spójrz. - Sięgnęła raz jeszcze do torby. - Dla siebie kupiłam jeszcze "1001 zwodów i trików, które musisz znać, by dobrze grać w quidditcha". Jest w niej dużo technicznego słownictwa, ale Wood mi ją polecił. Często z niej korzysta, gdy wymyśla strategię na mecze. Możemy się potem wymienić.

- Jesteś cudowna! - autentycznie ucieszył się Harry i niemal od razu zanurzył się w lekturze, zapominając o lekcjach, o czym boleśnie przypomniała mu Hermiona, dołączając do nich kilka minut później wraz z Ronem.

Dziewczyna rozpaliła swoje popisowe płomyki i pobieżnie przejrzała przyniesione przez Alex książki, nim zasugerowała chłopakom powrót do nauki, bo test semestralny zbliżał się coraz większymi krokami.

- Nie mogę doczekać się meczu - westchnął Ron. - Potem będziesz nas tym zadręczać, Hermiono, teraz Harry musi się skupić. Alex zresztą też.

- Ale Alex ma dobre oceny! A wy jedziecie na samych Nędznych! A przecież stać was na więcej, wiem to. - Założyła ręce na piersi. - Prawda, Alex?

- Prawda - odpowiedziała, odkładając książkę, a chwilę później nad ich głowami stanął profesor Snape.

- Potter, nie wolno wynosić książek z biblioteki poza teren szkoły. Minus pięć punktów dla Gryffindoru. I konfiskuję książkę. - Zabrał Harry'emu podręcznik do quidditcha, nim ten zdążył zaprotestować i zniknął tak szybko, jak się pojawił. Na drugi, leżący na ławce koło Alex, nawet nie zwrócił uwagi.

- Wymyślił tę zasadę w tym momencie! - pieklił się Ron. - Nie znoszę go!

- Nie wiem, czy taka zasada nie obowiązuje jednak naprawdę... - zamyśliła się Hermiona. - Muszę to sprawdzić, ale to i tak nie w porządku. Powinien ukarać w takim razie nas wszystkich. - Wskazała książkę Alex oraz trzymany w objęciach "Krótki wstęp do numerologii".

- Nie mówiąc o tym, że to nie są książki z biblioteki - stwierdziła kwaśno Alex. - Kupiłam je kilka dni temu. Sandy właśnie mi je przyniosła - wyjaśniła. - Nie możesz tak tego zostawić, Harry. Idź do niego, to przecież twoja własność!

- Masz rację - zgodził się z nią brat, bardzo zdecydowany. - Nie mogę mu pozwalać tak się traktować. Idę! - Ruszył śmiało za nauczycielem.

- I upomnij się o te punkty! - krzyknęła za nim Hermiona. - No co? - zdziwiła się, widząc zdegustowany wzrok Rona. - Zdarzało się, że jeden z domów przegrywał Puchar z mniejszą stratą!

- Będzie dobrze, jeżeli uda mu się odzyskać książkę - mruknęła Alex i wróciła do lektury, ignorując Rona i Hermionę, którzy wdali się w krótką sprzeczkę.

Harry wrócił po kilku minutach wyraźnie zły.

- Nic z tego. I chyba znowu próbował dostać się do klapy. Tym razem capnął go w drugą nogę, wyglądało na świeże.

- Widocznie przyszedł na dziedziniec tylko dla zmylenia uwagi - domyśliła się Hermiona. - To po drodze, a nikogo nie zdziwi fakt, że przyszedł tylko po to, by wlepić Harry'emu kilka ujemnych punktów.

- Co nie zmienia faktu, że zabrał mu prezent ode mnie - odpowiedziała rozeźlona Alex. - Ja pójdę. Mnie lubi.

- Ale...

Nie słuchała, co mówią. Ruszyła wprost do królestwa Snape'a i tak, jak się spodziewała, złapała go szukającego czegoś w szkolnym składziku.

- Przepraszam, że przeszkadzam, panie profesorze - zaczęła grzecznie. Snape wyszedł do niej i jakby mimochodem zasłonił stół z kilkoma buteleczkami, w których Alex już chwilę wcześniej rozpoznała składniki eliksiru ułatwiającego gojenie się ran.

- Czego chcesz, Potter?

- Książki Harry'ego. Nie jest z biblioteki - dodała szybko, nim nauczyciel zdążył zaprotestować. - Kupiłam mu ją w prezencie. Mogę pokazać panu rachunek, jeżeli mi pan nie wierzy.

- Z jakiej to okazji, Potter? Do świąt jeszcze daleko - sarknął Snape, wyciągając zza pazuchy książkę, nie oddał jej jednak od razu.

- Bez powodu. - Wzruszyła ramionami. - Przez dziesięć lat nie dostawał ode mnie prezentów świątecznych. Ani urodzinowych. Nie było mnie przy nim. Chcę jakoś nadrobić te stracone lata - wyjaśniła cicho, nawet nie wiedząc, dlaczego zdradza to nauczycielowi.

- Jesteś pewna, że były stracone, Potter? - spytał Snape, dziwnie łagodnie. - Nie próbuj się wkupywać w czyjeś łaski prezentami, nie warto.

- Nie muszę, panie profesorze. Czy... skoro regulamin nie został złamany, to czy jest szansa na odzyskanie punktów? - zapytała jeszcze nieśmiało, bojąc się nadwyrężyć cierpliwość nauczyciela, który o dziwo, był dziś dla niej niemal miły.

- Nie przeciągaj struny, Potter. Bierz książkę i znikaj, zanim się rozmyślę. - Wygonił ją gestem z lochów.

Jednak gdy szła przez hol na spotkanie przyjaciół, by powiedzieć im o warzonym przez Snape'a eliksirze i by oddać Harry'emu książkę, zauważyła, że ilość rubinów w klepsydrze Gryffindoru wróciła do poprzedniego stanu.

Walcz o to, co kochaszWhere stories live. Discover now