4. Pierwsze lekcje [1/3]

11 0 0
                                    

- To niemożliwe. NIE-MO-ŻLI-WE.

Hermiona każdą sylabę akcentowała gwałtownym potrząśnięciem głową, a jej włosy sprężynowały we wszystkie strony.

- Co tym razem, Hermiono? - westchnął Ron. Dziewczyna chodziła wszędzie za nim i za Harrym i uprzykrzała im życie. Przynajmniej jego zdaniem.

- Przeczytałam dziesięć różnych książek opisujących twoją historię, Harry i w żadnej nie ma nawet najmniejszej wzmianki o Alex! - Rozemocjonowana Hermiona nachyliła się nad Harrym, który próbował w spokoju zjeść śniadanie. Nie chciał się spóźnić pierwszego dnia. - Z drugiej strony, skoro jest tak podobna do twojej matki, jak ty do twojego ojca...

- Hermiono, Harry chyba nie chce rozmawiać z tobą o swoich rodzicach - przerwał jej Ron, a dziewczyna umilkła obrażona. - Stary, jedz szybciej, zaraz się spóźnimy!

- Mhm - mruknął Harry, wpychając do ust ostatni kawałek kanapki i sięgnął po torbę z książkami. - Co teraz mamy?

- Historię Magii, Fred twierdzi, że można umrzeć z nudów - westchnął Ron, ciągnąc go za sobą. - Kurczę mamy pięć minut, a jeszcze trzeba znaleźć salę!

- Te zajęcia prowadzi duch, profesor Binnis - usłyszeli nagle za sobą głos Alex. - Więc nawet jeżeli się spóźnimy, jest szansa, że tego nie zauważy. Sala jest na drugim piętrze, chodźcie. - Machnęła ręką, a chłopcy zgodnie ruszyli za nią.

- Nie było cię na śniadaniu - zauważył Harry, kiedy schody zamiast pokierować ich w górę, ruszyły na dół.

- Bo zaspałam. Zresztą zazwyczaj nie jadam śniadań, zjem bardziej obfity lunch. - Wzruszyła ramionami.

- Hermiona stwierdziła, że... jesteś bardzo podobna do mojej mamy - odezwał się cicho Harry, kiedy w końcu trafili na właściwe piętro.

- Nie chce ci dać spokoju, co? - westchnęła Alex. - Ja wiem, że to brzmi bardzo nieprawdopodobnie, ale to prawda, Harry. Nie mam na to żadnych dowodów, ale ja to wiem. Ja to czuję, rozumiesz? - Zerknęła na niego z nadzieją.

Harry spojrzał się na nią i przez dłuższą chwilę milczał.

- Nie wiem co o tym myśleć, Alex. Musisz dać mi czas.

- Dobrze. - Kiwnęła głową, choć nie było jej łatwo. Nie łudziła się, że będzie prosto, ale miała nadzieję, że Harry poczuje to, co ona. Że w końcu odnalazła rodzinę. - O, to tutaj! - zawołała, odnajdując właściwą klasę.

Rozpoczynanie nauki w Hogwarcie od spóźnienia może nie było najlepszym początkiem, ale dawało przecież możliwość poprawy, prawda?

***

Przez kolejny tydzień pozostali uczniowie pierwszych klas zapoznawali się z zamkiem i rządzącymi nim zasadami. Wielokroć spóźniali się na lekcje, bowiem wcale nie tak łatwo było znaleźć drogę do sali lekcyjnej. Przyczyniały się do tego znacznie "wędrujące" schody i znikające drzwi.

Raz w tygodniu, o północy, Gryfoni z pierwszej klasy, na dachu Wieży Astronomicznej, obserwowali gwiazdy. Również raz w tygodniu spotykali się z Puchonami na lekcjach Zielarstwa, gdzie uczyli się rozpoznawać rośliny.

Jednak spośród wszystkich lekcji znacząco wyróżniały się: Transmutacja i Eliksiry.

Nauczycielką Transmutacji była profesor McGonagall, która była opiekunką Gryffindoru. Od razu na pierwszej lekcji uprzedziła wszystkich o niebezpieczeństwach związanych z Transumtacją i tysiącem nakazów i zakazów związanych z jej lekcjami. Potem przeszli od razu do praktyki.

- Na każdej ławce leży kilka zapałek. W sposób przedstawiony na tablicy - machnęła różdżką, a na tablicy pojawiły się wskazówki - zamieńcie je w igły. Nie oczekuję, że wam się to uda. Przynajmniej nie na tej lekcji. A teraz przećwiczmy zaklęcie...

Powtórzyli kilka razy formułkę i rozpoczęli ćwiczenia. Zaraz też okazało się dlaczego każdy z uczniów dostał po kilka zapałek. Już po chwili przy stoliku Neville'a wybuchł kłąb kolorowego dymu. Po zapałce nie było śladu.

- Nie, Longbottom! Nie tak! Najpierw unieść różdżkę, a potem potrząsnąć! NIE NA ODWRÓT!

Pod koniec lekcji, gdy wielu uczniów miało już osmalone brwi i sadzę na nosach, profesor McGonagall sprowadziła wyniki.

- Dobrze, Thomas - prawie ci się udało. Longbottom, co to ma być? Granger, bardzo dobrze - prawie idealnie. Weasley... Weasley? Gdzie twoja zapałka?

- Yyyy... - zająknął się Ron - Tak jakby... znikło ją. To znaczy zniknęła.

Nauczycielka tylko westchnęła.

- Potter? - Wskazała pustą ławkę.

Harry wzruszył ramionami.

- Nie wiem, pani profesor. Zniknęły razem z zapałkami Rona.

McGonagall westchnęła raz jeszcze i spojrzała na stolik, przy którym siedziała Alex.

- Potter? Dobrze się czujesz?

Alex skinęła głową. Była lekko czerwona na twarzy i widocznie zmęczona. Za to przed nią leżały trzy srebrne, bardzo ostre igły. Nauczycielka wzięła jedną do ręki.

- Bardzo dobrze, wręcz wspaniale! Pięć punktów dla Gryffindoru! Na pewno dobrze się czujesz, Potter? - upewniła się.

- Tak, pani profesor, nic mi nie jest. To po prostu było... bardzo wyczerpujące zaklęcie. - Odetchnęła głęboko, autentycznie zmęczona.

Nauczycielka spojrzała na nią podejrzliwie, ale nic nie powiedziała.

- Dobrze, zaraz będzie dzwonek. Możecie się już spakować.

Rozległo się szuranie i po chwili Gryfoni byli w drodze na kolejną lekcję.

Walcz o to, co kochaszWhere stories live. Discover now