- To niemożliwe. NIE-MO-ŻLI-WE.
Hermiona każdą sylabę akcentowała gwałtownym potrząśnięciem głową, a jej włosy sprężynowały we wszystkie strony.
- Co tym razem, Hermiono? - westchnął Ron. Dziewczyna chodziła wszędzie za nim i za Harrym i uprzykrzała im życie. Przynajmniej jego zdaniem.
- Przeczytałam dziesięć różnych książek opisujących twoją historię, Harry i w żadnej nie ma nawet najmniejszej wzmianki o Alex! - Rozemocjonowana Hermiona nachyliła się nad Harrym, który próbował w spokoju zjeść śniadanie. Nie chciał się spóźnić pierwszego dnia. - Z drugiej strony, skoro jest tak podobna do twojej matki, jak ty do twojego ojca...
- Hermiono, Harry chyba nie chce rozmawiać z tobą o swoich rodzicach - przerwał jej Ron, a dziewczyna umilkła obrażona. - Stary, jedz szybciej, zaraz się spóźnimy!
- Mhm - mruknął Harry, wpychając do ust ostatni kawałek kanapki i sięgnął po torbę z książkami. - Co teraz mamy?
- Historię Magii, Fred twierdzi, że można umrzeć z nudów - westchnął Ron, ciągnąc go za sobą. - Kurczę mamy pięć minut, a jeszcze trzeba znaleźć salę!
- Te zajęcia prowadzi duch, profesor Binnis - usłyszeli nagle za sobą głos Alex. - Więc nawet jeżeli się spóźnimy, jest szansa, że tego nie zauważy. Sala jest na drugim piętrze, chodźcie. - Machnęła ręką, a chłopcy zgodnie ruszyli za nią.
- Nie było cię na śniadaniu - zauważył Harry, kiedy schody zamiast pokierować ich w górę, ruszyły na dół.
- Bo zaspałam. Zresztą zazwyczaj nie jadam śniadań, zjem bardziej obfity lunch. - Wzruszyła ramionami.
- Hermiona stwierdziła, że... jesteś bardzo podobna do mojej mamy - odezwał się cicho Harry, kiedy w końcu trafili na właściwe piętro.
- Nie chce ci dać spokoju, co? - westchnęła Alex. - Ja wiem, że to brzmi bardzo nieprawdopodobnie, ale to prawda, Harry. Nie mam na to żadnych dowodów, ale ja to wiem. Ja to czuję, rozumiesz? - Zerknęła na niego z nadzieją.
Harry spojrzał się na nią i przez dłuższą chwilę milczał.
- Nie wiem co o tym myśleć, Alex. Musisz dać mi czas.
- Dobrze. - Kiwnęła głową, choć nie było jej łatwo. Nie łudziła się, że będzie prosto, ale miała nadzieję, że Harry poczuje to, co ona. Że w końcu odnalazła rodzinę. - O, to tutaj! - zawołała, odnajdując właściwą klasę.
Rozpoczynanie nauki w Hogwarcie od spóźnienia może nie było najlepszym początkiem, ale dawało przecież możliwość poprawy, prawda?
***
Przez kolejny tydzień pozostali uczniowie pierwszych klas zapoznawali się z zamkiem i rządzącymi nim zasadami. Wielokroć spóźniali się na lekcje, bowiem wcale nie tak łatwo było znaleźć drogę do sali lekcyjnej. Przyczyniały się do tego znacznie "wędrujące" schody i znikające drzwi.
Raz w tygodniu, o północy, Gryfoni z pierwszej klasy, na dachu Wieży Astronomicznej, obserwowali gwiazdy. Również raz w tygodniu spotykali się z Puchonami na lekcjach Zielarstwa, gdzie uczyli się rozpoznawać rośliny.
Jednak spośród wszystkich lekcji znacząco wyróżniały się: Transmutacja i Eliksiry.
Nauczycielką Transmutacji była profesor McGonagall, która była opiekunką Gryffindoru. Od razu na pierwszej lekcji uprzedziła wszystkich o niebezpieczeństwach związanych z Transumtacją i tysiącem nakazów i zakazów związanych z jej lekcjami. Potem przeszli od razu do praktyki.
- Na każdej ławce leży kilka zapałek. W sposób przedstawiony na tablicy - machnęła różdżką, a na tablicy pojawiły się wskazówki - zamieńcie je w igły. Nie oczekuję, że wam się to uda. Przynajmniej nie na tej lekcji. A teraz przećwiczmy zaklęcie...
Powtórzyli kilka razy formułkę i rozpoczęli ćwiczenia. Zaraz też okazało się dlaczego każdy z uczniów dostał po kilka zapałek. Już po chwili przy stoliku Neville'a wybuchł kłąb kolorowego dymu. Po zapałce nie było śladu.
- Nie, Longbottom! Nie tak! Najpierw unieść różdżkę, a potem potrząsnąć! NIE NA ODWRÓT!
Pod koniec lekcji, gdy wielu uczniów miało już osmalone brwi i sadzę na nosach, profesor McGonagall sprowadziła wyniki.
- Dobrze, Thomas - prawie ci się udało. Longbottom, co to ma być? Granger, bardzo dobrze - prawie idealnie. Weasley... Weasley? Gdzie twoja zapałka?
- Yyyy... - zająknął się Ron - Tak jakby... znikło ją. To znaczy zniknęła.
Nauczycielka tylko westchnęła.
- Potter? - Wskazała pustą ławkę.
Harry wzruszył ramionami.
- Nie wiem, pani profesor. Zniknęły razem z zapałkami Rona.
McGonagall westchnęła raz jeszcze i spojrzała na stolik, przy którym siedziała Alex.
- Potter? Dobrze się czujesz?
Alex skinęła głową. Była lekko czerwona na twarzy i widocznie zmęczona. Za to przed nią leżały trzy srebrne, bardzo ostre igły. Nauczycielka wzięła jedną do ręki.
- Bardzo dobrze, wręcz wspaniale! Pięć punktów dla Gryffindoru! Na pewno dobrze się czujesz, Potter? - upewniła się.
- Tak, pani profesor, nic mi nie jest. To po prostu było... bardzo wyczerpujące zaklęcie. - Odetchnęła głęboko, autentycznie zmęczona.
Nauczycielka spojrzała na nią podejrzliwie, ale nic nie powiedziała.
- Dobrze, zaraz będzie dzwonek. Możecie się już spakować.
Rozległo się szuranie i po chwili Gryfoni byli w drodze na kolejną lekcję.
YOU ARE READING
Walcz o to, co kochasz
FanfictionMówili o nim - Chłopiec, Który Przeżył. O niej - nie mówili nic. A przecież zrobiła wszystko, by był Mężczyzną, Który Żyje.