12. Krew jednorożca [4/5]

3 0 0
                                    

- Dwieście punktów, Lex! Dwieście!

- Wiem - mruknęła Alex markotnie.

- Co wam do głowy strzeliło?! - pieklił się Wood.

Następnego poranka, Gryfoni z zaskoczeniem przecierali oczy przechodząc przez hol, gdzie znajdowały się klepsydry. Jednak pojedyncze rubiny nie były koszmarnym snem. Szybko rozniosła się wieść, że winnych temu jest czworo pierwszorocznych, w tym sam Harry Potter, którego popularność spadła na łeb, na szyję. Pozostała trójka miała się nie lepiej.

- Wierz mi, chciałabym umieć to wytłumaczyć...

- Zawiodłem się na tobie, Alex. Myślałem, że jesteś wystarczająco dojrzała, by wiedzieć, że wymykanie się w nocy to głupi pomysł... nieważne, z jakiego powodu. - Zawód w oczach Wooda był najgorszą możliwą karą. Zwłaszcza, że przecież nie raz wspólnie naciągali godziny ciszy nocnej ze względu na dodatkowe treningi. Uznała jednak, że to nie najlepszy moment na wytykanie mu teraz tej odrobiny hipokryzji.

- Przepraszam, Ollie - szepnęła. - Ja naprawdę...

Zamilkła, bo nie miała nic do powiedzenia. Westchnęła tylko i poszła do szatni przebrać się na trening, bo reszta drużyny już docierała na boisko.

Angelina i Katie nie odzywały się do niej, jeżeli nie było to konieczne. Harry wyglądał jak kupka nieszczęścia, a Fred i George zdawali się niczym nie przejmować, ale oni mieli gdzieś wszystkie punkty świata. Wood był bardziej mrukliwy niż zwykle, więc atmosfera była raczej gęsta. Nie pomogła propozycja Harry'ego, że odejdzie z drużyny.

- Tak przynajmniej możemy nadrobić kilka punktów - westchnęła Alex. - Daj spokój, Harry, musimy to po prostu odpracować.

Pytanie brzmiało tylko: jak?

Hermiona między lekcjami przemykała od klasy do klasy z nisko opuszczoną głową, a wszędzie towarzyszyły im szyderze okrzyki Ślizgonów. Utracone przez Malfoya pięćdziesiąt punktów było niczym wobec dwustu. Neville też był na nich obrażony, zwłaszcza, że nie mieli dla niego sensownego wyjaśnienia i czuł się strasznie wykorzystany. Jedynie Ron ich wspierał, ale nie szło mu najlepiej.

- Poradzimy sobie z tym jakoś... - mruknęła Alex, ale bez większego przekonania. - Neville, potrzebujesz pomocy przy eliksirach? - zawołała, dostrzegając chłopca wchodzącego do biblioteki, gdzie chowała się razem z resztą przyjaciół.

- Nie, poradzę sobie. - Neville pokręcił głową i zniknął między regałami.

- Super, będę mieć na sumieniu jeszcze jego ocenę z najbliższego sprawdzianu, bo nie pozwoli sobie pomóc - mruknęła, markotnie przewracając stronę w książce. Postanowili uczyć się pilnie do egzaminów, by żadne głupie pomysły nie przyszły im już do głowy. Do tej pory działało i na dodatek powtórka materiału byłam im potrzebna. Egzaminy zbliżały się wielkimi krokami.

Unikanie kłopotów szło dobrze, dopóki Harry nie podsłuchał rozmowy między Snapem a Quirrelem, z której ewidentnie wynikało, że nauczyciel OPCM uległ woli nielubianego profesora.

- Jest o krok bliżej Kamienia - westchnęła Alex, gdy im o tym opowiedział.

- Jest jeszcze Puszek - zauważyła Hermiona.

- Jestem pewien, że Snape coś wymyśli... Co robimy? - zapytał Ron, gotowy do działania.

- Nic - ostudziła ich zapał Alex. - Mam dość kłopotów na najbliższe dziesięć lat.

- Pójdziemy do Dumbledore'a. Już dawno powinniśmy to zrobić - dodała Hermiona. - A na razie uczmy się dalej - zakończyła dyskusję.

Nie sposób było się z nią nie zgodzić.

W głębi duszy Alex zgadzała się z Ronem i była gotowa podjąć się ochrony Kamienia, ale rozum podpowiadał, że rozwiązanie zaproponowane przez Hermionę jest o wiele bardziej rozsądne i bezpieczne. Aby wybić sobie głupie pomysły z głowy skupiła się na dalszym poznawaniu swoich mocy, ale nawet kolejne sukcesy na tym polu nie mogły poprawić jej nastroju, zwłaszcza, że nie miała z kim dzielić się radosnymi wiadomościami. W końcu jedyną osobą, która wiedziała o jej darze była profesor McGonagall, a jej w ostatnim czasie wolała nie wchodzić w drogę.

Czuła się teraz samotna, jak jeszcze nigdy wcześniej.

Walcz o to, co kochaszWhere stories live. Discover now