11. Kamień i smok [1/6]

6 0 0
                                    

Po powrocie po przerwie świątecznej, Hermiona była zdegustowana brakiem postępów w poszukiwaniach Flamela. Sama, zgodnie z jej słowami, przetrząsnęła dostępne jej mugolskie książki, jednak również musiała uznać swoją porażkę. Skończyły im się pomysły, gdzie jeszcze mogliby szukać.

- Może zapytajmy jakiegoś nauczyciela? - westchnęła beznadziejnie Alex, ale wspólnie stwierdzili, że nie są aż tak zdesperowani. Zresztą wątpliwe jest, by ktokolwiek zechciał im udzielić informacji na ten temat, skoro najwyraźniej ta tajemnicza postać była tak trudna do znalezienia.

Jednak niedługo potem Flamel wypadł im zupełnie z głowy. Zbliżał się kolejny mecz quidditcha, tym razem z Puchonami i Wood zdwoił wysiłki na treningach. Nie odpuszczał im nawet weekendów, spędzali na boisku piętnaście godzin tygodniowo, niezależnie od pogody, temperatury i zbliżających się egzaminów.

- W tym roku Puchar będzie nasz! - zapowiadał buńczucznie kapitan, co reszta drużyny kwitowała ciężkimi westchnieniami.

- Nikt w to nie wątpi, Wood - zapewniła go Alex. - Czy możemy wracać do zamku? Mam błoto w miejscach, w których nie powinnam go mieć i jak zaraz nie wezmę prysznica, to zeświruję - zagroziła i obrońca łaskawie ustąpił, skracając trening "w sposób drastyczny i niedopuszczalny".

Zrównali się krokiem, gdy wracali do zamku.

- Powinniśmy jeszcze raz przećwiczyć to podwójne podanie. I manewr z podkręconym tłuczkiem - odezwał się Wood gorączkowo. - Katie musi jeszcze poprawić celność skośnych podań, a ty dogrywanie akcji z lewej strony boiska, masz tendencję do zbyt mocnego podkręcania piłek w prawo i Angelina traci impet odbierając podanie. No, a Harry...

- Wood - przerwała mu Alex stanowczo, łapiąc go za łokieć. - Będzie dobrze, wyluzuj. Masz najlepszą ekipę pod słońcem, nie? - Szturchnęła go w ramię i wskazała przypinkę, którą od niego dostała. Zawsze miała ją przyczepioną do szaty podczas treningu, zabezpieczoną zaklęciem, żeby jej nie zgubić.

- Tak. - Odwzajemnił uśmiech, nieco uspokojony. - Masz rację, przesadzam. Przepraszam, Lex.

- Nie ma sprawy. Widzimy się na kolacji?

- Tak, do zobaczenia. - Pomachał jej na pożegnanie i rozeszli się w swoje strony.

Zobaczyli się jednak szybciej, niż planowali.

- Snape sędziuje - oznajmił ponuro Wood, gromadząc wokół siebie drużynę Gryfonów w Pokoju Wspólnym, podczas nagle zwołanego zebrania.

- Cooo?! - wykrzyknęli jednocześnie bliźniacy i Harry. - Jak to? Dlaczego? - dopytywał się ten ostatni.

- Przecież on nigdy nie sędziuje! - zdziwił się Ron, który siedział wraz z Hermioną przy stoliku nieopodal. - Skąd ta zamiana? - Podnieśli się oboje i dołączyli do dyskutującej drużyny.

- Nie wiem, ale musimy grać perfekcyjnie czysto. - Mina Wooda była więcej niż pochmurna. - Odejmie nam punkty za najmniejsze przewinienie. Żadnych markowanych fauli, tylko krystaliczne czyste zagrania, jasne?

Naradzali się jeszcze przez kilka minut, nim kapitan kazał im się rozejść. Na miejscu został tylko Harry, Alex i Ron z Hermioną. Wszyscy mieli niewyraźne miny.

- Będzie próbował znowu dopaść Harry'ego - stwierdził Ron. - Na brodę Merlina, stary, nie możesz zagrać w tym meczu!

- Nie mamy innego szukającego - odpowiedziała ponuro Alex. - A Puchoni są dobrzy, nie ogramy ich na punkty.

- To co? Lepiej żeby Snape zrzucił Harry'ego z miotły? - prychnęła Hermiona. - Ostatnio prawie mu się udało.

- Nie udało mu się, bo mu przeszkodziłaś - przypomniała jej Alex.

Walcz o to, co kochaszWhere stories live. Discover now