15. Na ratunek [3/5]

2 0 0
                                    

Nocne Surrey w lotu ptaka wyglądało bardzo cicho, spokojnie i wybitnie mugolsko. Nawet z tej perspektywy nie dało się dopatrzeć w tym hrabstwie czegoś magicznego. Było już po północy, ale w niektórych domach jeszcze świeciły się światła.

- Bardziej na południe, Fred - mruknęła Alex, obserwując okolicę w dole. - Już niedaleko do miasteczka.

- Mówiłem, że to genialny pomysł? - wtrącił się George.

- Nadal uważam, że jest to bardzo głupi pomysł, więc zróbmy to szybko.

- Dobrze, dobrze, podziękujecie nam, jak słodki Harry będzie już bezpieczny w waszych ramionach.

Alex westchnęła i wywróciła oczami. Trzy dni musieli czekać na sprzyjające okoliczności, by w nocy pożyczyć latający samochód pana Weasleya, który posiadał chyba nie do końca zgodnie z prawem i ruszyć na ratunek Harry'emu. Ron był niemal stuprocentowo przekonany, że Dursleyowie przetrzymują go wbrew jego woli. Alex nieco niechętnie, ale na tyle na ile zdążyła poznać wujostwo, musiała przyznać mu rację. Zresztą ostatecznie przekonała ją wieść, że Harry dostał ostrzeżenie z Ministerstwa po użyciu czarów w obecności mugoli. Co tam się działo? Przecież bez powodu nie ryzykowałby wyrzuceniem ze szkoły!

- Według mapy, Little Whinning jest tuż pod nami - odezwała się po kilku kolejnych minutach. - A Privet Drive powinno być... tam! - Wskazała jedną z bocznych uliczek.

- Który numer? - spytał Fred.

- Czwarty - odparli jednym głosem Ron i Alex. - Podleć od strony ogrodu - dodała Alex. - Harry ma sypialnię na pierwszym piętrze. Mówił, że codziennie rano widzi nienagannie równe rabatki ciotki Petunii.

- Się robi, panienko - odparł rudzielec i zwolnił, podlatując pod okno.

Ron wychylił się przez otwarte okno auta i zmarszczył brwi.

- To normalne, że w oknie są kraty?

- Z tego co wiem, mugole czasem tak robią, ale raczej na parterze - odparła Alex szeptem. - Cicho, żeby nie obudzić wujostwa... Ron zajrzyj, czy Harry tam jest.

Chłopak wychylił się przez otwarte okno i zapukał w szybę. Fred zaciągnął ręczny, by ustabilizować samochód na wysokości parapetu.

- Ron? - Okno otworzyło się i pojawił się w nim Harry w piżamie. Cały i zdrowy, co Alex odkryła z dużą ulgą, choć jakby nieco bardziej wychudzony niż zwykle. - Co ty tu robisz? Co to?

- Latający samochód, nie widać? - Alex przepchnęła się z drugiego siedzenia i też wyjrzała przez okno. - Nic ci nie jest, Harry? - upewniła się.

- Alex - wydusił z siebie zaskoczony chłopak.

- Oraz Fred i George, do usług - dodali nieco urażeni bliźniacy jednym głosem.

- Harry, co się dzieje? Dlaczego się nie odzywałeś? - dopytywała Alex. - Dlaczego użyłeś czarów? Pan Wesley wspomniał...

- To nie moja wina. Słuchajcie, musicie wyjaśnić w Hogwarcie, że Dursleyowie mnie tu zamknęli i nie pozwalają mi wrócić do szkoły, a ja nie mogę uwolnić się z pomocą magii, bo...

- Przestań ględzić - przerwał mu Ron. - Jedziesz z nami do Nory.

- Ale...

- A myślisz, że po co braliśmy ze sobą Freda i Georga? - spytała Alex, nie dając mu dokończyć pytania.

- Ej, to był nasz plan! - oburzył się Fred.

- Przywiąż to do kraty - dodał George, podając Harry'em końcówkę liny.

Walcz o to, co kochaszWhere stories live. Discover now