11. Kamień i smok [3/6]

4 0 0
                                    

Trudno było im się skupić na słowach Wooda. Zresztą nawet kapitan nie był w humorze. Z trybun docierał do nich głośny gwar głosów, nie było chyba nawet jednego wolnego miejsca, choć pogoda nie dopisała.

- Zróbcie to szybko - zakończył stosunkowo krótką przemowę Oliver, zwracając się głównie do Harry'ego. - Alex, bez szaleństw, jasne?

- Spoko, mam wrażenie, że jestem dla Snape'a przeźroczysta... - mruknęła, wspominając lekcje eliksirów, na których nauczyciel zdawał się robić wszystko, byleby nie musieć zwracać na nią uwagi.

Było to dziwne, ale... często bardzo pomocne.

Wyszli na boisko, które huczało od okrzyków. Również Puchoni ubrani w żółte szaty z czarnymi elementami stawili się przy Snapie, który z gwizdkiem w jednej dłoni i miotłą w drugiej nie wyglądał na zachwyconego całą tą sytuacją.

Na wszystko to z góry spoglądał Dumbledore.

Jesteśmy bezpieczni, pomyślała przelotnie Alex, przekładając nogę przez miotłę.

Upewniła się, że różdżka jest schowana bezpiecznie pod szatą. Słowa McGonagall potraktowała poważnie i starała się zapomnieć o swoich możliwościach, zdając sobie sprawę z jaką łatwością byłaby w stanie się nimi zdradzić.

Oby nie była potrzebna.

Snape odgwizdał początek meczu i rzucił kafel w górę. Czternaście mioteł poderwało się w powietrze, a czerwona piłka trafiła w ręce Angeliny. Chwilę później już była w posiadaniu Heidi Macavoy, gdy dziewczyna musiała uchylić się przed tłuczkiem.

- Sorry! - zawołał Fred, wzruszając ramionami. - Zwiał mi!

Angelina pomamrotała coś pod nosem i pomknęła w stronę Katie, której udało się zgarnąć kafla tuż przed bramką Olivera.

Celne podanie do Alex nie okazało się wcale takie celne, bo pałkarz Puchonów wybił tłuczkiem jej piłkę z rąk. Dziewczyna sapnęła poirytowana, choć wdzięczna, że wciąż ma wszystkie palce, jednak z uznaniem pomyślała o tym manewrze.

Muszę podrzucić ten pomysł Oliverowi... - przemknęło jej przez myśl, że takie zagranie powinno się pojawić w repertuarze bliźniaków.

Kafel tymczasem ponownie znalazł się w rękach Żółtych i zbliżał się niebezpiecznie w kierunku bramki Wooda. Zwód w wykonaniu ścigającego Puchonów niestety odniósł zamierzony skutek i Snape ze złośliwym uśmiechem mógł odgwizdać gola dla Hufflepuffu.

Parę sekund później kafel ponownie był w powietrzu, a konkretnie w rękach Alex. Tym razem obiecała sobie zdobyć punkt. Tłuczek śmignął jej przed nosem, wykonała więc salto w tył, podając piłkę Angelinie, która z kolei zablokowana przez Aplebee'ego oddała ją jej z powrotem. Potter śmignęła na dół, by zgubić drugi tłuczek i już szykowała się do wyjścia w górę oraz rzutu do środkowej obręczy, gdy nagle powietrze przeciął przeciągły gwizd.

- Co? - zawołała oburzona. - Za co?!

Co tym razem? Przecież gramy czysto!

- Snape naprawdę przesadza... - Angelina była równie poirytowana, jednak urwała w pół słowa. - Czekaj, nie! To koniec meczu! Harry złapał znicza!

Alex obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i faktycznie zobaczyła Harry'ego dzierżącego w dłoni małą, złotą piłkę.

- To chyba jakiś żart... - zawołała zawiedziona, podlatując do drużyny, która już podrzucała chłopca do góry, ciesząc się z niemal natychmiastowej wygranej. - Nawet nie zdążyłam zdobyć żadnego punktu! - oburzyła się. - Nie rób tak więcej, Harry!

- Wyjątkowa sytuacja. - Wyszczerzył się. - Miałem farta.

- Kto jest najlepszą drużyną w Hogwarcie?!

- GRYFFINDOR!

- Kto jest najlepszą drużyną w Hogwarcie?!

- GRYFFINDOR!

- Kto jest najlepszą drużyną w Hogwarcie?!

- GRYFFINDOR!!!

Snape wymruczał coś niezadowolony i splunął na trawę.

- Ale mówię poważnie... Jeszcze raz pozwolicie na wygranie bez żadnej bramki, to nie zagram w następnym meczu! - odgrażała się dalej Alex, choć wszyscy wiedzieli, że żartuje. Przynajmniej trochę.

- Nie zrobiłabyś mi tego, Lex. - Rozradowany Wood potargał jej włosy i raz jeszcze wyściskał Harry'ego. - Drużyno, idziemy świętować!

- Jest co - mruknęła Alex, poprawiając włosy i zerkając kątem oka na brata.

- Oj, jest - zgodził się i wspólnie ruszyli do szatni.

Walcz o to, co kochaszWhere stories live. Discover now