8. Halloween [3/5]

4 0 0
                                    

Czas mijał pomiędzy lekcjami i treningami, nim się więc obejrzeli, październik powoli dobiegał końca. Wielkimi krokami zbliżało się Halloween, a tuż potem pierwszy w tym sezonie mecz quidditcha. Poza zwykłymi lekcjami Alex dużo czasu spędzała z Nevillem w bibliotece, pomagając mu przy eliksirach i transmutacji. Coraz częściej zaczęli się do nich dosiadać Harry z Ronem, doceniając wiedzę koleżanki.

- Skąd ty to wszystko wiesz? - dziwił się Ron, gdy sprawdzała jego esej z zaklęć, jednocześnie sugerując Harry'emu, by przesunął jeden z księżyców Saturna nieco bliżej planety. - Ja musiałbym całe dnie spędzać w bibliotece, żeby to wszystko ogarnąć!

- Spróbuj posiedzieć przynajmniej godzinę dziennie, na dobry początek - zasugerowała mu. - A odpowiadając na twoje pytanie, mieszkam z Hermioną. Ciężko ją ignorować, gdy uczy się na głos.

Było w tym trochę prawdy, ale głównym powodem, dla którego Alex miała tak dobrze opanowany bieżący materiał było to, że uczyła się kilka lekcji w przód z większości przedmiotów. Zwłaszcza tych, wymagających rzucania różnego rodzaju zaklęć. I nie działo się tak bez przyczyny.

Przynajmniej trzy razy w tygodniu zaszywała się gdzieś samotnie i ćwiczyła kolejne zaklęcia. Magia poddawała się jej opornie. Im bardziej złożone zaklęcie, tym dłużej trwało, nim udało jej się wykonać je bez wysiłku. Po paru godzinach takich ćwiczeń, wracała do dormitorium zgrzana nie gorzej niż po typowym Woodowym wycisku na boisku. Zabierało jej to coraz więcej czasu i zaczęła się obawiać, że wkrótce przestanie się wyrabiać. Jak ma pójść na zajęcia nieprzygotowana, kiedy rzucenie zaklęcia niemal całkiem pozbawia ją sił?

Nie inaczej było z zaklęciem lewitującym, które było pierwszym z przerabianych zaklęć translokujących. Esej Neville'a został doceniony przez Flitwicka dobrą oceną, a Alex potrzebowała okrągłych trzech godzin, by rzucenie tego zaklęcia zaczęło wychodzić jej bez wysiłku. Powtórzyła je tak wiele razy, że lekcja zaklęć była w tym tygodniu jedynie formalnością.

Klasa była nieco rozkojarzona zbliżającą się Nocą Duchów. Wszystko było już dopięte na ostatni guzik, w Wielkiej Sali rozstawiane były ostatnie dekoracje. Do uczty zostało kilka godzin. Ale najpierw - zaklęcia.

Profesor Flitwick nie rozwodził się długo nad teorią - to wszystko omówili już na poprzednich zajęciach. Szybko zademonstrował ruch różdżką oraz wymowę zaklęcia, a spoczywające na katedrze strusie pióro uniosło się pod sufit, kierowane jego różdżką.

- Wasza kolej, kochani! Pamiętajcie o wymowie!

Alex usiadła koło Neville'a i półgłosem udzielała mu wskazówek. Rząd przed nimi Ron i Harry znęcali się nad swoimi piórami. Harry upierał się, że za piątym razem jego pióro nieznacznie drgnęło, a Ron gorliwie potwierdzał, nie odrywając wzroku od swojego. Siedząca obok Hermiona wywróciła oczami. W końcu nie wytrzymała.

- Ty to po prostu źle wymawiasz! To jest Le-VIO-sa, a nie Le-vio-SA.

- Jak jesteś taka mądra, to pokaż! - burknął Ron.

Hermiona podwinęła rękawy szaty i bez większego problemu rzuciła zaklęcie. Ron przybrał naburmuszoną minę, a dziewczyna zgarnęła kilka punktów.

- Alex, pokaż mi to jeszcze raz - zażądał Neville, gdy jego pióro nadal ani drgnęło.

Westchnęła i po raz kolejny wypowiedziała zaklęcie. Miała go już serdecznie dosyć. Jak wszystkich zaklęć, które próbowała ostatnio poskromić.

- Wingardium Leviosa! - Uniosła różdżkę i posłała pióro pod sufit. - Musisz uważać na wymowę i ruch nadgarstka. Spróbuj - zachęciła chłopca, który po kilkunastu próbach zdołał unieść pióro na kilka sekund w górę.

- Brawo, panie Longbottom - zawołał uradowany Flitwick. - Pięć punktów dla Gryffindoru. Oraz kolejne dziesięć dla panny Potter za koleżeńskie zachowanie i bezbłędną prezentację.

Lekcję zakończył solidny wybuch wywołany przez Seamusa, co było zjawiskiem tak częstym, że wręcz spodziewanym.

Walcz o to, co kochaszحيث تعيش القصص. اكتشف الآن