10. Święta [1/6]

3 0 0
                                    

Ślizgoni jakoś musieli poradzić sobie z przegraną. Mimo kłopotów szukającego Gryfonów, ponieśli rażącą porażkę, nie przeszkadzało im to jednak w gnębieniu kolegów różnymi docinkami. Głównym obiektem żartów był oczywiście Harry.

- Jak tam ujeżdżanie miotły, Potter?

- Dopadł cię lęk wysokości?

- Siostrzyczka odwala za ciebie robotę, Potter!

- Nie słuchaj ich. - Alex wywróciła oczami i przeniosła wzrok na sąsiednią stronę wielkiej księgi. Siedzieli od rana w bibliotece i szukali czegoś o Nicolasie Flamelu. - Nie umieją przegrywać.

- Owszem. Ale nie podoba mi się, że ktoś ot tak może zaczarować moją miotłę - mruknął Harry, podpierając głowę pięścią.

- Flitwick obejrzał miotłę, nic jej nie jest. Wieczorem rzucę ci na nią kilka ochronnych czarów, tylko muszę jeszcze dwa z nich trochę poćwiczyć - starała się go uspokoić. - Swoją zresztą też zabezpieczę. Masz coś?

- Nic - westchnął.

- Tego szukacie, Potter? - Nagle koło nich pojawił się Draco Malfoy, z książką w ręce. Rzucił ją na stół, a Alex dostrzegła tytuł "Magiczne gady i płazy Ameryki Południowej - encyklopedia". - Uzupełniasz braki w drzewie genealogicznym, co? To po babci rzekotce drzewnej ten szeroki uśmiech? W sam raz do łapania znicza! - zaśmiał się cienko, a Alex ze złością zatrzasnęła książkę.

- Idź sprawdź, czy cię nie ma za drzwiami, Malfoy. - Była tak zmęczona tymi docinkami, że już nie chciało jej się wymyślać lepszych ripost. - Ty na pewno nie masz w rodzinie żadnych płazów, bo twoje żarty są suchsze niż piasek na pustyni. Gadów za to masz w niej bez liku.

- Czy ty właśnie obrażasz moją rodzinę, Potter? - zasyczał groźnie, nachylając się do niej.

- Nie bardziej niż ty moją. Naruszasz moją strefę komfortu, Malfoy. - Gestem pokazała mu, że ma się odsunąć. - Zostaw nas, rozmawiamy o ważnych sprawach, niewłaściwych dla uszu małych kijanek - sarknęła.

Malfoy pomamrotał coś pod nosem i zostawił ich w spokoju. Harry westchnął.

- Nie odpuści tak łatwo.

- Wiem. Ale nie mam zamiaru mu niczego ułatwiać. Trzeba znaleźć sposób, by utrzeć mu nosa...

- Teraz mamy ważniejsze sprawy na głowie. Mam dość - stwierdził Harry, zamykając książkę. - Idę do Pokoju Wspólnego, może Hermiona i Ron coś wymyślili. Idziesz?

- Zaraz cię dogonię, muszę jeszcze coś załatwić. Szkoda, że Hermiona wyjeżdża. Ona najprędzej by coś znalazła... - Pomachała Harry'emu na pożegnanie i pozbierała swoje rzeczy. Szybkim krokiem przeszła przez zamek i nieco zdyszana wdrapała się na ostatnie piętro sowiarni, gdzie bez trudu odnalazła swoją sowę.

- Sandy! Chodź tutaj! - zawołała.

- Sandy? - Teraz dopiero zauważyła Hagrida, wiążącego jakiś świstek do nogi jednej ze szkolnych płomykówek. - Skąd takie imię?

- Podobało mi się. - Alex wzruszyła ramionami. - I pasuje do niej. - Wskazała płowe upierzenie ptaka. - A czemu pytasz, Hagridzie?

Oblicze olbrzyma nieco się zachmurzyło.

- Twoja matka miała sowę o takim imieniu, trochę podobną do twojej, cholibka. Towarzyszyła jej przez siedem lat w Hogwarcie. Potem śmierciożercy prawdopodobnie capnęli ją, gdy leciała z listem do przyjaciół Lily i już nigdy do niej nie wróciła.

- Smutne - westchnęła Alex. - To nie dziwne, że nazwałam swoją sowę tak samo, jak ona? - zapytała z namysłem.

- Absolutnie! Jesteś do niej tak niesamowicie podobna, że w ogóle mnie nie dziwi, że Sn-... - Hagrid zmieszał się nagle. - Jest zawsze przy tobie, tutaj, w twoim sercu. - Wskazał gestem. - I będzie tam, choćby nie wiem co.

- Dzięki, Hagridzie. Jeżeli chodzi o to, co mówiliśmy po meczu... - zaczęła.

- Wiem, że Snape zalazł wam za skórę, cholibka. Ale gwarantuję wam, że nie chciał zabić Harry'ego - oświadczył stanowczo Hagrid. - Skrytka jest bezpieczna i nic wam do tego! To nie są sprawy dla małych dzieci. Pójdę już, załatwiłem, co miałem załatwić.

- Hagridzie! - zawołał za nim Alex. Nie chciała go rozzłościć. Gajowy jednak już zniknął, siadła więc na najmniej upaćkanej ekskrementami ławce, wyciągnęła pergamin oraz pióro i zabrała się do pisania listu.

Drodzy Ann i Tomie,

przepraszam, że do Was nie pisałam, wiem, że obiecałam. Bardzo podoba mi się w Hogwarcie, nawet nie wiecie, jak bardzo! No fakt, nie wiecie, bo się do Was nie odzywałam. Raz jeszcze proszę Was o wybaczanie.

Bardzo chciałabym się z Wami spotkać i wszystko Wam opowiedzieć, ale obawiam się, że muszę zostać na święta w szkole. Mam strasznie dużo nauki do egzaminów semestralnych i pomyślałam też, że zostanę z Harrym. On nie wraca do naszego wujostwa na przerwę świąteczną, twierdzi, że to okropni ludzi. Myślę, że to dobra okazja do nadrobienia straconego czasu. Mam nadzieję, że się nie gniewacie, co? Przyjadę, gdy tylko będę mogła, obiecuję. Może nawet uda mi się zaprosić na kilka dni Harry'ego, jeżeli nie macie nic przeciwko. Ale to odległe plany. Teraz życzę Wam wesołych świąt. Sandy jeszcze przyniesie Wam coś przed Nowym Rokiem. Niestety przesyłka nie dotarła do mnie na czas.

Ściskam Was mocno i pozdrawiam od siebie i moich przyjaciół. Musicie ich koniecznie poznać!

Alex

Zakleiła kopertę, zaadresowała do swoich opiekunów i wypuściła Sandy z sowiarni. Ruszyła z powrotem do wieży Gryffindoru, zastanawiając się, w czym jeszcze jest podobna do matki.


Walcz o to, co kochaszWhere stories live. Discover now