9. Mecz [6/6]

3 0 0
                                    

- To był Snape! - gorączkował się szeptem Ron. Jakimś cudem Potterom udało się umknąć świętującym Gryfonom i znaleźć kąt, w którym mogli naradzić się z przyjaciółmi. - Zaczarował miotłę Harry'ego.

- Czytałam o tym. Trzeba utrzymywać kontakt wzrokowy - wyjaśniła Hermiona. - Gdy podpaliłam jego szatę, musiał go zerwać i urok przestał działać.

- Uratowałaś go, Hermiono - stwierdziła Alex.

- Naprawdę chcieliście się zamienić miotłami? - zapytała z niedowierzaniem. - To byłby bardzo niebezpieczny manewr!

- Bezpieczniejszy, niż spadnięcie ze zdziczałej miotły - zwróciła jej uwagę Alex. - Zresztą, ścigających jest trzech, a szukający jeden. Mamy ten sam model, więc to żadna różnica. - Wzruszyła ramionami.

- Snape mógł rzucić urok i na drugą miotłę - zauważył Ron.

- Przygotowanie uroku zajmuje trochę czasu, Harry miał przynajmniej kilka minut na złapanie znicza. Też trochę czytałam - mruknęła, gdy zdezorientowana Hermiona zamknęła usta. Była już gotowa pośpieszyć z wyjaśnieniami.

- Więc Snape naprawdę chce mnie zabić - westchnął Harry.

- A przynajmniej mocno uszkodzić - poprawiła go Alex. - Pewnie ktoś byłby na tyle przytomny, by rzucić zaklęcie poduszkujące. Ale i tak mocno byś się poobijał.

- Domyślił się, że wiesz o jego planach względem... Sam-Wiesz-Czego z krypty Sam-Wiesz-Której - szepnął Ron, gdy jakaś roześmiana grupa przeszła obok nich. - Chce cię wykończyć. Nas pewnie wkrótce też, gdy tylko sobie uświadomi, że skoro ty wiesz, to i my wiemy.

- Ron, przestań mówić zagadkami - westchnęła Alex. - Dobra. Żarty się skończyły. Trzeba się dowiedzieć czego pilnuje Puszek. - Skrzywiła się. Imię, które poznali dzięki rozmowie z Hagridem, którego odwiedzieli po meczu, zupełnie nie pasowało do opisu przedstawionego jej przez pozostałą trójkę.

- I co do tego ma ten cały Nicolas Flamel - dodała Hermiona. To imię również padło w rozmowie z gajowym. - Szkoda, że Hagrid nie powiedział nic więcej.

- Dobre i tyle, mocno się zdenerwował tymi oskarżeniami rzucanymi na Snape'a - westchnęła Alex.

- To nie żadne oskarżenia! Sama widziałaś, co się działo! - oburzył się Ron.

- Przecież wiem. - Wywróciła oczami, choć w głębi duszy tlił się w niej jeszcze cień nadziei, że być może nauczyciel jest niewinny. Wszystko jednak przemawiało przeciwko niemu. - Dowiemy się, czego pilnuje Puszek, a na razie nie możemy spuścić ze Snape'a oka nawet na sekundę. A teraz... - Rozejrzała się dookoła. - Wróćmy do zabawy, bo wyglądamy podejrzanie. Tym wszystkim zajmiemy się od jutra.

Kiwnęli głową i rozeszli się w poszukiwaniu ulubionych łakoci. Fred i George rozkręcili naprawdę dużą imprezę, a zgodnie ze słowami McGonagall, portrety już o dziewiątej zaczęły kręcić nosami.

- Mam coś dla ciebie. - Wood stuknął ją w ramię, gdy wybierała z miski swoje ulubione, cytrynowe żelki i podał jej butelkę kremowego piwa.

- Dzięki - przyjęła je z wdzięcznością, bo była spragniona po niedawnej naradzie.

- Nie o tym mówię, to taki gratis. - Wood sięgnął do kieszeni i wyjął nieduże pudełko. - Otwórz.

Podejrzliwie obejrzała pudełko, zastawiając się czy to nie jakiś kawał bliźniaków, w który wciągnęli swojego kapitana. Wyglądało jednak w porządku, więc zajrzała do środka.

- To... - zająknęła się, wyciągając drobną, połyskującą srebrzyście niewielką przypinkę, na którą składały się miotła oraz krążące wokół niej cztery piłki - rubinowy kafel, szmaragdowe tłuczki i diamentowy znicz. - Wood, nie mogę tego przyjąć. Wygląda na drogie, a... A ja nawet nie wiem, z jakiej to okazji!

- Z okazji wygranego meczu. I, po pierwsze, mam takie same również dla innych, więc nie czuj się jakoś szczególnie uhonorowana, a po drugie, nie kosztowały mnie niemal nic - wyjaśnił, co nieco uspokoiło Alex. - Sami na nie zarobiliśmy.

- Jak? - zapytała ciekawie.

- Lee przyjmował zakłady przed meczem. Postawiłem na nas i... opłaciło mi się to - wyjaśnił. - To, że mój wujek ma spółkę z pewnym goblinem-jubilerem i spuścili mi z ceny, to drobiazg. - Wzruszył ramionami. - Należy się wam. Wszystkim. Za dobrze wykonaną robotę. - Uśmiechnął się.

- To miłe. Dzięki, Wood. A reszta? Gdzie ich przypinki? - Rozejrzała się, szukając ozdób u pozostałych członków drużyny.

- Jesteś pierwsza. Uznałem, że jeżeli okaże się, że to potworny kicz, to ty jako jedyna powiesz mi to prosto w twarz i nie zbłaźnię się przed resztą - wyznał ze speszonym uśmiechem.

- To nie kicz, są piękne - zapewniła go. - Idź, zanim dziewczyny wydrapią ci oczy z zazdrości.

- Cieszę się, że ci się podoba, Lex. - Wood odszedł, nim Alex zorientowała się, co powiedział.

Lex? Nikt tak do mnie nie mówi...

Po namyśle stwierdziła jednak, że to całkiem ładne zdrobnienie. Było w nim coś... osobistego. I chyba dobrze oddawało charakter jej relacji z Woodem. Była bliska, ale w zupełnie inny sposób, niż ta która łączyła ją z pozostałymi przyjaciółmi.

Lex. Podoba mi się. - Uśmiechnęła się do siebie, obserwując, jak Angelina ściska Wooda po otrzymaniu prezentu. Spojrzała na swoją przypinkę i dostrzegła drobniutki napis "Lex" na trzonku miotły.

Była niemal pewna, że pozostałe przypinki podobnych nie posiadają.

Walcz o to, co kochaszWhere stories live. Discover now