15. Na ratunek [5/5]

3 0 0
                                    

Zgodnie z przewidywaniem Alex, pani Weasley postanowiła zorganizować Potterom wspólne, nieco spóźnione przyjęcie urodzinowe. Był tort, były drobne prezenty, a przyjęcie, choć skromne, było najlepszym przyjeciem urodzinowym w życiu Alex. Pirwsze rodzinne urodziny, spędzone w gronie przyjaciół - czy można chcieć czegoś więcej?

- Najlepszego, Harry. - Uściskała brata, kiedy wszyscy pozostali już złożyli im życzenia.

- Najlepszego, Alex. To zabawne, że masz urodziny dzień po mnie - zauważył.

Dziewczynka wzruszyła ramionami.

- To czyni nas jeszcze bardziej wyjątkowymi, prawda? - Uśmiechnęła się. - Co ty na to, żeby w ramach prezentu napisać do Ravenów? Może odpowiedź przyjdzie jeszcze przed końcem wakacji?

- Świetny pomysł! - ucieszył się Harry. - Przez to wszystko komplentnie o tym zapomniałem...

- I mam nadzieję, że utrzymałeś formę, bo sądząc po listach Wooda da nam we wrześniu niezły wycisk... Chyba musimy potrenować.

Rodzeństwo zaśmiało się, a pani Weasley wezwała ich z powrotem do stołu, gdzie czekała na nich dokładka ich urodzinowego tortu. Ledwie zdążyli usiąść, pojawił się kolejny prezent - przez kuchenne okno wleciała gromada sów z niewielkimi pakunkami.

- Listy! Listy ze szkoły! - zawołał Ron, gdy przed każdym z nich wylądowała jedna z średnich rozmiarów szarych sów, jakimi szkoła zwykła rozsyłać swoją korespodnecję. Ginny aż pisnęła z podeksyctowania, a Percy prędko porwał nieco grubszą od innych kopertę i pomknął do swojego pokoju, by w samotności poznać wyniki swoich egzaminów.

- Pewnie musi się upewnić, że ze wszystkiego dostał Wybitny, żeby się publicznie nie rozkleić, jeśli gdzieś będzie widniało tłuste P - skomenotwał George.

- Jesteś niemiły, Georgie, Percy po prostu nie chce nas zawstydzić swoim geniuszem - upomniał go Fred, dusząc się nieco ze śmiechu, po czym przeniósł wzrok na listę podręczników. - Oj, mamo, nie jest dobrze.

Pani Wesaley zerknęła mu przez ramię, po czym wyjęła listę podrczników z dłoni Ginny, która w pełni skupiona była na swoim liście gratulacyjnym i zacmokała ze zmartwieniem.

- Och, widzę, że wasz nowy nauczyciel OPCM jest wielkim fanem Lockharta - zauważyła, rumieniąc się nieco. - Ale spokojnie, jakoś sobie poradzimy.

Alex zerknęła z ukosa na Harry'ego. Podręczniki autorstwa Glideroya Lockharta nie były tanie. Kupinie pięciu kompletów plus całej wyprawki szkolnej dla Ginny musiało mocno nadszarpnąć budżet Weasleyów. Mama Rona ewidentnie robiła dobrą minę do złe gry, ale nikt nie odważył się wspomnieć o tym choć słowem.

W tym momencie do kuchni wmaszerował Percy, wypinający dumnie pierś, na której błyszczała odznaka perfekta. W jednej dłoni dzierżył kartkę z wynikami SUMów, którą pokazywał każdemu, kto zechciał poświęć mu choćby odrobinę uwagi. Drugą postawił na stole bardzo starego i zmęczongo podróżą puchacza.

- To chyba do ciebie, Ron.

- List od Hermiony, słuchajcie! - przeczytał na głos treść listu, w którym przyjaciółka martwiła się o HArry'ego i ich nie do końca bezpieczny plan odbicia go z rąk Dursleyów oraz informowała, że w najbliższą środę wybiera się na Pokątną po książki.

- O, moglibyśmy się tam spotkać - zauważyła Alex. - To nie będzie problem? - zwróciła się do pani Weasley.

- Absolutnie nie, kochani. Dobrze, uciekajcie. Wiem, że nie chcecie siedzieć w domu w ostatnie dni wakacji!

Dwa razy nie trzeba było im powtarzać. Chwycili miotły i pomknęli na najbliższe wzgórze, by poćwiczyć quidditcha. Aby było po równo wzięli ze sobą bardzo przejętą Ginny i tworzyli dwie trzyosobowe drużyny. Harry i Ron dołączyli do George'a, a Alex i Ginny do Freda. Okrojona wersja zakładała, że jeden ze ścigających pełnił funkcję obrońcy, a jeden pałkarza, był tylko jeden tłuczek i nie korzystano ze znicza. W żadnym stopniu nie sprawiało to, że gra była nudniejsza.

- Jeśli chcecie, możemy wypróbować kilka nowych tricków Wooda, rano przyszedł od niego list - przypomniała sobie Alex, po wybiciu piłki tuż sprzed prowizorycznej bramki. Ron jęknął zawiezony, że nie udało mu się zdobyć punktu. - Co wy na to?

- Zostałaś jego asystenką? - zakpił Fred, podając jej kafla, a dziewczyna wywróciła oczami.

- Ja jedna czasami doceniam jego starania w zdobyciu Pucharu. Nie bądź złośliwy.

- Czyżby ktoś się tutaj zawstydził? - zawtórował mu George. - Czy to aby nie rumieniec, panno Potter?

W tym momencie Ginny znienacka odebrała mu kafla i przerzuciła przez bramkę, której obroną miał zająć się Harry. Puściła oko do Alex, po czym zrobiła się cała czerwona, uświadamiając sobie jak blisko Harry'ego się znalazła.

- Chłopaki, po prostu... Dajmy w tym roku z sobie wszystko, ok? - poprosiła. Wiedziała, jak Woodowi zależało na tym Pucharze. Wiedziała też, że bliźniacy mimo żartów, również traktują sprawę poważnie, nie martwiła się więc o ich zapał.

Grali aż do zachodu słońca. Gdy wrócili, czekała na nich słodka kolacja. Wieczorem, już wykąpani, Alex i Harry rozsiedli się przed kominkiem w salonie z pergaminem i atramentem, by napisać list do Ravenów.

- Nawet nie wiem, o co pytać - westchnęła Alex.

- Może o to, jak się poznali? Jakie były ich ulubione przedmioty i zajęcia? Jak spędzali wolny czas? Czy tracili dużo punktów? Która drużyna była najlepsza w quidditchu? - zaproponował Harry. Im dłużej się zastanawiali, tym więcej pytań się pojawiało. Czy Irytek robił im kawały? Czy mieli kiedyś szlaban? Jak poznali Hagrida? Czy lubili Noc Duchów?

W końcu Alex napisała wstęp listu i spisała wszystkie te pytania w punktach. Dodali jeszcze kilka słów o swoich wakacjach i planach na sierpień i zakleili kopertę, by potem wysłać ją z poczty na Pokątnej. Postanowili więcej nie narażać Sandy na takie przygody jak ostatnio.

- Myślisz, że czegoś się nauczymy o nich? - zapytała Alex, gdy szli na górę do swoich tymczasowych sypialni.

- To zawsze coś więcej, niż dotychczas. To naprawdę dużo - zapewnił ją Harry.

- Dobranoc. - Uśmiechnęła się, otwierając drzwi do pokoju Ginny.

- Dobranoc - odpowiedział Harry, znikając za drzwiami do pokoju Rona.

Walcz o to, co kochaszWhere stories live. Discover now