4. Pierwsze lekcje [2/3]

10 0 0
                                    

Lekcja eliksirów to była zupełnie inna bajka... O ile w ogóle można było to nazwać bajką. Odbywała się w jednym z lochów, ciemnym i ponurym, dokładnie jak postać nauczyciela, którą pierwszakom zdążyli zarysować już starsi koledzy.

Alex usiadła nieco z tyłu - dwa rzędy za Harry'm i Ronem. Między innymi dlatego, że tuż obok chłopców usadowiła się Panna-Zarozumialska, jak Alex nazywała Hermionę. Jej dociekliwe śledztwo zdążyło ją nieco zirytować. Zależało jej tylko na tym, by Harry jej uwierzył. Opinia całej reszty była dla niej nieistotna.

- Jeżeli uważacie, że lekcja Eliksirów polega na bezsensownym machaniu różdżkami, to możecie od razu stąd wyjść i nigdy nie wracać. - Rozległ się cichy szept profesora Snape'a. - Chować różdżki.

Rozległo się ciche szurnięcie, gdy różdżki znalazły się szybko z powrotem w torbach.

Nauczyciel rozejrzał się po klasie.

- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy? - zadrwił na widok Harry'ego. - Harry Potter. Nasza nowa znakomitość.

Ledwie Harry zdążył unieść głowę, pierwsze pytanie padło niczym cios:

- Co otrzymam, jeśli dodam korzeń asfodelusa do nalewki z piołunu?

Ręka Hermiony wystrzeliła w górę.

- Przykro mi, nie wiem, panie profesorze - odparł zmieszany Harry.

- A gdzie będziesz szukać bezoaru?

Hermiona zaczęła niemal podskakiwać w ławce.

- Bezoar... - zaczęła.

- Cicho, Granger! - uciszył ją Snape. - A czym różni się mordownik od tojadu żółtego, Potter?

- To ta sama roślina. - Rozległ się głos z tyłu. - Nazywa się ją także akonitem.

Profesor Snape spojrzał na Alex. Jego złowrogi wyraz twarzy na moment złagodniał, jakby zobaczył kogoś znajomego. Jednak po chwili znów patrzył na nią bezlitosnym wzrokiem.

- Nie mówiłem do ciebie, Potter - wycedził, a ostatnie słowo wręcz wypluł z siebie z obrzydzeniem.

- Ale, panie profesorze... - Zmarszczyła brwi. - Jestem pewna, że słyszałam...

- Dosyć! A ty, Potter... - Wskazał na Harry'ego, żeby nie było żadnych wątpliwości, do kogo się zwraca - A ty wiedz, że bezoar to kamień pochodzący z żołądka kozy, natomiast dodając korzeń asfodelusa do nalewki z piołunu otrzymamy silny napój nasenny, zwany także Wywarem Żywej Śmierci... Czemu tego nie piszecie? - fuknął na klasę.

W jednej chwili loch wypełniło skrobanie piór.

***

Jako, że tego dnia mieli dwie lekcje eliksirów pod rząd, na następnej lekcji zajęli się warzeniem napoju leczącego czyraki. Receptura nie była zbyt skomplikowana, jednak wymagała nieco koncentracji.

Pracowali parami. Harry i Ron oczywiście razem, a Hermiona, ku jej ogromnemu niezadowoleniu, pracowała z Alex. Nie wiadomo, która z nich była bardziej nieszczęśliwa z tego powodu.

- Pokrój ślimaki - mruknęła Alex, regulując ogień pod kociołkiem.

- Dlaczego? - obruszyła się natychmiast dziewczyna. - W podręczniku jest napisane...

- Tak, ale jak ich teraz nie pokroisz, to nie zdążą puścić soku, który jest potrzebny w następnym punkcie. Będziemy musiały czekać kolejne dziesięć minut bezczynnie - wytłumaczyła jej cierpliwie Alex.

- Gdyby to było istotne, na pewno zostałoby wspomniane w instrukcji! - Spierała się dalej Hermiona.

- Ale nie zostało! Myślisz, że pierwszy raz w życiu robię napój na czyraki? - Zirytowała się rudowłosa. Być może nie powinna wykorzystywać swojej przewagi w postaci jedenastu lat spędzonych pod dachem czarodziejów, czego Hermiona nie mogła doświadczyć, ale niestety jej cierpliwość została już wyczerpana.

Nim jednak Hermiona zdążyła się obrazić lub coś odpowiedzieć, z drugiego końca sali rozległ się donośny wybuch.

- Longbottom, ty idioto! - zasyczał wściekle Snape - Pewnie nie zdjąłeś kociołka z ognia przed dodaniem ślimaków? Zabierz go do skrzydła szpitalnego - warknął do Rona, który pośpiesznie zaczął podnosić okopconego Neville'a. - A ty, Potter? Czemu nie uprzedzałeś Longbottoma? Myślałeś, że coś na tym zyskasz?

- Ale ja... - zaczął się spierać Harry, oburzony jawną niesprawiedliwością. Jednak urwał, gdy ktoś dość boleśnie kopnął go w kostkę. Zerknął wściekły za siebie i ujrzał Alex, z najniewinniejszą miną na świecie, z uwagą wpatrującą się w nauczyciela.

- Minus jeden punkt dla Gryffindoru! - dodał jeszcze Snape, nim przedwcześnie zakończył lekcję.

Walcz o to, co kochaszWhere stories live. Discover now