🌸Rozdział 45🌸

700 18 0
                                    

Paulina

W dzień Wszystkich Świętych najpierw odwiedziliśmy naszych bliskich na cmentarzu. Nie mieliśmy tu za dużo krewnych, w końcu większość życia spędziliśmy za granicą, a rodzina mamy mieszka dość daleko. Raczej są to groby rodziny bliskiej ciotki mamy lub jakiś znajomych. Resztę popołudnia zgodnie z moimi założeniami spędziliśmy u rodziców Weroniki. Narzeczona Kuby była dla mnie wyjątkowo miła, nawet upiekła dla mnie moje ulubione ciasto. Dalej miała sobie za złe, że tak wtedy na mnie nakrzyczała. Oczywiście zapewniałam jej, że wszystko gra i wcale nie jestem zła, ale ta i tak się upierała, że mam prawo być zła. Kuba z kolei zachowywał się, jak nigdy nic. Zjedliśmy obiad i zaczęły się jakieś niewygodne  tematy, gdzie każda ze stron miała swoje własne, odmienne zdanie na dany temat. Hanka położyła się na kanapie i przeglądała tiktoka, a ja siedziałam przy tym stole, zakładając się sama ze sobą, kto wygra ten spór. Potem niespodziewanie się pogodzili i byli dla siebie nad wymiar szczęśliwi. Nic, tylko boki zrywać. Poszłam w ślady swojej siostry i rozłożyłam się na kanapie. Przejrzałam internety, następnie obejrzeliśmy jakiś film, a raczej on leciał w tle, a każdy robił co innego. Słodkie spotkanka rodzinne. Przed 18 się zmyłam, mówiąc że idę się uczyć matmy. W pewnym sensie, przecież nie skłamałam. Idę uczyć się matematyki, a nawet fizyki, ale do Mikołaja, a nie do Laury, ale to już nie jest istotne. Kuba na pewno wiedział, że idę do jego kumpla, a nie do przyjaciółki. Tak na marginesie nie umiem sobie wyobrazić reakcji moich rodziców na związek z nauczycielem, dlatego im nigdy nie powiem. Dla mnie, jak mówiłam to już nie jest nauczyciel, tylko mój facet, no obecnie niby nie, ale no powiedzmy. Jednak nawet jakbym za x lat przyprowadziła go do domu, rodzice uważnie by mu się przyglądali, wiedząc, że był moim wychowawcą. Zastanawiali się, czy wtedy już coś łączyło i takie inne, teraz nie zaakceptowali by tego. Nawet nie chcę, wiedzieć jakby zareagowali, to byłby jakiś koszmar. Do prawie 22 siedziałam u Mikołaja. Było cudownie, leżeliśmy u niego na łóżku. Miki przygotował mnóstwo słodyczy, a że okres tuż tuż to nie mogłam odmówić. Ciachnęliśmy z 50 zadanek, byłam tak wykończona, aż padłam na łóżko, jak Miki powiedział, że na dzisiaj starczy, a ten tylko się zaczął ze mnie śmiać, za co dostał poduszką. W domu od razu poszłam spać. 

Gorzej było rano, jak musiałam się ogarnąć i do tego spakować książki, bo zapomniałam o tym, że trzeba spakować plecak. Powinnam dostać medal za najlepszą uczennicę roku. No dobra zawsze dostaję jakieś osiągnięcia za sport, ale nauka i organizacja nigdy nie były moją mocną stroną. 

Cały tydzień minął bardzo szybko. Był już w końcu listopada, na dworze bardzo ciemno, nikomu nie chce się o 6 rano dupska spod cieplutkiej kołderki ruszyć, tylko po to żeby potem przemarznąć w deszczu czekając na lekko opóźniony autobus. Wygrzebałam się z wszystkich zaległości, przez co miałam odrobinkę luźniej. W drodze do szkoły zaznajamiałam się z treścią Pana Tadeusza, pamiętam jak w gimnazjum na ocenę musieliśmy przed wszystkimi to recytować. To była totalna katastrofa, zawsze mnie te recytacje stresowały, głupota jakaś, kto normalny to wymyślił. W szkole spędzałam z 7 godzin, raz w tygodniu trening koszykarski. Czasami też zostawałam z panią od hiszpańskiego w sprawie tej olimpiady, a gdy nikt nie przychodził na konsultacje do Mikołaja, nie marnowaliśmy czasu i uczyliśmy się matmy, albo fizyki. Nie miałam kompletnie czasu na nic, a w domu pierwsze co zrobiłam to szłam spać. Później zdziwiona się budziłam o 3 rano i stwierdzałam, że to idealna pora na odrobienie zadanek domowych. W kolejnym tygodniu pojechaliśmy na trzydniowy obóz matematyczny. O tym nie ma co opowiadać. Wraz z wszystkimi klasami matfiz z naszej szkoły pojechaliśmy autobusami do Torunia. Od 9 do 19 rozwiązywaliśmy wspólnie spektakularne zagadki i tajemnice matematyczne. Nie powiem, niektóre rzeczy były ciekawe, ale też nie za bardzo. Każdy po tych warsztatach od razu padał. Po powrocie, jak to większość nauczycieli określiło z wycieczki, a my tam się w sumie tylko uczyliśmy od razu był sprawdzian z Sopliców. Liczyłam na pozytywny stopień, bo przeczytałam 30 stronicowe streszczenie z pięć razy, wierzyłam w sprawiedliwość tego świata. Kolejny tydzień minął, a w następnym każdy żył półmetkiem. 

Nauczyciel, który zmienił wszystkoTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang