Rozdział dwudziesty trzeci. Branka.

371 45 625
                                    


Wiesz, nigdy nie wierzyłem w przeznaczenie, dopóki cię nie spotkałem(...) Potem zacząłem myśleć, że los nie może mieć tak wypaczonego poczucia humoru.

Alwyn Hamilton ,,Buntowniczka z pustyni"



Widzę, że się załamujesz

Utrzymam cię przy życiu

Jeśli pokażesz mi drogę

Na zawsze- i zawsze

Blizny pozostaną

Breaking Benjamin ,,Give Me a Sign"




Klitajmestra nie zareagowała radością, gdy jej szwagierka Anaksibia napisała do niej, że planuje odwiedzić ze swoimi dziećmi Mykeny. Ostatnie dwa lata były dla niej swego rodzaju odpoczynkiem od męża i jego rodziny. Czuła ulgę na myśl, że nie musi widywać znienawidzonego Agamemnona, przyglądać się jego twarzy, która przyprawiała ją o mdłości, nie musi zastanawiać się, czy nagle nie odwiedzi ich jego brat wraz z jej siostrą i będzie musiała patrzeć, jak ta zdrajczyni uśmiecha się i patrzy na człowieka, który nie był jej godzien. Świadomość, że Helena opuściła Menelaosa, a Agamemnon jest daleko i może nie wróci, była dla niej oznaką sprawiedliwości na świecie. Jedynym, co przypominało jej o przeszłości, były dzieci, ale na szczęście je łatwo było przekazać pod opiekę nianiek. Teraz zaś będzie musiała spoglądać w oczy kolejnej Atrydki, która uważała swoich braci za doskonałości i zapewne zgorszy się, jeśli zauważy, że bratowa nie tęskni za mężem. Nie mogła jednak przecież odpisać Anaksibii, że nie ma ochoty jej oglądać.

Gdy królowa Fokidy weszła do sali tronowej, Klitajmestra poczuła, że jej serce zastyga. Anaksibia ze swoimi ciemnymi, lekko kręconymi włosami, jasnozielonymi oczami i wyrazistymi rysami przypominała jej Agamemnona, człowieka, którego obraz Klitaja chciała zapomnieć. Co prawda, szwagierka emanowała energią i radością życia, uśmiechając się promiennie, podczas gdy jej brat zawsze był surowy i patrzący na ludzi z wyższością, to jednak tylko wzmacniało poczucie fałszu w sercu Klitajmestry.

— Witaj, droga Klitajmestro — powiedziała Anaksibia, podchodząc do tronu w towarzystwie służących i dwójki dzieci. Następnie zwróciła wzrok w stronę swoich bratanków i uśmiechnęła się czule. — A to są dzieciaczki moich braci, prawda? — zapytała i wyciągnęła ręce w ich stronę. — Ty jesteś Orestes, ty Elektra, pamiętam, że wyglądałaś prawie tak jak ja, a ty jesteś mała Chrysostemis, prawda? — Uścisnęła rączkę drobnej dziewczynki. — A to Hermiona, tak? Słowo daję, jesteś niezwykle podobna do mamy!

— Czy to dobrze? — spytała Hermiona. Była nieco zaniepokojona, chociaż jednocześnie zrobiło się jej ciepło na sercu.

— Oczywiście, moje kochanie, twoja biedna mama ma moją szczerą sympatię, zawsze staję w jej obronie — zapewniła Anaksibia.

Klitajmestra cicho prychnęła. Oczywiście, że Anaksibia darzyła życzliwością Helenę, w końcu ta z własnej woli poślubiła jej brata, a królowa Fokidy była zbyt próżna, by uwierzyć, że jakaś kobieta mogłaby porzucić kogoś z jej rodu.

— A to moje dzieci. — Ana wskazała na sześcioletniego chłopczyka stojącego przy niej i dwuletnią dziewczynkę w ramionach piastunki. Oboje mieli śniadą cerę i gęste ciemne włosy. — Pylades i Astydameja. Przywitajcie się.

Mały książę podszedł nieśmiało do swoich kuzynów i podał każdemu rękę, a jego mała siostrzyczka, widząc, że matka poświęca uwagę innym dzieciom, zaczęła krzyczeć i się wiercić.

Grecy i TrojanieWhere stories live. Discover now