Rozdział dziewiąty. Początek końca.

460 68 749
                                    


Dwie rzeczy są większe od innych na świecie. Jedną z nich jest Miłość, a druga to Wojna.

 Riduyard Kipling


Chyba lubiłem to jak znieczuliłaś ten mój ból

Teraz dzień krwawi, aż po sam zmrok

A ciebie tu nie ma, żeby pomóc mi przez to wszystko przejść

Zmniejszyłem czujność, a potem wyrwałaś się

Byłem przyzwyczajony do bycia kimś, kogo kochałaś

Lewis Capaldi ,,Someone you loved"

(Chcę tylko powiedzieć, że chociaż niektóre piosenki wybierałam dość długo, tak ta musiała się tu pojawić od samego początku i nawet inspirowałam się nią przy niektórych opisach, więc bardzo polecam ją przesłuchać)


Menelaos przekroczył bramy Sparty w melancholijnym nastroju. Odetchnął z ulgą, gdy udało mu się opuścić Kretę. Tragiczny i gorzki koniec życia jego dziadka i wuja przygnębiły go i sprawiły, że zwątpił w możliwość ucieczki przed przeznaczeniem i wybrania własnego losu. Powtarzał sobie, że Katreus odtrącając dzieci, sam przygotował swój koniec, tak jak Edyp, uciekając z Koryntu, jednak nie podnosiło go to na duchu. Miał wrażenie, że przesiąknął grobową atmosferą Krety, która lata świetności miała za sobą. Czasy, gdy Minos był największym władcą i dyktował warunki całej Achai, minęły. Król umarł, jego nieśmiertelna żona Pazyfae wróciła do pałacu swojego ojca Heliosa, a ich dzieci i wnuki poumierały lub opuściły wyspę, jakby coś zmuszało ich do ucieczki. Pozostał tam jedynie Idomeneus ze swoją żoną i małym synem, dumny ze swojego dziedzictwa i wierzący, że status króla Krety czyni go kimś wyjątkowym. Śmierć krewnych i związana z nią mroczna przepowiednia w ogóle go nie martwiły.

Menelaos pocieszał się tym, że nawet jeśli pochodzi z dwóch fatalnych rodów, to jemu udało się uniknąć losu reszty rodziny. Miał żonę, która go kochała, i córkę, która w przyszłości zostanie królową Sparty i żadne przeklęte dziedzictwo jej tu nie dotknie. Za chwilę znowu je zobaczy i zapomni o pogrzebach, wróżbach i ojcobójstwach.

Wszedł do spartańskiego pałacu, nawet nie zauważając tajemniczych spojrzeń części służby, a nawet jeśli, przypisywał je plotkom o śmierci swojego dziadka. Skierował się w stronę komnat kobiecych, mając nadzieję, że wcześniej nie wpadnie na księcia Parysa. Musiał być miły dla gościa, ale przychodziło mu to z wielkim trudem.

Otworzył drzwi do przestronnej, jasnej komnaty, w której zazwyczaj Helena spędzała większą część dnia. Zastał tam jednak tylko teściową w otoczeniu kilku służących. Na jego widok Leda natychmiast podniosła się i podbiegła ku niemu z pobladłą twarzą.

— Witaj, pani — powitał ją Menelaos. — Gdzie są Helena i Hermiona?

— Czy nikt ci nic nie powiedział? — zapytała drżącym głosem królowa wdowa.

— O czym miano mi powiedzieć? Przecież dopiero wróciłem — zdziwił się Menelaos. Nie rozumiał zachowania Ledy. Zawsze wydawała mu się chłodną, opanowaną kobietą, która z godnością i spokojem przyjmuje każdą sytuację. Helena opowiadała mu, że jej matka płakała po śmierci Tyndareosa, ale podczas pogrzebu zachowywała się spokojnie i poświęcała uwagę przybyłym gościom. Co musiało się stać, że została wyprowadzona z równowagi?

— Heleny nie ma! — krzyknęła z rozpaczą Leda. — Nie ma jej!

— Jak to nie ma? — wykrztusił Menelaos, wpatrując się w nią z niedowierzeniem. — Czy ona... zachorowała?

Grecy i TrojanieDonde viven las historias. Descúbrelo ahora