Rozdział pięćdziesiąty pierwszy. Czarny dzień.

266 37 545
                                    


Niech długość Was nie przeraża  - rozdział jest dłuższy niż ostatni, ale głównie wydłuża go notka na około 2 tysiące słów!


Kiedy będziesz kroczył przez świat, będę światłem u twego boku, stałym gruntem pod twoimi stopami, siłą, która trzyma miecz w twoich dłoniach. Jesteśmy połączeni. Jesteśmy ponad przysięgą.

Cassandra Clare ,,Mechaniczna księżniczka"


A jeśli dziś powinniśmy umrzeć, to powinniśmy umrzeć razem

Wznieśmy wina kielich, po raz ostatni

Wzywając ojca, och, przygotuj się, bo będziemy

Patrzeć, jak płomienie płoną na górskim zboczu,

Zniszczenie wzlatuje w niebo

Teraz widzę ogień, w środku Góry,

Widzę ogień, palący drzewa

I widzę ogień, drążący dusze,

Widzę ogień, jak krew w wietrze

I będę mieć nadzieję, że mnie zapamiętasz

Ed Sheeran ,,I see fire"



Hektor zmrużył oczy przed nadmiarem słońca. Gorące dni nie były dobrymi momentami na walkę zbrojną, ale wczoraj ustalili z ojcem i dowódcami, że dopóki armia Greków jest zubożona, powinni korzystać z okazji i atakować w każdej chwili. Zastanawiał się, czy Achilles byłby zadowolony, wiedząc, jak wielką wagę przykładano do jego obecności.

,,Jaka to ironia losu" pomyślał. ,,Tak naprawdę nie znam tego człowieka, nigdy z nim nie rozmawiałem, ale dążę do tego, aby pozbawić go życia, właśnie jego."

Postanowił zapomnieć o wyrzutach sumienia i dać się porwać wirowi bitwy. Na żal i rozterki moralne będzie miał czas później. Teraz musiał skupić się na byciu tu i teraz, na umykaniu przed spadającymi ciosami i precyzyjności w zadawaniu ran ludziom, którzy nigdy nie uczynili mu krzywdy.

W pewnym momencie jednak jego wzrok przykuł jeden element. W oddali widział człowieka ubranego w pełną zbroję ze znakiem Tesalczyków. Najwidoczniej Achilles wybaczył swoją obrazę i wrócił na pole walki.

,,Muszę spróbować go powalić, zanim Parys go dostrzeże" postanowił sobie książę. ,,Jest tchórzliwy, ale na tyle szalony, by się na to poważyć."

Krzyknął do swoich ludzi, dyktując im sposób atakowania i szyku, po czym pobiegł w kierunku zasłoniętego mężczyzny. Ich miecze zetknęły się ze sobą. Hektor przez chwilę miał wrażenie, że Achilles zadrżał ze strachu, ale uznał to za wytwór własnej wyobraźni.

Nie mógł odmówić przeciwnikowi siły i tężyzny fizycznej. Naramienniki opinały mocno muskularne ramiona, które machały energicznie, aby zadać Hektorowi klęskę. Wojownik był silny i szybki, wielokrotnie uderzał księcia tak mocno, że ten prawie upadał, a przed jego ciosami uciekał zwinnie i prędko. Hektor mógł liczyć jedynie na drobne draśnięcia jego odsłoniętych rąk.

Jako człowiek obeznany ze sztuką wojenną, Trojanin zauważył jednak, że siła mężczyzny może przykrywać jego brak sprytu i opanowania. Ciosom Achillesa brakowało precyzji i rozwagi, często były zbyt szybkie i gwałtowne. Hektor postanowił wykorzystać to na niekorzyść przeciwnika. Zwolnił i osłabił swoje uderzenia tak, by go zmylić, a przy tym jednocześnie nie opaść z sił i nie dać się zabić. Wkrótce zauważył, że jego rywal także uderza ze znacznie mniejszą zapalczywością, jakby się uspokoił i stracił obawy wobec drugiego mężczyzny. Wtedy Hektor nagle chwycił go za ramię i pewnym ruchem odpiął fragment zbroi. Potem wbił miecz w jego brzuch. Achilles wydał z siebie głośne jęknięcie, wyduszając z siebie życie.

Grecy i TrojanieWhere stories live. Discover now