Rozdział dwudziesty dziewiąty. Pod opieką eryni.

355 42 743
                                    


Nikt nie jest zły(...) Wszyscy jesteśmy ofiarami ofiar.

Katarzyna Bonda ,,Florystka"


Tak wiele utraciłam i tak wiele razy mnie urażono

Moja złość stała się stopniami na schodach do poniżenia

Niech wszystko wokół nas spłonie

Niech okrutni zjedzą sprawiedliwych

Niech grzech, w którym się pławimy, utopi nas

Niech świat się rozpadnie

W pył

Nic innego się nie liczy

Tylko my

Miracle of Sound feat. Karliene ,,Only Us"


Klitajmestra wróciła do Sparty po zaledwie kilkumiesięcznej nieobecności, by uczestniczyć w pogrzebie Ikariosa, ojca Penelopy, jednak miała wrażenie, że od jej ostatniego pobytu w ojczyźnie minęły wieki. Zawsze uważała to miasto za swój dom, nawet jeśli nie umiała porozumieć się z rodziną, nawet wówczas, gdy na tronie zasiadł tu przedstawiciel znienawidzonego przez nią rodu. Teraz jednak czuła się w Sparcie obco. Może wynikało to z tego, że w królestwie nie było już nikogo z jej rodziny. Ojciec i matka zamienili się w proch. Kastor i Polluks nigdy nie wrócą z brzegów Troi, a jeśli los okaże się łaskawy, Helena także nie postawi już stopy na greckiej ziemi. Świat, w którym Klitaja razem z rodzeństwem biegała wzdłuż rzeki Euratos, a potem wracała do domu i siadała na kolanach ojca, minął na zawsze.

Być może jednak powód jej obcości był jeszcze inny. Przez lata wizyty w Sparcie były dla niej wytchnieniem od nieszczęśliwego, pełnego upokorzeń życia w Mykenach. Teraz już tego nie potrzebowała. Miasto, którego nienawidziła, bo to tam żyła z mężczyzną, który całkowicie ją zniszczył, i dziećmi, do których urodzenia ją zmuszono, znów stało się dla niej miejscem nadziei i spokoju. Miała tam człowieka, który ją kochał i którego ona kochała. Każdego dnia szukała okazji, by móc spotkać się i porozmawiać z Ajgistem, a gdy w pobliżu nie było służby i dzieci, objąć go i pocałować. Każdej nocy odwiedzała go w jego komnacie, nawet jeśli zbliżenia nadal były dla niej trudne i wstydliwe. Wiedziała, że jest zbrukana, naznaczona na zawsze, że przez Agamemnona i jego brutalność, nie może w pełni cieszyć się byciem z mężczyzną, którego obdarzyła uczuciem, ale robiła wszystko, co w jej mocy, by Ajgistos niczego się nie domyślił i wierzył, że kochanka namiętnie go pożąda. Później, gdy leżeli przytuleni do siebie, czuła się już znacznie lepiej, bezpieczna i chciana. Nigdy nie przyznałaby się nikomu do swojej ,,niepełności", ale powtarzała sobie, że sama przed sobą nie powinna się jej wstydzić. Nie uczyniła nic, by zrazić Ajgista, poddawała mu się, bo chciała go uszczęśliwić. Jej miłość była czysta i bezinteresowna, nie potrzebowała żadnej żądzy. Przecież Agamemnon pragnął i brał do łoża dziesiątki służek, a wątpiła, by był zdolny do kochania kogokolwiek. Helena wkrótce po swoim małżeństwie próbowała się jej zwierzyć ze swojego pożycia, opowiadając z blaskiem w oczach, że ,,Nie spodziewałam się, że to może być takie piękne", co nie przeszkodziło jej porzucić Menelaosa. Ona sama jak przez mgłę pamiętała, że gdy była żoną Tantala, obcowanie z nim sprawiało jej przyjemność, a przecież nie żywiła do niego ani w połowie tak silnych uczuć, jak do Ajgista.

Tęskniła za kochankiem, ale powtarzała sobie, że następnego ranka ruszy z powrotem do Myken. Podczas pogrzebu nie myślała o płonącym ciele wuja ani hymnach do bogów śmierci, ale wyobrażała sobie moment, gdy znów znajdzie się sam na sam z ukochanym i będzie mogła poczuć, że ktoś jej potrzebuje.

Grecy i TrojanieWhere stories live. Discover now