Rozdział czterdziesty piąty. Chwile szczerości.

408 40 842
                                    


Edit u góry powstał na bazie obrazu Johanna Tischbeina ,,Menelaus und Helena".

Proszę o trochę miłości dla tej grafiki, dawno nie byłam tak wizualnie dumna z czegoś :)

Ten rozdział jest nieco dłuższy niż poprzednie, więc zrozumiem, jeśli ktoś z Was będzie czytał na raty :)


Czasem człowiek dokonuje w życiu wyboru, a czasem to wybór stwarza człowieka.

Gayle Forman ,,Zostań, jeśli kochasz"


Wszystko jest ciemne

To więcej, niż możesz znieść

Ale łapiesz promienie słońca

Świecące

Świecące na twoją twarz

Twoją twarz

Och, jesteś w moich żyłach, nie mogę sie ciebie pozbyć

Och, jesteś wszystkim, co smakuję, w nocy w moich ustach

Och, uciekłaś, bo nie jestem tym, czego szukałaś

Och, jesteś w moich żyłach, nie mogę sie ciebie pozbyć

Andrew Belle ,,In my veins"


Kressyda delikatnie stąpała po piasku. Starała się nie szurać sandałami, bojąc się, że mimo późnej pory jeden z wojowników lub służących może ją zauważyć. Od czasu do czasu rozlegał się szum wiatru lub skrzekot nocnych ptaków, co na tle cichej nocy wzbudzało w niej niepokój. Dobrze, że przynajmniej niebo było rozgwieżdżone i oświetlało jej drogę.

Gdy znalazła się w docelowym miejscu, ostrożnie wyciągnęła rękę i odsunęła wejście do namiotu. Serce uderzało jej mocno pod suknią. Modliła się, by nie ukazał jej się jakiś niewolnik, który potem rozpowiedziałby wszystko jej ojcu. Na szczęście, ledwo przekroczyła próg, ujrzała przed migoczącą w blasku świecy twarz Diomedesa.

— Nikt cię nie widział? — zapytał młodzieniec i ujął ją za ręce.

— Chyba... nie — wydusiła Kressyda.

Oczywiście, w czasie choroby Diomedesa nie zdołała ukryć przed ojcem swojego niepokoju i specjalnej troski o rannego. Kalchas domyślił się, że jest w nim zakochana, ale ze względu na stan mężczyzny łaskawie nie odzywał się i zapewne czekał, aż książę zadeklaruje się i albo oficjalnie odtrąci jego córkę albo poprosi o jej rękę. To pierwsze oczywiście w ogóle nie wchodziło w rachubę. Para spotykała się codziennie, wymieniając pocałunki i uściski, a dzisiejszego popołudnia zapędzili się w tym tak dalece, że musieli odrywać się od siebie, zanim ktoś by ich przyłapał i powiadomił o wszystkim zaniepokojonych rodziców.

— Pożądam cię tak mocno, że zapominam o całym świecie, najdroższa — wyszeptał wtedy Diomedes wprost do ucha wybranki.

— Ja ciebie też bardzo — odpowiedziała cicho Kressyda. Na myśl o ukochanym krew pulsowała jej mocniej i tym razem nie musiała się do niczego zmuszać. — Chcę należeć tylko do ciebie.

— Obawiam się, że w tej chwili nie jest to najlepszym pomysłem. — Diomedes odsunął od niej ręce. — Ale jeśli po zmroku zechcesz mnie odwiedzić, będę uradowany.

Grecy i TrojanieWhere stories live. Discover now