Rozdział dwudziesty piąty. Sąd bogów, część 1.

343 47 666
                                    


Zdradzą miłosnych mąk najwięcej

Łzy przelewane po kryjomu.

Lecz ten w najsroższej jest udręce,

Kto się wyżalić nie ma komu!

,,Księga Tysiąca i jednej nocy" - ,,O trojgu nieszczęśliwie zakochanych"


Tylko szept
Przed chwilą opuszczonych miast,
Tylko przez rozbite okno śpiewa wiatr.

Taki stał się mój świat,
Jak wrócić, kiedy każda z dróg prowadzi do twych rąk i ust?

Iść bez ciebie znaczy
Iść w bezdroża,
Gdzie nic, prócz pustych serc,
Już nas nie spotka
I płonący piach dotyka płuc,
A do źródła tysiąc mil.
Wróć raz jeszcze

Sylwia Grzeszczak feat. Mateusz Ziółko ,,Bezdroża"



Helena siedziała oparta o ramę łoża i z trudem łapała oddech. Bolało ją całe ciało, zmiana pozycji przychodziła jej z trudem, a jej łono pozostawało napięte. Najgorsze było jednak to, co dręczyło jej duszę.

— Jestem okaleczona... — wydusiła, z trudem łapiąc oddech. — Nie jestem pełną kobietą.

Nigdy nie przypuszczała, że spotka ją właśnie coś takiego. Przed porodem bała się bólu, śmierci swojej lub dziecka, ale nie tego, że oboje wyjdą z tego cało, ale za cenę jej płodności.

Już od kilku dni dręczyły ją ogromne skurcze i spodziewała się rozwiązania w każdej chwili, a wczoraj wieczorem przy kąpieli chwycił ją kolejny, najgorszy paroksyzm bólu i nie było wątpliwości, że już nadszedł czas. Początkowo powtarzała sobie, że to się zaraz skończy, a ona zapomni o wszystkim, gdy zobaczy swoje maleństwo, ale poród coraz bardziej się wydłużał, a uspokajające słowa matki i służek zamieniały się w dziwną ciszę. W końcu musiały wyznać jej, że dziecko nie chce wyjść i życie ich obojga jest narażone. Wezwano dodatkową akuszerkę z miasta, a służące zaczęły wznosić modły do Hery, Hestii, Ajlejtyji[1] i Artemidy[2]. Poród trwał całą noc i świtało już, gdy położna zdecydowanym ruchem wyciągnęła dziecko z łona Heleny, oznajmiając, że urodziła się dziewczynka oraz że ona i jej matka przeżyją. A zaraz potem, że młoda matka z powodu silnego krwawienia nie będzie już mogła więcej rodzić.

Helenę ogarnęła dzika rozpacz, tak że nawet nie zainteresowała się nowonarodzoną córką. Bezpłodność była hańbą, znakiem braku łaski bogów. Kobieta, która nie mogła zajść w ciążę, nie była w pełni kobietą.

— Kochanie, wiem, że jesteś nieszczęśliwa, ale tak się czasem dzieje, to nie jest nic niezwykłego — powiedziała łagodnie Leda i pogłaskała córkę po ręce. — Pomyśl, ja też nie urodziłam kolejnych dzieci po tobie i bliźniakach. Może także stałam się niepłodna, ale nikt tego nie zauważył?

— Ty urodziłaś czworo dzieci, w tym następców tronu, a ja tylko jedno załkała Helena.

— Którzy ostatecznie nie objęli tego tronu — przypomniała matka. — Ty mogłaś zostać królową Sparty. Nie ma powodów, by to samo nie spotkało twojej córki.

Helena milczała. Była tak pochłonięta utratą szansy na posiadanie gromadki dzieci, że nie myślała nawet o tym, które już istniało. Ból cielesny dodatkowo też wzmagał jej zniechęcenie i poczucie beznadziei.

Ktoś zapukał do drzwi i Leda podniosła się, by je otworzyć. Po chwili odezwała się do Heleny:

— Twój mąż pragnie cię zobaczyć. Wpuścić go?

Grecy i TrojanieWhere stories live. Discover now