29.

797 63 26
                                    

26 kwietnia 2019 - piątek

Dzisiejszego dnia Jimin wstał przed godziną dziewiątą na zakończenie roku szkolnego. Było to równoznaczne z ukończeniem liceum oraz zaczęciem nowego, bardziej poważnego etapu w życiu. Był z tego powodu poniekąd szczęśliwy, ponieważ czasów szkolnych nie wspominał dobrze, miał z nich niewielką ilość pozytywnych wspomnień, a z tego długiego oraz męczącego okresu czasu najbardziej utkwiły mu w głowie same nieprzyjemne, krzywdzące sytuacje, których nie potrafił zostawić za sobą i rzucić w niepamięć. Oprócz tej emocji towarzyszył mu również strach powiązany z niepewnością, których przyczyną były wszelkiego rodzaju zmiany oraz nieprzewidywalna przyszłość. Jednak w tym momencie nie chciał za bardzo się tym przejmować, ponieważ jego głównym celem było jak najlepsze wykorzystanie długo wyczekiwanych wakacji i skupienie się na teraźniejszości. Blondyn nigdy nie był typem osoby, która wybiegała zbyt daleko w przyszłość, wierzył, że od tego co stanie się za dłuższy lub krótszy okres czasu zależy przede wszystkim od tego, jakie wybory podejmie w chwili obecnej. Dlatego docenianie każdej najmniejszej rzeczy nawet w najgorszym dniu było dla niego niezwykle ważne. 

Tak naprawdę wybieganie za bardzo w przyszłość czy życie przeszłością było czymś bezcelowym, co sprawiało, że spora część osób niespodziewanie oraz bez pełnej świadomości traci najlepsze momenty, które przynosi im teraźniejszość.

Jimin był zdania, że zostało mu jeszcze trochę czasu na podjęcie ważnych dla niego decyzji. Teraz chciał po prostu dobrze się bawić, spędzać swoje ostatnie beztroskie dni w najbardziej odpowiedni dla niego sposób i jednocześnie poukładać cały bałagan, który obecnie, nieustannie się wokół niego tworzył, zanim całkowicie postanowi wkroczyć w świat dorosłych.

Piątkowy poranek był naprawdę ciepły. Jimin przekonał się o tym po kilku minutach od wyjścia z domu, gdy przez ciemny garnitur oraz dopasowane do niego długie spodnie zrobiło mu się naprawdę duszno. Chłopak zapełnił swoje policzki powietrzem, po czym wypuścił je ze świstem. Swoją prawą ręką poluzował ciemny krawat, który w tej chwili za bardzo ściskał jego szyję oraz powodował lekki dyskomfort. Następnie sięgnął palcami do czarnej, idealnie dopasowanej marynarki marynarki i zwinnie rozpiął w niej guziki. Grzywkę zaczesaną miał do góry, by coraz dłuższe włosy nie przysłaniały mu widoku, tym razem jego przedziałek znajdował się po lewej stronie, a uszy (jak prawie każdego dnia) przyozdabiały srebrne kolczyki.

Jasnowłosy szedł z lekkim uśmiechem na ustach w stronę budynku, w którym miał pojawić się po raz ostatni, lecz jego uśmiech zniknął tak szybko, jak tylko się pojawił. Głównym i jedynym powodem tego był cholerny Kim Taehyung, przez którego blondynowi ugięły się kolana, a na sam jego widok zakręciło mu się w głowie. Jimin za każdym razem tracił dech w płucach, przez jego niesamowite piękno, jednak tym razem miał wrażenie, że przeszedł on nawet samego siebie.

Powietrze wokół blondyna zrobiło się rzadsze, a temperatura podwyższyła się nagle o kilka kolejnych stopni. To sprawiło, że nagle zaschło mu z wrażenia w gardle. Serce natychmiastowo stanęło mu w piersi, jakby zaprzestało wykonywania swoich określonych funkcji, a jedyną rzeczą na jaką chłopak miał w tym momencie ochotę to zdjęcie z siebie zbędnych ubrań (jakkolwiek dwuznacznie by to nie brzmiało), ponieważ czuł jak jego ciało płonie żywym ogniem.

Jimin wziął kilka głębokich wdechów, by trochę rozluźnić swoje spięte mięśnie. Oblizał spierzchnięte usta, poprawił ciemną marynarkę i z niezwykle głośno bijącym sercem oraz wysoko podniesioną głową ruszył przed siebie. Jego dłonie lekko drżały, lecz starał się to ukryć i nie dawał niczego po sobie poznać. Próbował zachowywać się normalnie i to wcale nie tak, że miał ochotę zacząć krzyczeć, przez fakt, iż Kim Taehyung był pieprzonym ideałem, którego stworzył chyba sam Apollo.

be quiet... || vminWhere stories live. Discover now