45.

395 47 14
                                    

18 czerwca 2019 - wtorek

- M-mamo? Gdzie jesteś? - odezwał się wprost do słuchawki. Jego głos drżał i był niezwykle słaby, co spowodowało, że załamał się od razu wraz z wypowiedzeniem pierwszego słowa. Łzy ściekały mu niekontrolowanie po policzkach, moczyły twarz oraz rozpaloną skórę na szyi, po czym spływały swobodnie w dół na ubrania. Nogi całe mu się trzęsły, jakby były zrobione waty - zbyt wątłe, by utrzymać cały ciężar ciała blondyna i jednocześnie zbyt ciężkie by mógł wykonywać nimi chociaż minimalne ruchy. Blondyn miał przeczucie, że za moment nagle się pod nim ugną, a on zderzy się boleśnie z twardą, drewnianą podłogą.

- Jimin, skarbie. Nie martw się. Wszystko ze mną w porządku. Jestem u cioci Sooyoung - starała się mówić spokojnym oraz opanowanym tonem głosu. Jednak chłopak od razu zorientował się, że brzmi on nienaturalnie i dało się usłyszeć w nim wiele negatywnych emocji, które wprawiały blondyna w jeszcze większym niepokój.

- Dlaczego... dlaczego nic nie powiedziałaś? Co się stało? - zapytał płaczliwym, nie do końca wyraźnym tonem głosu, w którym tkwiła także nutka rozczarowania i złości. W samym czasie próbował zdusić w sobie szloch, który uniemożliwiał mu wyraźnie wypowiadać słowa.

- Porozmawiamy później. Posłuchaj mnie. Weź taksówkę i przyjedź do cioci, dobrze?  - zaproponowała, cały czas starając się nie rozkleić i trzymać nerwy na wodzy, lecz stan, w jakim był jej syn sprawiał, że łamało jej się serce, a zachowanie spokoju kosztowało ją naprawdę dużą ilość wysiłku. - Jimin? - powtórzyła z wyraźnym przejęciem w głosie, gdy nie usłyszała żadnej odpowiedzi z ust jasnowłosego.

- D-dobrze - zdołał wydusić z siebie i zakończył połączenie drżącymi, lekko sztywnymi dłońmi. Ta rozmowa miała go uspokoić, lecz jedynie pogorszyła jego dotychczasowy stan.

Jimin oparł się na moment o najbliższą ścianę. Miał podwyższone tętno. To z kolei sprawiło, że nagle zaczęło mu piszczeć nieprzyjemnie w uszach. Ten irytujący dźwięk, w połączeniu z ciężkim biciem serca, który słyszalne było w jego bębenkach, niezwykle go irytowały oraz doprowadzały do istnego szaleństwa. Oddech chłopaka był płytki i urywany, głównie przez donośny płacz oraz utratę kontroli nad własnym ciałem. Co chwilę z jego ust wyrywały się głośne, ciężkie do określenia dźwięki, które odbijały się echem po pustym pomieszczeniu.

Blondyn starał się trochę uspokoić poprzez wykonywanie głębokich wdechów, co w pewien sposób mu pomagało. Jednak tylko na krótką chwilę, ponieważ po kilkunastu sekundach znowu wracał do poprzedniego stanu. Lecz musiał chociaż spróbować ponownie nad sobą zapanować; wiedział, że zanim ponownie wyjdzie z mieszkania musi się wziąć w garść.

Naprawdę nie chciał być w tym momencie sam. Pragnął tego, by ktoś przy nim był. By objął go swoimi ramionami i pozwolił, bez żadnego zawahania, wypłakać mu się w swoje ramię, bez zadawania żadnych niepotrzebnych pytań. Ale z drugiej czuł pewnego rodzaju ulgę, iż nikt nie musiał patrzeć na niego, podczas najgorszego możliwego stanu, w jakim się znajdował. To zawsze sprawiało, że czuł się upokorzony, gdy jakaś osoba musiała oglądać go w najtragiczniejszych momentach, podczas największych załamań, gdy lądował na dnie czarnej, niekończącej się otchłani.

Po kilkunastu minutach jasnowłosemu udało się zapanować nad pewną częścią kumulujących się w nim emocji, przynajmniej na tyle, by był w stanie wykonywać chociaż najprostsze czynności. Pomimo tego, że momentami miał ochotę wybuchnąć płaczem, z czym bardzo dzielnie walczył, udało mu się zebrać wystarczającą ilość siły, by zadzwonić po taksówkę. A nim zdążył się obejrzeć, siedział już wygodnie we wnętrzu pojazdu, obok mężczyzny w średnim wieku.

be quiet... || vminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz