Rozdział VI

23.3K 1K 400
                                    

Draco

Co ta wredna flądra mi zrobiła?!? Stałem przed lustrem, gapiąc się na swoje odbicie i przeklinając w duchu pomysłowość Cassidy. Przez cały ranek próbowałem zmyć to coś, ale Victoria nie była głupia. Za każdym razem kiedy starałem się to zrobić, kolor stawał się jeszcze bardziej rażący.

- Niech cię szlag! - warknąłem w przestrzeń. Nie tracąc czasu wyszedłem ze swojego dormitorium i ruszyłem w stronę Wielkiej Sali. Ludzie rzucali mi ukradkowe spojrzenia, którym towarzyszył chichot, ale miałem to w dupie. Stanąłem przed wejściem do sali. Przedstawienie czas zacząć - przebiegło mi przez myśl. Wszedłem do środka.

Victoria

Rozmawiałam właśnie z Blaise'am, kiedy moich uszu dobiegł głośny śmiech. Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, że to Malfoy właśnie wszedł do Wielkiej Sali.

- ON MA RÓŻOWE WŁOSY! - ryknął ktoś, a po pomieszczeniu potoczył się jeszcze głośniejszy śmiech. Spojrzałam na blondyna. Blondyna, którego włosy miały teraz jaskrawy odcień różu, którego nie powstydziłaby się nawet ta idiotka Astoria Greengrass.

- DOBRA ROBOTA, CASSIDY! - wrzasnął Potter na całą salę, prawie płacząc ze śmiechu. Pansy oczywiście o wszystkim mu opowiedziała. Wyszczerzyłam się do niego i poczułam coś na kształt sympatii do tego zielonookiego bruneta.

- Ty wredna, ślizgońska... - Malfoy wreszcie doczłapał się do stołu ślizgonów. Jego wywody przerwali jednak Pansy i Blaise, którzy aktualnie leżeli na stole rycząc ze śmiechu. Draco poczerwieniał ze złości, a purpura pięknie współgrała z kolorem jego włosów.

- Przez cały ranek próbowałem to zmyć, ty niewdzięcznico! - wydzierał się dalej, a ja powstrzymywałam się, żeby nie zabić śmiechem wszystkich w promieniu 5 kilometrów. Cała sala przysłuchiwała nam się z zaciekawieniem.

- Widzisz Malfoy... - w duchu pogratulowałam sobie pomysłowości - im bardziej będziesz się starał zmyć tą farbę, tym ona będzie bardziej różowa - powiedziałam z kpiącym uśmiechem. Teraz już nikt nie powstrzymywał śmiechu. Dumbledore ocierał łzy i nawet Snape chrząkał w rękaw, by ukryć rozbawienie. Ignorując wszystkich wstałam od stołu i ruszyłam w stronę wyjścia, odprowadzana oklaskami uczniów. Oczywiście Malfoy powlókł się za mną.

Draco

Co ona sobie myśli?! Co za wredna... Ugh! Już ja jej pokażę! Niech no ją tylko dogonię. Co za upokorzenie!!

Ruszyłem za Victorią, która znikała już za zakrętem. Złapałem ją za ramię i docisnąłem ją do ściany, ignorując okrzyki bólu dobiegające z jej ust. Ust, które tak nieziemsko całowały... Ogarnij się Malfoy! Warknąłem na siebie w myślach.

- Draaaaco, czy coś się stało? - zignorowałem dreszcze, które przebiegły przez moje ciało, kiedy wymówiła moje imię.

- Odkręć to! Natychmiast! - syknąłem, jeszcze bardziej zirytowany jej drwiącym uśmiechem.

-Ależ po co? Do twarzy ci z różowym - wymruczała jak kocica, ale zdradził ją złośliwy błysk w szmaragdowych oczach.

- Ale wiesz co? Jest coś, co mógłbyś dla mnie zrobić - powiedziała, uśmiechając się jeszcze szerzej.

- Ach tak? Co? - zapytałem, pochylając się i znacząc jej szyję delikatnymi pocałunkami. Myślałem, ze tym ją przekonam. Oh jak bardzo się pomyliłem.

- Błagaj Malfoy, błagaj na kolanach - szepnęła mi do ucha.

- Nigdy w życiu !!!! - wrzasnąłem na cały korytarz. Zwinnie wywinęła się z mojego uścisku i ruszyła do dormitorium.

- To trudno, Różowy Smoku - powiedziała na odchodne i zaśmiała się dźwięcznie. Stałem tam jeszcze długo, po czym z nową energią ruszyłem do naszego wspólnego pokoju. Podałem hasło i skierowałem się do mojego dormitorium, ignorując rozwaloną na kanapie Cassidy, która czytała książkę i popijała Ognistą Whiskey.

Jeszcze zobaczymy kto będzie się śmiał ostatni. Z tą myślą ruszyłem by przygotować się do dzisiejszych lekcji.


Draco Malfoy - inna historiaWhere stories live. Discover now