Rozdział XV (II cz.) - Wielki mały rozpierdziel, czyli święta po ślizgońsku

7.8K 402 45
                                    

Victoria

- Cassidy, Zabini, wy cholerne sieroty! Co wy narobiliście?! - wrzasnęła Pansy na widok zadymionej kuchni. Dziewczyna zostawiła mnie i Blaise'a na chwilę samych, bo malutka Lily zaczęła płakać. Nie moja wina, że mój kuzyn jest kompletnym idiotą i "niechcący" przypalił świątecznego indyka

- Victoria! I ty przeciwko mnie! - krzyknęła, a ja siłą woli powstrzymałam się od wybuchnięcia śmiechem.

- Pansy słoneczko, mówiłam temu deklowi, żeby nie machał tak tą różdżką, ale nie słuchał! - skłamałam na poczekaniu, by uniknąć gniewu mojej przyjaciółki. Co jak co, ale kiedy pani Potter wpadała w szał, najlepiej było uciekać gdzie pieprz rośnie. Tak naprawdę, to rzucaliśmy w siebie dla żartu różnymi, głupimi zaklęciami i jedno z nich niestety trafiło w piekarnik. Czarnoskóry popatrzył na mnie z niedowierzaniem i pokazał mi kilka obraźliwych gestów, od których dostałam napadu śmiechu.

- BLAISE!!!! - ryknęła Pansy, a ja czy prędzej ewakuowałam się z kuchni, zostawiając kuzyna na pastwę ślizgonki. Wparowałam do salonu i walnęłam się na kanapę, kładąc nogi na kolanach Harry'ego. Brunet spojrzał na mnie z rozbawieniem.

- Ty podstępna żmijo, zgoniłaś wszystko na biednego Diabełka - powiedział z udawanym przejęciem, a ja wybuchnęłam śmiechem - Jeżeli coś mu się stanie, Ginny cię zamorduje! - złapałam się teatralnie za serce, po czym udałam, że zemdlałam.

- Któraaaa goooodzinaaa? - zapytałam, ziewając przeciągle. Brunet spojrzał na zegarek, zapięty na jego prawym nadgarstku - Za dziesięć trzecia - Poderwałam się gwałtownie do pozycji siedzącej i rzuciłam się do drzwi.

- Matko, tak późno?! Muszę lecieć, mam przecież jeszcze tyle do zrobienia! - wyszłam z mieszkania państwa Potterów i teleportowałam się do swojego mieszkania w Szkocji. Męczyło mnie to ciągłe przemieszczanie się i coraz częściej zastanawiałam się nad zamieszkaniem w Londynie, tak jak dawniej. Nie chciałam jednak zostawiać Ellie samej. Przywiązałam się do tej dziewczyny. W tym roku Wigilię spędzaliśmy u.... Malfoya. Chłopak zaskoczył mnie i moich przyjaciół, kiedy tydzień temu zaprosił nas na świąteczną kolację. Żadne z nas nie spodziewało się tego po nim, na czele ze mną, ale ostatecznie zgodziliśmy się i ucieszyliśmy na ten pomysł. Kiedy jeszcze uczyliśmy się w Hogwarcie, co roku spędzaliśmy Gwiazdkę gdzie indziej. Raz u mnie, raz u Blaise'a, potem u Pansy i Draco, a później od początku. To była taka nasza tradycja. Zdjęłam buty i szybko rzuciłam się do łazienki, bo miałam mało czasu na to, żeby się ogarnąć. Nalałam do wanny gorącą wodę i olejek kokosowy, po czym zanurzyłam się w niej z cichym jękiem. Wymoczyłam się w niej porządnie i pewnie jeszcze długo bym tam leżała, gdyby nie fakt, że na osiemnastą musiałam stawić się u Malfoya. Wyszłam z wody z grymasem niezadowolenia na twarzy i owinęłam się ręcznikiem. Dobranie odpowiedniego stroju zabrało mi dwie godziny, bo jak na złość wszystkie moje ciuchy stały się nagle nieodpowiednie, brzydkie lub stare. W końcu zdecydowałam się na czarne szpilki, tego samego koloru torebkę i granatową sukienkę przed kolano. Umalowałam się lekko i z rękami pełnymi toreb z prezentami teleportowałam się do Malfoy Manor. Chyba zaskoczyłam Malfoya, bo prawie upuścił talerz, który trzymał w rękach. Na mój widok wytrzeszczył oczy, ale już chwilę później opanował się.

- Co tak wcześnie Cassidy? Czyżbyś się za mną stęskniła? - zapytał kpiąco, odbierając ode mnie naręcze pakunków i kładąc je na krześle. Prychnęłam i rozejrzałam się dookoła, podziwiając wystrój salonu i zastawiony stół.

- No no Malfoy, widać, że się postarałeś. To miejsce wygląda zupełnie inaczej, niż kiedy byłam tu ostatnio - wypaliłam bez zastanowienia, po czym zasłoniłam usta dłonią, uświadamiając sobie jaki błąd popełniłam. Draco zmarszczył brwi i spojrzał na mnie przenikliwie.

- O czym ty gadasz? Przecież ty nigdy tutaj nie byłaś! Nie przed remontem Malfoy Manor! - powiedział podejrzliwie, nie spuszczając wzroku z mojej twarzy.

- Yy no tak, tak mi się tylko powiedziało - moje kłamstwo chyba nie było zbyt przekonujące, bo po chwili chłopak doskoczył do mnie i złapał mocno za nadgarstek. Syknęłam z bólu.

- Mam już tego dosyć. Najpierw Blaise, teraz ty. Dlaczego nikt nie chce mi do cholery powiedzieć, czego nie pamiętam?! - krzyknął głośno, a ja skuliłam się. Od ataku Notta bałam się za każdym razem, gdy ktoś robił się nerwowy. Moi przyjaciele wiedzieli o tym i nie reagowali na nic przy mnie zbyt gwałtownie. Moim ciałem wstrząsnęły dreszcze.

- Puść mnie - szepnęłam, bliska płaczu. W oczach Malfoya pojawił się błysk zrozumienia i już po chwili mój nadgarstek był wolny. Odsunęłam się od Dracona i pomasowałam bolącą rękę, starając się opanować.

- Boże, Cassidy. Zapomniałem, przepraszam - o dziwo, jego przeprosiny zabrzmiały całkiem szczerze. Machnęłam lekceważąco ręką i wyprostowałam się.

- Nic ci nie mówimy, bo tak będzie dla ciebie lepiej - powiedziałam zimno, wbijając w niego stalowy wzrok - Może kiedy już zabiję Notta odzyskasz wspomnienia, ale wątpię, czy to ci się spodoba - po mojej wypowiedzi zapadła krępująca cisza. Odchrząknęłam i podeszłam do stołu - Gdzie masz choinkę? Trzeba położyć gdzieś te prezenty - Draco zamarł i spojrzał na mnie dziwnie. Od razu domyśliłam się, o co chodzi - TY IDIOTO, NIE MÓW, ŻE ZAPOMNIAŁEŚ O CHOINCE! - wydarłam się licząc na to, że się mylę, ale chłopak nie zaprzeczył. Pacnęłam się w czoło, złapałam Malfoya za ramię i pociągnęłam go na zewnątrz. Na szczęście w ogrodzie przed jego domem rosło kilka jodeł.

- Ta - powiedziałam, wskazując palcem najładniejsze drzewko - No co się tak gapisz? Do roboty! - zagoniłam Dracona do pracy, a sama wróciłam do środka. Po chwili zastanowienia postanowiłam, że po prostu transmutuję wykałaczki w ozdoby świąteczne, zamiast ich szukać. Blondyn wniósł choinkę do środka, a ja podeszłam do niej i spojrzałam na nią krytycznym wzrokiem.

- Nada się - rzuciłam, kiwając głową z zadowoleniem - Tam masz ozdoby, zacznij od tej strony - wieszaliśmy bombki i łańcuchy w milczeniu, aż w końcu na stole została duża gwiazda. Byłam za niska, żeby wsadzić ją na czubek drzewka, ale uparłam się, żeby to zrobić. Chwilę stałam, patrząc bezradnie na wielką jodłę.

- Podsadzę cię - odezwał się Malfoy.

- Coo? - zapytałam nieprzytomnie, nie mając pewności czy dobrze słyszę.

- Głucha jesteś Cassidy? Wskakuj - powiedział spokojnie, po czym bezceremonialnie wziął mnie na barana. Pisnęłam zaskoczona, ale już po chwili uspokoiłam się. Teraz mogłam bez problemu założyć ozdobę na czubek. Wychyliłam się jeszcze trochę, by dosięgnąć i w końcu udało mi się. Niestety Malfoy stracił równowagę i już po chwili siedziałam na nim okrakiem, a chłopak rozcierał obolały tyłek.

- Cholera, Cassidy. Dupa mnie boli przez ciebie. Jesteś za ciężka - westchnął i przewrócił oczami. Zachichotałam i dźgnęłam go w brzuch.

- Uważasz, że jestem gruba? - zapytałam z udawanym oburzeniem.

- Nie wcale, tylko przy tobie wieloryb wygląda jak modelka - wybuchnęliśmy śmiechem. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, jak blisko mojej twarzy znajduje się jego twarz. Ku mojemu zdziwieniu chłopak nie odsunął się, a przybliżył jeszcze bardziej. Moje serce zabiło głośno, kiedy nasze oddechy zmieszały się ze sobą. Zamknęłam oczy.

- Eeee nie przeszkadzamy wam? Może przyjdziemy później? - odskoczyłam gwałtownie od Dracona i zarumieniłam się. W drzwiach stali moi uśmiechnięci od ucha do ucha przyjaciele.

- Tak, to znaczy nie! Malfoy, wstawaj do cholery! - syknęłam, a blondyn wstał i jak gdyby nigdy nic przywitał się z przyjaciółmi. Razem przenieśliśmy pakunki pod choinkę i wspólnie zasiedliśmy do stołu. Kolacja minęła nam na miłej rozmowie i zabawnych żarcikach. W końcu przyszedł czas na otwieranie prezentów. Kiedy w dłoni został mi ostatni pakunek już wiedziałam, od kogo on jest. Otworzyłam malutkie pudełeczko i zaniemówiłam.

Z racji tego, że już niedługo Boże Narodzenie, dodaję świąteczny rozdział. Postanowiłam również, że będę tytułować kolejne rozdziały, żeby nie było nudno (?) Nie próbujcie zrozumieć mojego toku myślenia, pozdrawiam i życzę miłej lektury. xoxo



Draco Malfoy - inna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz