Rozdział XII (III cz.) - Łat­wo jest poświęcić wszys­tko, gdy nie ma się nic

6.5K 372 65
                                    

Victoria

Skradałam się ciemnymi korytarzami, modląc się o to, by nikt się nie obudził. Miałam wrażenie, jakbym szła całą wieczność, a nie zaledwie chwilę. Rezydencja, w której tyle czasu ukrywał się Nott była wielka, opuszczona i zaniedbana, dlatego wydała mu się być najodpowiedniejszą. Nie wiedziałam, gdzie dokładnie się znajdowała, ale musiały być to obrzeża miasta, bo okolica była nadzwyczaj spokojna. W końcu udało mi się dojść do drzwi prowadzących do piwnicy. Pchnęłam je, a te otworzyły się przy akompaniamencie pisków i trzasków. Wstrzymałam oddech, czekając aż ktoś przyjdzie i mnie powstrzyma. Na szczęście nic takiego się nie stało. Stawiając ciche kroki zeszłam po schodach, szukając pomieszczenia, w którym przebywał Malfoy. W końcu znalazłam je i weszłam do środka, zawieszając w powietrzu kulę ognia, która skutecznie rozproszyła mrok. Nie zdążyłam się jednak rozejrzeć, bo jakaś siła cisnęła mną na ziemię wzbijając w powietrze chmurę kurzu, a czyjeś chłodne dłonie zacisnęły się na mojej szyi. Uniosłam powieki, jednocześnie próbując złapać oddech. Napotkałam spojrzenie stalowoniebieskich oczu i już po chwili znowu miałam dostęp do tlenu. Dusząc się oparłam się o ścianę i wbiłam w blondyna oskarżający wzrok.

- Oszalałeś? - pisnęłam, bo mój głos odmówił mi posłuszeństwa. Chłopak pokręcił niedowierzająco głową i otrzepał ręce.

- Co ty tu robisz?! - syknął, odsuwając się na bezpieczną odległość.

- Przecież... - nie zdążyłam jednak dokończyć, bo nagły hałas z wnętrza domu wzbudził moją czujność. W chwili, gdy drzwi się otworzyły stałam bezpieczna w kącie, otoczona zaklęciem kameleona. Kula ognia zniknęła. Przez próg wtoczył się wysoki mężczyzna, posturą przypominający goryla. Nie pamiętałam jego nazwiska, ale był to były Śmierciożerca, jeden z pomocników Notta. Oświetlił różdżką pomieszczenie, rozglądając się za intruzem.

- Co to za hałas, do kurwy nędzy?! - warknął tubalnym głosem. Draco potarł dłonią kark i uśmiechnął się wrednie.

- To nic takiego Rosier, potknąłem się - powiedział z wyraźną niechęcią. Wspomniany Rosier prychnął z pogardą i wyszedł, a pokój na nowo ogarnął mrok, który chwilę później zniknął za sprawą mojego żywiołu. Malfoy wciąż stał na środku, rzucając mi zagadkowe spojrzenie - Po co tu przyszłaś? Chcesz jeszcze bardziej mnie dobić? - zapytał z odrazą i ledwo wyczuwalnym wyrzutem. Pokręciłam przecząco głową.

- Dlaczego nie wyjechałeś, tak jak cię prosiłam? Dlaczego musisz być taki uparty? - prawie krzyknęłam, rozkładając ręce na boki. Jego pozbawiony wesołości śmiech odbił się echem od ścian.

- W co ty grasz, Casiddy? Jaki jest twój cel? - znowu zignorowałam jego słowa, ciągnąc swój wywód.

- Jaki ty jesteś głupi, mój Boże. Zdajesz sobie sprawę, że jesteś w śmiertelnym niebezpieczeństwie? - zamiast odpowiedzieć na moje pytanie, tylko prychnął.

- Jakby cię to obchodziło - mruknął pod nosem bardziej do siebie niż do mnie, jednak usłyszałam go wyraźnie.

- Obchodzi bardziej, niż myślisz. A teraz zamknij się, bo muszę cię stąd jakoś wydostać - warknęłam i zaczęłam chodzić wkoło, starając się wymyślić jakiś dobry plan.

- O co tutaj chodzi do cholery? Wytłumaczysz mi to?! - w jego głosie pojawiła się ledwo wyczuwalna, błagalna nutka.

- Wczoraj kłamałam. Nott chciał sprawdzić, czy jestem w stu procentach lojalna, więc sprowadził tu ciebie i kazał mi to udowodnić. Wierz lub nie, wszystko co powiedziałam nie było prawdą. To wymknęło się spod kontroli, bo ciebie wcale nie miało tu być - przy ostatnich słowach mój głos załamał się, a ja bezradnie złapałam się za głową.

- Dlaczego z nim współpracujesz? To jest ten twój genialny plan? Mogłaś zginąć! - powiedział ze złością. Zaśmiałam się cicho.

- Nie rozumiesz, że ja i tak zginę? - spojrzał na mnie z niezrozumieniem - Na mojej rodzinie ciąży klątwa. To wyjaśnia to wszystko. Próba samobójstwa, okaleczanie się i głosy, które dręczyły mnie od początku naszego przyjazdu tutaj. Nim skończę dwadzieścia jeden lat, będę martwa.

Draco

- Co ty pieprzysz? - zapytałem trochę zbyt gwałtownie, próbując poukładać sobie w głowie to, co właśnie usłyszałem.

- Na litość boską, czy ja mówię niewyraźnie? - rzuciła z wyraźnym zniecierpliwieniem - Umrę, zginę, zdechnę, jak wolisz. Fakt faktem, że kiedy nastanie luty ja będę już głęboko pod ziemią. Dlatego cię zostawiłam. Przed śmiercią chciałam wykończyć Notta i chciałam to zrobić zupełnie sama. Nie miałam nic do stracenia, a zyskać mogłam bezpieczeństwo dla was. Sam widzisz, dlaczego to zrobiłam - wytłumaczyła, a jej słowa wydawały się być całkiem szczere. Mimo to, miałem jednak pewne wątpliwości

- Nie wierzę ci, ale nie wydostanę się stąd bez twojej pomocy - powiedziałem beznamiętnie. Dziewczyna wyglądała na niewzruszoną.

- Nie obchodzi mnie, czy mi ufasz. Jesteśmy po tej samej stronie, a ja nie mam zamiaru przegrać po raz kolejny. Mam plan, a skoro już tu jesteś, to możesz mi się na coś przydać - rzuciła chłodno, a ja starałem się nie wyglądać na zaciekawionego.

- Ah tak? I co to za genialny plan? I co ja będę miał z tego? - zapytałem, jak przystało na prawdziwego wychowanka Domu Salazara. Victoria zaśmiała się cicho.

- Ślizgon z krwi i kości - zakpiła - Myślę, że bezpieczeństwo przyjaciół jest dla ciebie tak samo ważne, jak dla mnie - tu mnie miała. Pokiwałem głową na znak zgody i ręką nakazałem jej, aby kontynuowała - Teraz posłuchaj mnie uważnie. Mój plan jest niebezpieczny i niepewny, ale najbardziej prawdopodobny do wykonania. Mnie i Teodora wiąże Wieczysta Przysięga - wciągnąłem głośno powietrze. To była poważna sprawa - Nott ma mi pomóc pozbyć się klątwy, co równocześnie wiąże się z jego porażką, bo tylko ja i Dumbledore znamy sposób na jej zwalczenie.

- Jak ją zdjąć? - zapytałem szybko i przekląłem w duchu swoją ciekawość. Uśmiechnęła się lekko.

- To coś, co jest praktycznie niemożliwe w moim przypadku, ale skoro musisz już wiedzieć, to jest to miłość. Wątpię jednak, że ktoś byłby w stanie mnie pokochać, więc tę wersję wykreślam już na starcie - otworzyłem szeroko buzię.

- Ja cię kochałem - słowa te opuściły moje usta, zanim zdążyłem ugryźć się w język. Na chwilę znieruchomiała.

- Nawet tego nie pamiętasz, Malfoy - rzuciła lekko, ale jej głos wydawał się być napięty do granic możliwości.

- Miewam przebłyski - wytłumaczyłem, ku jej zdziwieniu.

- Możliwe, że darzyłeś mnie jakimś uczuciem. Mimo wszystko kochałeś mnie, zanim stałam się potworem, więc to się nie liczy - odpowiedziała, patrząc gdzieś w przestrzeń. Zdziwiła mnie jej obojętność - Na czym to ja skończyłam.. A tak! Teodor jest z góry skazany na porażkę, ale nie mogę czekać spokojnie na jego śmierć, bo przed tym może zrobić jeszcze dużo złych rzeczy. Nigdy nie będę miała pewności, że nie skrzywdzi moich przyjaciół. I tutaj pojawia się mój plan. Jak widzisz Nott myśli, że ma mnie w garści, bo przysięgłam mu na życie wszystkich, których kocham - zachłysnąłem się powietrzem, przerażony tym, co zrobiła.

- Co ty..... - zacząłem, ale przerwała mi szybko patrząc na mnie z błyskiem w oku.

- Teodor nie przewidział jednak, że moja obietnica była częścią planu. Co jeśli.... Co jeśli zapomnę kogo kocham? Co jeśli stracę świadomość i zapomnę, kim jestem? - sens jej słów zaczął powoli do mnie docierać - Tutaj potrzebny jesteś mi ty. Chcę, żebyś uwarzył dla mnie Eliksir Zapomnienia.

No i jak, zdziwieni takim obrotem akcji? Zapraszam do czytania. xoxo

Draco Malfoy - inna historiaWhere stories live. Discover now