Rozdział XIX (II cz.) - Zabierz mnie do domu kochanie

8.4K 383 613
                                    

2 lata później (tak, 2 cholerne lata później)

Victoria

- Nie do wiary. Londyn nie zmienił się ani trochę - powiedziałam do stojącego obok mnie Kaydena. W sercu czułam ciepło, kiedy tak stałam na środku chodnika i rozglądałam się dookoła. Nareszcie byłam w domu. Mimo że przez ostatnie dwa lata mieszkałam w Nowym Jorku fajnie było w końcu wrócić na stare śmieci. Złapałam chłopaka za rękę i z radości cmoknęłam go w usta, piszcząc jak mała dziewczynka. Brunet zaśmiał się i pogłębił pocałunek, nie zwracając uwagi na mijających nas przechodniów. Dla innych ludzi musieliśmy wyglądać jak idealna para. I rzeczywiście tak było, jednak idealnymi nie można było nas nazwać. Ja, głęboko w sercu, nadal miałam demony swojej przeszłości, które nawiedzały mnie w najgorszych koszmarach. Dużo czasu, bo prawie rok, musiało minąć, żebym odwzajemniła uczucia Kaydena i zapomniała o dawnym życiu. Ale udało się i byłam naprawdę szczęśliwa. Mój ukochany był wspaniałą osobą, zawsze, kiedy go potrzebowałam, był przy mnie.

- Widzę, że cieszy cię powrót - westchnął chłopak i zarzucił rękę na moje ramiona, przyciągając mnie do siebie i tuląc do szerokiej piersi. Uśmiechnęłam się szeroko.

- No pewnie, że tak! Nareszcie spotkam moich przyjaciół. O boże, tak się za nimi stęskniłam! - krzyknęłam i pociągnęłam bruneta za sobą, poszukując zaułka, z którego w spokoju moglibyśmy się teleportować. W końcu znalazłam jeden, który nadawał się do tego idealnie. Na sam jego widok, przebiegały dreszcze - No rusz swój seksowny tyłek Innes i rusz się - powiedziałam ze śmiechem.

- Myślisz, że ucieszą się, kiedy im o tym powiemy? - zapytał niepewnie, szukając w moich oczach odpowiedzi. Mój wzrok padł na pierścionek, zdobiący mój serdeczny palec.

- Oczywiście, że tak. jestem pewna, że zależy im na moim szczęściu. A ja jestem szczęśliwa. Kocham cię pingwinku - powiedziałam z mocą i skradłam jeszcze jeden pocałunek z jego miękkich ust - No chodź, przedstawienie czas zacząć! - zawołałam prawie heroicznie, po czym nie uprzedzając chłopaka teleportowałam się z charakterystycznym trzaskiem. Po chwili staliśmy już przed rezydencją państwa Potterów. Westchnęłam z uciechy i popędziłam do drzwi. Wpadłam do środka, nie zawracając sobie głowy pukaniem. Rozległ się tupot i stłumiony krzyk. Chyba ich przestraszyłam, ups.

- WRÓCIŁAM SUKI! - krzyknęłam na cały głos i rzuciłam się w ramiona mojej przyjaciółki, która stanęła w progu (tutaj wyobraźcie sobie pannę Cassidy ze śmigiełkiem w tyłku, która z rozpędu wpada na panią Potter i powala ją jednym mocnym ciosem na glebę hehe XD). Prawie zwaliłam ją z nóg, a na usprawiedliwienie miałam tylko to, że się stęskniłam. Pansy uścisnęła mnie tak mocno, że na chwilę nie mogłam oddychać. Pisnęła z zachwytu i zaklaskała w ręce.

- Victoria! - ucieszyła się, szastając mną na prawo i lewo. Zaśmiałam się głośno. Po schodach zszedł Harry, poprawiając na nosie okulary i mierzwiąc włosy. Oh tak, stary dobry Wybraniec. Na mój widok stanął na środku salonu i rozdziawił buzię.

- Co jest Chłopcze, Który Przeżyłeś Ale Zaraz Zginiesz Bo Uściskam Cię Na Śmierć? Stęskniłeś się za mną? - i nie czekając na jego odpowiedź wskoczyłam na niego, co z boku mogło wydawać się dosyć dziwne ( a tutaj wyobraźcie sobie pannę Cassidy jako radosną, skoczną małpkę zwieszającą się z Harry'ego jak z gałęzi drzewa XD). I rzeczywiście, stojący niedaleko nas Kayden parsknął śmiechem. Harry okręcił się dookoła ze mną w ramionach i uśmiechnął się szeroko (tutaj wyobraźcie sobie Bliznowatego, który rzuca Victorią przez pokój jak wyrodnym dzieckiem, po czym idzie do kuchni zjeść bigos).

- Cassidy, ty cholerna żmijo! Wyładniałaś! -zawołał, a ja otarłam niewidzialną łzę.

- Czy powinnam być zazdrosna Harry? - zapytała żartobliwie Pansy, a pan Potter zarumienił się uroczo.

Draco Malfoy - inna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz