Rozdział II (III cz.) - Lubię, gdy jesteś obok

7.5K 391 43
                                    

Victoria

Gdzie ja jestem? To pytanie odbijało się echem w mojej głowie, jednak mimo mojego wysiłku nie potrafiłam znaleźć na nie odpowiedzi. Czułam się, jakbym unosiła się w przestrzeni, latała. Byłam lekka jak piórko. Zewsząd otaczała mnie jaskrawa biel, nie widziałam nic poza nią. Było wyjątkowo cicho, słyszałam tylko mój spokojny oddech. Poczułam nagły napływ euforii i szczęścia. Czy to możliwe, że to już koniec? Czy w końcu, po tym całym bólu, którego doświadczyłam, będę wolna?

Draco

Zniecierpliwiony chodziłem w tę i z powrotem przed drzwiami, za którymi półtorej godziny temu zniknęła Victoria. Targały mną różne emocje, począwszy od niepokoju, poprzez strach, na złości kończąc. Zastanawiałem się, ile do cholery można siedzieć w łazience. Odwróciłem się twarzą w stronę drzwi i zastukałem w nie gwałtownie.

- Cassidy! Rusz swoje dupsko i wyłaź stamtąd! Ile mam jeszcze czekać?! - znów nie doczekałem się odpowiedzi - Victoria? - mój głos przeszyty był niepokojem. A jeśli coś się stało? Postanowiłem wejść do środka. Szybko przemyślałem wszystkie za i przeciw i nie zastanawiając się długo pchnąłem drzwi. Na pierwszy rzut oka łazienka wyglądała całkiem normalnie. Nic nie uległo zmianie, no może poza suknią ślubną Cassidy rzuconą bezładnie w kąt. Nigdzie jednak nie zauważyłem Victorii. Przecież to niemożliwe, że nie zauważyłem, by paradowała półnago po moim domu. Wtedy jednak mój wzrok padł na wannę i wszystko ułożyło się w mojej głowie w jedną, przerażającą myśl. Nagle puste pomieszczenie, suknia i wypełniona po brzegi wodą balia zaczęły mieć sens. W dwóch krokach przemierzyłem odległość dzielącą mnie od wanny. Byłem pewien, że to, co ujrzałem, kiedy się nad nią nachyliłem, będzie mnie prześladować w najgorszych koszmarach. Niewiele myśląc zanurzyłem ręce w zimnej wodzie i wyłowiłem ciało Victorii. Przygarnąłem ją do siebie, owijając ręcznikiem i starając się nie ulec panice. Skóra dziewczyny była lodowata i bladoniebieska, pokryta gęsią skórką. Czarne, mokre włosy przylepiły się do twarzy. Spróbowałem ją rozgrzać, po czym przyłożyłem delikatnie dwa palce do jej szyi w poszukiwaniu pulsu. Był tam, słaby, ale był. Odetchnąłem z ulgą. Żyła. Owinąłem ją ciaśniej ręcznikiem i wyszedłem z łazienki, zamykając za sobą kopniakiem drzwi. Ułamek sekundy później stałem już przed wejściem do Szpitala św. Munga, ignorując ciekawskie spojrzenia innych czarodziei.

Victoria

To uczucie lekkości było całkiem przyjemne. Idąc powoli poprzez tę wszechogarniającą mnie biel, nagle dostrzegłam jakiś ruch po mojej prawej stronie. Moim oczom ukazał się zarys postaci. Była wysoka, barczysta i oddalała się ode mnie. Niewiele myśląc ruszyłam w ślad za nią. Nieważne jak szybko biegłam, nieznajomy nadal był daleko przede mną. Zwolniłam, kiedy poczułam, jak moje płuca wołają o zbawienny tlen. W końcu zatrzymałam się i wzięłam głęboki oddech, upadając na kolana i krztusząc się. Potrzebowałam wody, jednak nigdzie nie mogłam jej dostrzec. Po moich policzkach popłynęły łzy bezsilności. Nagle poczułam na twarzy muśnięcie, jakby czyjaś niewidzialna ręka otarła moją mokrą twarz. Powoli otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą widmową, tak rozmytą, że prawie przeźroczystą postać Kaydena. Na moje usta wpłynął uśmiech, którego jednak ten nie odwzajemnił. Bez słowa chwycił mnie rękę, podniósł i głową wskazał, żebym szła za nim. Podekscytowana i przerażona zarazem ruszyłam za chłopakiem. W miarę jak posuwaliśmy się do przodu, biel ustępowała szarości, a kiedy zatrzymaliśmy się, zewsząd otaczała nas czerń, która sprawiała, że ledwo co widziałam. Nie mogłam jednak nie zauważyć, że stanęliśmy przed murem, który idealnie odgradzał światłość od ciemności. Przy ścianie z cegieł siedzieli.... moi rodzice, wychudzeni i obdrapani, z łańcuchami przyczepionymi do kostek. Cofnęłam się o krok, zasłaniając usta dłonią. Miałam wrażenie, jakby serce zaraz miało wyskoczyć z mojej piersi.

Draco Malfoy - inna historiaWhere stories live. Discover now