Rozdział VIII (III cz.) - Trochę og­nia, trochę lo­du czy­ni miłość trwałą

6.5K 393 18
                                    

Draco

Droga do klubu minęła mi szybko. Budynek był mały, ale już z daleka się wyróżniał i przyciągał wzrok. Świecący na zielono neon raził mnie po oczach, kiedy wszedłem do środka. Na parkiecie tańczyło tylko kilka przytulonych par, o wiele bardziej oblegany był bar. Ruszyłem przed siebie w poszukiwaniu wolnego miejsca. W końcu je znalazłem i usiadłem na wysokim krześle. Rozejrzałem się dookoła szukając kogoś, kto będzie w stanie udzielić mi jakiś cennych informacji. Z daleka zauważyłem ładną, rudowłosą barmankę. Przybrałem swój najbardziej uwodzicielski wyraz twarzy i pomachałem do niej ręką. Podeszła do mnie i uśmiechnęła się szeroko.

- Co podać? - zapytała miękkim głosem. Postukałem się w brodę, udając, że się zastanawiam.

- Hmmm ciebie? Na tacy w samym bikini? - wymruczałem, na co moja twarz mojej towarzyszki zrobiła się czerwona. Dziewczyna zachichotała piskliwie przyprawiając mnie o ból głowy - whiskey z lodem poproszę - dodałem już na poważnie. Chwilę później stał już przede mną zamówiony drink a ruda złapała przynętę - Często przychodzi do was tak dużo ludzi? - zapytałem. Wzruszyła ramionami i zastanowiła się na chwilę.

- Zwykle nie, ale Lawrence sprowadził kilka tancerek i od razu zainteresowanie wzrosło - serce na chwilę zamarło w mojej piersi na dźwięk znajomego imienia.

- Lawrence? - zapytałem na pozór ciekawie, ale wszystko we mnie skręcało się z niepokoju. Pokiwała głową na znak zgody.

- Właściciel całego tego gówna - wskazała na wnętrze klubu. Przełknąłem głośno ślinę i dopiłem swojego drinka.

- Tak się zastanawiam... - zacząłem - nie szukacie może barmana albo kogoś w podobie? - spróbowałem innej taktyki. Zamyśliła się na chwilę.

- Tak właściwie to Lawrence wspominał coś o znalezieniu nowego ochroniarza, bo stary zwolnił się kilka dni temu - otaksowała mnie spojrzeniem od góry do dołu i pokiwała z uznaniem głową - myślę, że nadawałbyś się do tej roli znakomicie.

- Świetnie - powiedziałem trochę za szybko - Czy w takim razie, skoro już tu jestem, mógłbym z nim porozmawiać? - modliłem się , żeby się udało. Niestety los postanowił dać mi kopa w tyłek.

- Przykro mi, ale niedawno wyszedł. Powinien być za jakieś - spojrzała na zegarek - dwie godziny. Zawsze możesz tu zostać i poczekać... ze mną - rzuciła, uśmiechając się znacząco. Odchrząknąłem, chcąc zamaskować zażenowanie.

- Niestety, ale nie mam tyle czasu. Nie wiesz przypadkiem, gdzie mogę go znaleźć? - przysunąłem się do niej trochę bliżej, tak, że na ustach poczułem jej oddech. Zaczynałem powoli tracić cierpliwość. Kąciki jej ust uniosły się.

- Mówił coś o tym, że odwiedza kogoś w hotelu l'ange Déchu niedaleko stąd. Może jeszcze zdążysz złapać go tam, zanim odjedzie. Wciąż jednak myślę, że pomysł z poczekaniem jest o wiele...... - nie usłyszałem końca zdania, ponieważ już pędziłem w stronę hotelu, do którego poszedł Nott i o losie, w którym zameldowaliśmy się razem z Victorią po przyjeździe do Australii.

Victoria

Ból. Śmierć. Strach.

BUM!

Dym. Gruz. Ogień.

BUM!

Chłód. Drżenie. Krew.

BUM!

Płacz. Łzy. Krzyk.

CISZA.

Draco

Biegłem co sił w nogach, nie oglądając się za siebie. Powoli zaczynało mi brakować tchu, ale nie obchodziło mnie to. Parłem na przód, modląc się o to, by nie było już za późno. Na ostatnim zakręcie dzielącym mnie od budynku zwolniłem i dobrze, bo gdybym tego nie zrobił, pewnie przewróciłbym się z wrażenia i strachu. Przede mną bowiem nie stał hotel, a jego wciąż dymiące się zgliszcza.

Victoria

Wyrwałam się z otępienia dopiero kiedy płonąca szafa upadła na ziemię, prawie mnie przygniatając. Przeczołgałam się kawałek w stronę drzwi, ale moja rana szybko uniemożliwiła mi dalszą próbę ucieczki. Spojrzałam w dół, na swoje biodro, z którego wciąż wystawało szkło. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej chwyciłam za odłamek, raniąc sobie przy tym dłoń, i wyciągnęłam go przy akompaniamencie moich pełnych bólu krzyków. Biała koszula Malfoya szybko zabarwiła się na czerwono. Poczułam zawroty głowy spowodowane dymem i upływem krwi. Trzymając się ściany ruszyłam w stronę wyjścia. Skupiłam się na swoim żywiole i odpychałam ogień na boki, tworząc drogę ucieczki. Wyszłam na korytarz, potykając się o gruz leżący na ziemi.

- Jestem królową ognia Nott! Nie możesz mnie spalić! - wrzasnęłam, kiedy ciemna postać przemknęła obok drzwi jednego z hotelowych pokoi. Zaniosłam się śmiechem, który przypominał kaszel gruźlika. Splunęłam krwią i posuwałam się powoli na przód - Gdzie jesteś tchórzu?! - ryknęłam, dziwiąc się, że miałam siłę aby wydać z siebie taki krzyk. Odpowiedziała mi cisza.

- Dołącz do mnie, a nie stanie ci się krzywda - szept przy moim uchu był tak realny, że odwróciłam się gwałtownie i rozejrzałam dookoła. Byłam sama - Nie chcesz przeżyć, Victorio? Nie chcesz zwalczyć klątwy? Mogę dać ci to, czego tak bardzo pragniesz - cichy głos przeszył moją głowę. Złapałam się za włosy i osunęłam po ścianie, zostawiając na niej smugę rozmazanej krwi - Mogę dać ci zemstę. Czy to nie mugole są przyczyną twoich cierpień? Gdyby nie oni, Czarny Pan nie chciałby zabiłby twoich rodziców. To wszystko przez nich - załkałam cicho.

- ZAMKNIJ SIĘ! - wrzasnęłam. Odpowiedział mi śmiech, a potem na nowo zapadła cisza. Powoli wstałam i szukałam po omacku drogi wyjścia. W końcu udało mi się znaleźć okno, z którego mogłam bezpiecznie wyskoczyć na zewnątrz. Otworzyłam je i już po chwili czułam pod stopami miękką trawę. Po chwili biegłam, nie oglądając się za siebie.

Draco

Podbiegłem do gruzów, które teraz otoczone były policyjną taśmą. Strach ścisnął mnie za gardło, kiedy zauważyłem, jak z ruin budynku wynoszono czarne worki z ciałami zmarłych. Podbiegłem szybko do jednego z policjantów.

- Przepraszam - wysapałem - szukam mojej... dziewczyny, nazywa się Victoria Cassidy. Dosyć niska, czarne włosy, zielone oczy. Widział pan ją? - zapytałem z paniką. Mężczyzna wskazał palcem innego faceta, trzymającego w ręku notatnik. Szybkim krokiem skierowałem się w jego stronę i zadałem to samo pytanie. Policjant przejrzał kartki i pokręcił ze smutkiem głową.

- Przykro mi, ale nie ma jej na liście rannych. Może pan zawsze spróbować dowiedzieć się czegoś od niego - skinął głową w kierunku koronera, przechadzającego się przy czarnych workach. On również nie udzielił mi istotnych informacji. Poczułem ulgę, przemieszaną z niepokojem. Skoro Victorii nie było wśród martwych i rannych, to gdzie była? Może uciekła? Albo co gorsza wciąż leży gdzieś wśród tych gruzów... Nie Draco! Przestań! - upomniałem się w myślach i odszedłem od miejsca tragedii. Z urywków zdań dowiedziałem się, że w budynku nastąpił wybuch, chociaż nigdzie nie znaleziono śladu ładunków wybuchowych. Ruszyłem chodnikiem w stronę centrum, chcąc znaleźć się jak najdalej od tego miejsca.

- Draco? - usłyszałem cichy głos, dobiegający z krzaków po mojej prawej stronie.

- Victoria? - zmrużyłem oczy i dostrzegłem postać dziewczyny, wyłaniającą się spośród krzewów. Lekko utykała, ubrana była w moją białą koszulę i krótkie spodenki. Była boso, a jej twarz była brudna. W dwóch krokach pokonałem dzielącą nas odległość, chwyciłem jej twarz w dłonie i przycisnąłem swoje usta do jej zimnych, skradając z jej warg zachłanny pocałunek. Jej palce wplątały się w moje włosy, kiedy stanęła na palcach by go pogłębić. W końcu odsunąłem się lekko, a ona oparła się czołem o moje ramię. Moja koszulka zrobiła się mokra i z przerażeniem spostrzegłem, ze stało się tak za sprawą krwi, która szerokim strumykiem wypływała z rany na biodrze dziewczyny. Złapałem ją w locie, zanim nieprzytomna zdążyła upaść na ziemię.

No cóż mogę powiedzieć... Enjoy! xoxo

Draco Malfoy - inna historiaWhere stories live. Discover now