Rozdział III (II cz.)

9.8K 490 121
                                    

Victoria

Wylądowałam na ziemi i lekko się zachwiałam. Poczułam mdłości, jak za każdym razem kiedy się teleportowałam, ale po chwili minęły. Ruszyłam wąską ulicą, rozglądając się za domem, którego szukałam. Okolica była piękna, wiosna powoli ustępowała latu, więc było dosyć ciepło. W końcu odnalazłam budynek i stanęłam niepewnie przed bramą. Czy byłam gotowa na spotkanie z najlepszą przyjaciółką? Zdecydowanie nie. Ale wiedziałam, że muszę z nią porozmawiać i wszystko jej wytłumaczyć. Prędzej czy później musiałabym to zrobić. Wzięłam głęboki, uspokajający oddech, który minimalnie pomógł mi się opanować i pchnęłam mocno furtkę. Doszłam do drzwi i zapukałam. Ze strachu i zniecierpliwienie prawie zapomniałam o oddychaniu. Czekałam dłuższą chwilę i już miałam odejść, kiedy otworzyła mi kobieta, trzymająca na rękach malutkie zawiniątko. Z dawnej Pansy zostały tylko oczy. Mimo tego, że widziałam ją rok temu, pani Potter uległa znaczącym zmianom. Ciemne włosy sięgały teraz ramion, rysy twarzy wyostrzyły a sylwetka wysmukliła. Wciąż jednak wiedziałam, ze mam przed sobą swoją najlepszą przyjaciółkę. Kobieta ujrzawszy mnie omal nie wypuściła malutkiego dziecka na podłogę. Stałyśmy tak naprzeciw siebie nic nie mówiąc. W jej oczach ujrzałam wszystkie te uczucia, które przez ostatni rok przeżywała Pansy. Ból, strach, niepewność. Nawet nie wiem w którym momencie łzy popłynęły po policzkach. Coś zmieniło się w wyrazie twarz kobiety i już po chwili stałam ściskana w jej szczupłych ramionach. Rozryczałam się na dobre i nawet nie próbowałam tego ukryć. Szlochałam przyjaciółce w ramię, a ona wolną ręką głaskała mnie po plecach. Spojrzałam na jej piękną twarz i ujrzałam jej zaczerwienione, wypełnione łzami oczy. Uśmiechnęłam się szeroko.

- Wróciłaś - wyszeptała, a słowo to wymówione było z takim uczuciem, że nowe strumienie poleciały po moich policzkach, a ja zaśmiałam się szczerze, pierwszy raz od bardzo dawna.

- Wróciłam. I teraz tak łatwo się mnie nie pozbędziesz - odpowiedziałam, a zawtórował mi jej cichy chichot. Weszłam za nią do mieszkania, podziwiając jego wnętrze. Przechodząc przez salon zauważyłam zdjęcie stojące na szafce. Wróciłam wspomnieniami do chwili, kiedy je robiłyśmy.

Dwie dziewczyny, obie piękne i szczęśliwe stały objęte, a za sobą miały wspaniały krajobraz. Przed nimi przystojny fotograf próbował zrobić im zdjęcie. Ustawiły się, uśmiechając się do obiektywu. Nagle czarnowłosa nachyliła się do przyjaciółki, by szepnąć jej coś do ucha.

- Uśmiechnij się szerzej Pans. Fotograf się na ciebie gapi - szepnęła, a druga z dziewczyn zaczerwieniła się i walnęła ją łokciem w żebra. Po chwili obie roześmiały się serdecznie.

Na to wspomnienie uśmiech pojawił się na mojej twarzy.

- Barcelona, wakacje dwa lata temu? - zapytałam, znając doskonale odpowiedź. Pansy uśmiechnęła się szeroko.

- Ten fotograf naprawdę był przystojny - odrzekła, a ja przytaknęłam.

- Uważaj, bo powiem twojemu mężowi - zagroziłam żartobliwie. Oczy Pansy rozjaśniły się.

- Harry, czy mógłbyś na chwilę zejść na dół? - krzyknęła, patrząc na sufit.

- Właśnie Harry, trochę się niecierpliwię - również krzyknęłam, czekając na reakcję. Na górze rozległ się huk. Pansy ryknęła śmiechem, a dziecko śpiące dotychczas w jej ramionach otworzyło delikatnie oczka.

- Czy on spadł właśnie z łóżka? - zapytałam rozbawiona, a pani Potter jeszcze głośniej się zaśmiała. Na schodach rozległy się kroki i już po chwili w salonie znalazł się rozczochrany pan domu, pocierając obolały tyłek. Chłopak wcale się nie zmienił. Może trochę zmężniał, ale wciąż wyglądał jak chłopiec, którego poznałam w Hogwarcie. Na mój widok rozdziawił buzię i już po chwili oplatał mnie ramionami w niedźwiedzim uścisku.

Draco Malfoy - inna historiaWhere stories live. Discover now