Rozdział III (III cz.) - Ludzie mają ty­siące ma­sek, pot­wo­ry ty­siące twarzy

7.2K 378 52
                                    

Victoria

Otworzyłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej, biorąc głęboki oddech i czując się, jakbym wciąż była w wodzie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale nie przypominało mi żadnego, w którym kiedykolwiek byłam. Chciałam się odkryć i trochę rozejrzeć, ale coś skutecznie uniemożliwiało mi odrzucenie kołdry. Była to blond głowa, spoczywająca po mojej prawej stronie. Reszta ciała Malfoya była wygięta pod dziwnym kątem i uznałam, że chłopak musiał usnąć czuwając przy moim łóżku. Ciepło rozlało się po moim wnętrzu, a ręka odruchowo powędrowała we włosy Dracona, tak jak kiedyś. Przeczesałam palcami jasne kosmyki, wpatrując się tępo w ścianę i rozprawiając o ich delikatności. Pewnie trwałabym tak jeszcze długo, gdyby nie chrząknięcie, prawie niedosłyszalne. Szybko cofnęłam dłoń i pewnie gdybym potrafiła, to bym się zarumieniła. Malfoy powoli podniósł głowę, nie spuszczając ze mnie wzroku.

- Obudziłaś się - powiedział beznamiętnie, zaciskając dłonie w pięści. Udałam, że nie obszedł mnie ton jego głosu.

- Spostrzegawczy jesteś - parsknęłam, wpatrując się w ścianę nad jego głową. Chłopak zmrużył oczy i wstał, kierując się w stronę wyjścia.

- A, jeszcze jedno - rzucił, odwracając się w moją stronę - twoja opieka może ci się hmmm... nie spodobać - wyszedł, zostawiając mnie w totalnym osłupieniu. O czym on do cholery mówił? Nie chcąc zawracać sobie teraz głowy, opadłam z powrotem na poduszki, wgapiając się w biały sufit. W końcu drzwi z powrotem się otworzyły, a do środka weszła.. No właśnie. Hermiona Granger we własnej osobie, z dokładnie taką samą szopą na głowie, jaką miała jeszcze w Hogwarcie. Jęknęłam, głośno wyrażając swoje niezadowolenie. Dziewczyna rzuciła mi tylko chłodne spojrzenie i podeszła do mojego łóżka, sprawdzając coś na aparaturze i notując w zeszycie.

- Ugh Granger, jeśli przyszłaś mnie dobić, to zrób to szybko - mruknęłam, przecierając oczy.

- Jestem Weasley - pomachała mi przed nosem dłonią. Zmarszczyłam brwi, czując ukłucie bólu.

- Dla mnie zawsze będziesz Granger, Granger - spojrzała na mnie zdziwiona - No co? - warknęłam, zastanawiając się, o co jej chodzi. Potrząsnęła brązowymi lokami.

- Zastanówmy się. Od pięciu minut nie nazwałaś mnie szlamą i jesteś zbyt miła, jak na ciebie. Uderzyłaś się w głowę? - zapytała, unosząc wysoko brwi. Machnęłam lekceważąco ręką, nie mając ochoty jej odpowiadać.

- Mam dzień dobroci dla zwierząt - parsknęłam. Lekki uśmieszek wpłynął na jej usta.

- Oh, jednak wszystko z tobą okej - prawie się zaśmiała. Pokręciłam głową.

- Chyba jednak nie - powiedziałam cicho, ale usłyszała. Mina jej zrzedła.

- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytała szeptem, a w jej głosie pojawiła się dziwna nuta. Jakby zdziwienie pomieszane z... troską? Nie. Tacy ludzie jak ona, nie współczują tym mojego pokroju. To absurdalne, że tak pomyślałam.

- Co cię to obchodzi? - warknęłam, trochę ostrzej niż zamierzałam - Tylko nie wmawiaj mi, że nagle zaczęłaś się o mnie martwić! - wybuchłam, wymachując rękami. Podeszła bliżej mnie i złapała za nadgarstek. Uniosła go i odsłoniła skórę, kryjącą się pod szpitalną piżamą.

- A to? - zapytała, wskazując na moją rękę - I to? - zrzuciła ze mnie kołdrę, dotykając mojego uda - Myślisz, że to normalne? Że pomaga? Do tego dochodzi jeszcze próba samobójcza. Zwariowałaś?! Gdzie się podziała tamta silna, arogancka ślizgonka, którą poznałam w Hogwarcie?! - wrzasnęła, gestykulując gwałtowniej niż ja wcześniej.

Draco Malfoy - inna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz