#5 - Koniec?

7.7K 339 195
                                    

Z okazji naszego dnia, chciałabym Wam wszystkim kobietkom złożyć najserdeczniejsze życzenia. Dużo zdrowia i szczęścia, hajsu na książki, ciuchy, buty i przede wszystkim na jedzenie! Poza tym mnóstwo miłości i przeżycia love story jak w niektórych fanfiction. Trzymajcie się, kocham Was! <3

A teraz miłego czytania.

Coś często kończy się w życiu i mimo naszych usilnych starań, nie jesteśmy w stanie temu zapobiec. Ukochane osoby odchodzą, pozostawiając po sobie gorzkie słowa i piękne wspomnienia. Jesteś wtedy rozbity na tysiąc małych kawałków i nawet gdybyś mocno chciał, już nigdy nie pozbierasz ich w całość. Dni stają się ponure i zimne bez jej pięknego uśmiechu i powoli tracą swój sens. Siedzisz wtedy przy oknie, trzymając w dłoni kubek ciepłej herbaty i obserwujesz spływające po szybie krople deszczu. Twoje serce bije mocno w piersi, tęskniąc za jedyną osobą, która je zdobyła. Jest ci ciężko, bo wiesz, że to twoja wina. To ty sprawiłeś, że odeszła ze łzami w oczach i cichym szlochem, zostawiając za sobą całą waszą przeszłość. To trudne, racja, ale takie już jest życie. Ma ono kilka asów w rękawie i pamięta wszystkie twoje błędy, a kiedy myślisz, że odpuściło, ono wróci, obracając całe twoje życie w pył. Po co to piszę? Po co snuję te ponure rozważania? Powróćmy do pewnego pochmurnego dnia, kilka dni temu, kiedy deszcz zalewał ulice Londynu, słońce schowało się w ukryciu a błyskawice raz po raz przecinały burzowe niebo. Powróćmy do dnia niedotrzymanych obietnic, popełnionych błędów i złamanych serc.

*Cztery dni wcześniej*

Victoria

- I jak zareagował? - zapytała ciekawie Ginny, w jednej ręce trzymając kubek mocnej kawy a w drugiej dłoń swojego męża. Uśmiechnęłam się szeroko na wspomnienie mojej niedawno odbytej z Draconem rozmowy.

- Było.... dobrze. Ucieszył się - powiedziałam lekko, instynktownie kładąc rękę na niezaokrąglonym jeszcze brzuchu.

- Mówiłem, że tak będzie. Następnym razem słuchaj się Diabełka! - Blaise pokiwał palcem i zrobił śmieszną minę. Roześmiałam się dźwięcznie i napiłam się zielonej herbaty.

- Twoje zapewnienia nigdy nie mijają się z prawdą Blaise - zakpiłam. Westchnęłam ciężko, spojrzałam na zapięty na moim lewym nadgarstku zegarek, po czym wstałam i zwróciłam się do rudej - Chciałabym zostać tu dłużej, ale niestety w domu czeka na mnie głodny Smok, a obiad sam się nie zrobi - Pani Zabini pokiwała głową, odprowadziła mnie do drzwi i uściskała krótko na pożegnanie. Po chwili to samo zrobił mój kuzyn. Wyszłam na ulicę, rozejrzałam się dookoła i teleportowałam się z cichym trzaskiem.

Draco

Stuk, stuk, stuk.

Moje palce z szybkością Błyskawicy klikały w klawisze laptopa. Mimo że tak właściwie dzieliłem firmę z Blaisem, to i tak wszystkie prace odwalałem ja. Tak było i tym razem. Mail do producenta mioteł przecież sam się nie napisze. Nagle usłyszałem stukanie do drzwi. Pomyślałem, że to pewnie Victoria zapomniała kluczy od domu. Znowu. Podszedłem do drzwi i otworzyłem je. Ku mojemu zdumieniu moim oczom ukazała się Ester Parker, ubrana w przewiewną bluzkę i kusą spódniczkę. Kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła się skromnie.

- Cześć Draco, zastałam może Victorię? - od kilku miesięcy dziewczyny spotykały się na herbatce, więc jej widok nie zdziwił mnie.

- Zaraz powinna być, poszła do Ginny i Blaise'a. Wejdź, możesz poczekać na nią w środku - powiedziałem chłodno, wpuszczając ją do domu. Mimo że była moją byłą i spotykaliśmy się podczas nieobecność Victorii, nie lubiłem jej. Była.... dziwna. Blondynka weszła do przedpokoju i ruszyła szybkim krokiem do kuchni. Chcąc nie chcąc podążyłem za nią. Usiadła na wysokim krześle i założyła nogę na nogę, odsłaniając znaczną część uda. Nie obeszło mnie to zbytnio - Napijesz się czegoś? - zapytałem grzecznie, nalewając sobie Ognistej.

- Wino - poprosiła, machając stopą wciśniętą w buta na obcasie.

- Chwileczkę - rzekłem i opuściłem kuchnię, kierując się do barku w salonie, gdzie powinno być jeszcze wino Victorii. Kiedy je znalazłem wróciłem do kuchni i napełniłem kieliszek Ester.

- Zdrowie - zaśmiała się i podobnie jak ja, wypiła zawartość swojej szklanki. Pierścionek Parker upadł na ziemię, a ta nachyliła się i podniosła go, dając mi pełen widok na jej biust. Poczułem uderzenie gorąca i ciasnotę w spodniach. Przełknąłem głośno ślinę.

- Jak ci się żyje Ester? - zapytałem, próbując odwrócić swoją uwagę od jej piersi. Przysunęła swoje krzesło bliżej mojego, a jej dłoń pogładziła moje kolano. Nie zaprotestowałem. Nagle jej piegi wydały mi się być urocze, a krzywy nos przestał mi przeszkadzać.

- Nie narzekam, ale czasami tęsknię za naszymi wspólnymi nocami - wyszeptała kokieteryjnie, a jej ręka wędrowała coraz wyżej, aż w końcu wylądowała na moim rozporku. Tego już było za wiele. Poderwałem się z krzesła, chwyciłem kobietę za ramiona i zmiażdżyłem jej wargi w pełnym pożądania pocałunku. Jęknęła cicho i pociągnęła za moje włosy. Chwyciłem jej tyłek i uniosłem ją ku górze, a ona ochoczo owinęła swoje nogi wokół moich bioder. Jej porwana bluzka upadła na ziemię, kiedy wchodziłem do sypialni schodach. Gdzieś w głowie cichy głos mówił mi, że popełniam błąd. Ale tak szczerze, miałem to w dupie.

Victoria

Już wchodząc do domu wiedziałam, że coś jest nie tak. W środku panowała nienaturalna cisza. Weszłam do kuchni i postawiłam torebkę na stole. Zastanawiałam się, gdzie jest Draco. Powinien być tutaj. Nagle usłyszałam skrzypnięcie drzwi na górze. Chwyciłam swoją różdżkę i powoli skierowałam się na pierwsze piętro, starając się robić jak najmniej hałasu. Zatrzymałam się przed drzwiami sypialni, kiedy skrawek materiału leżący na podłodze przykuł mój wzrok. Podniosłam go i rozpoznałam w nim pozostałości bluzki. Damskiej. Wzięłam głęboki oddech i wpadłam do pomieszczenia. Dobrze, że za mną była ściana, bo gdyby nie ona, pewnie już dawno leżałabym na ziemi. Widok, jaki tam zastała, już zawsze będzie mnie nawiedzał w snach. Na naszym łóżku, mój mąż z lubością celebrował ciało innej. Nie obcej kobiety, ale kobiety którą znałam i darzyłam zaufaniem. Z mojego gardła dobiegł przepełniony rozpaczą szloch a serce stanęło na nieznośnie długą chwilę. Dźwięk, który opuścił moje usta zwrócił na mnie uwagę i już po chwili patrzyłam w pełne niezrozumienia oczy Dracona. Coś w nich błysnęło, a potem zgasło. Potykając się i cofając, wybiegłam z pokoju. Za sobą słyszałam krzyk Malfoya, ale nie zatrzymałam się. Wybiegłam na ulicę i teleportowałam się do jedynej osoby, która mogła mnie w tej chwili  zrozumieć. Wpadłam do mieszkania i spojrzałam na zaskoczoną dziewczynę.

- Miałaś cholerną rację Ellie - wyszlochałam.

Mam nadzieję, że mnie nie znielubicie. Ktoś spodziewał się tego po Ester? :D

PS Zapraszam na Devil's Asylum, które jest dostępne na moim profilu Xd


Draco Malfoy - inna historiaWhere stories live. Discover now