Rozdział XIII (II cz.)

8.1K 401 34
                                    

Victoria

Pogoda w Szkocji była po prostu paskudna. Lało jak z cebra, a pioruny przecinały zachmurzone niebo. Grzmoty co i rusz huczały nad moją głową. To wszystko idealnie oddawało emocje, które kłębiły się wewnątrz mnie. Moje łzy mieszały się z kroplami deszczu, spływającymi po moich policzkach. Rozglądałam się wokół, przypatrując się ludziom. Wyglądali na takich szczęśliwych, jakby nie dręczyły ich żadne problemy. Już kilka godzin wędrowałam ulicami Edynburga, starając się uspokoić szalejące we mnie uczucie straty. Znów zagrzmiało, a ja mimowolnie skuliłam się. Od dziecka bałam się burzy. Kiedy byłam młodsza, a na niebie pojawiały się pierwsze jej oznaki, uciekałam i kryłam się w bezpiecznych ramionach taty. Teraz nie miałam już takiej możliwości. Przełknęłam łzy goryczy. Odkąd wyszłam ze szpitala, nie byłam w stanie się uspokoić. Nott dopiął swego, dostał to, czego tak bardzo pragnął. Myślałam, że po śmierci rodziców nic gorszego mnie już nie spotka. A jednak. Już wszystko inne byłoby dla mnie mniej bolesne, niż ta cholerna świadomość, że blondyn kompletnie mnie nie pamięta. Nie ma nic gor­sze­go od ut­ra­conej miłości. Umiera w to­bie po­woli, czyszcząc cię z ja­kichkol­wiek uczuć, które kiedyś były dla ciebie tak ważne, naj­ważniej­sze. Z cza­sem po­zos­ta­je tyl­ko bo­les­na pus­tka, a wy­pełnić ją jest niez­wykle trud­no, po­nieważ zra­nione ser­ce boi się każde­go ko­lej­ne­go ciosu. Nigdy nie sądziłam, że będę w stanie aż tak pokochać tego chłopaka. Ale stało się, w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Jego czułe słowa zaczęły wywoływać szybsze bicie serca, jego bliskość sprawiała, że mój oddech stawał się szybki i urywany, a dzięki jego pocałunkom unosiłam się nad ziemię. Jak bardzo bolesny okazał się być upadek, kiedy dowiedziałam się, że ożenił się z moją przyjaciółką. Wtedy myślałam, że go znienawidzę. Zapomnę o nim. Ale mimo tego wszystkiego, co mi zrobił, moja miłość do niego była niezmieniona - wciąż bolesna i prawdziwa. A teraz, kiedy w końcu mieliśmy szansę być razem, po tym wszystkim, co nas spotkało, okazało się, że to tylko stek bzdur. Jakby ktoś tam, na górze lubił utrudniać nam życie. Powoli traciłam nadzieję, że kiedykolwiek będę szczęśliwa. Przez chwi­lę wie­rzyłam, że miłość może być bezbo­les­na. Oh, jak bardzo się pomyliłam. Wędrując ulicami i obserwując ludzi, przypominałam sobie moją służbę u Voldemorta. Pamiętałam, jak myślałam, że moje uczucie do Malfoya jest nieodwzajemnione. To cier­pienie z po­wodu nies­pełnionej miłości nie było aż tak bo­les­ne, jak ta pus­tka, która te­raz mnie wypełniała. Świadomość, że straciłam największy skarb w moim życiu. Po kilku godzinach rozmyślań teleportowałam się do mieszkania, które dzieliłam z Ellie. Z trudem weszłam do środka, gdyż połamane żebra wciąż mi dokuczały, i stanęłam w kuchni. Blondynka na mój widok zasłoniła usta ręką. Musiałam przedstawiać sobą bardzo nieciekawy widok: mokre, poplątane włosy, zaczerwienione i podpuchnięte oczy, siniaki na twarzy i liczne bandaże. Kobieta, nic nie mówiąc, pomogła mi doprowadzić się do porządku. Przebrała mnie, wysuszyła i rozczesała włosy i napoiła ciepłą czekoladą. Każde jej polecenie wykonywałam automatycznie. Podnieś ręce, opuść, połóż się. Czułam się jak robot, wyprana z wszelkich emocji. Blondynka usadziła mnie na krześle, a sama zajęła miejsce naprzeciwko mnie. Przez chwilę panowało między nami milczenie, które jednak szybko przerwała Ellie.

- Powiesz mi, co się stało? - zapytała łagodnie. Bałam się, że jeśli tylko otworzę usta, znowu się rozkleję. Nie odpowiedziałam więc nic - Vic, zniknęłaś dwa dni temu, a dzisiaj wracasz tu cała zmasakrowana. Szukaliśmy cię z Kaydenem po całym Edynburgu. Odwiedziliśmy miejsca, do których normalnie byśmy nie zawitali, tylko po to, by upewnić się, że cię tam nie ma. Nigdzie cię nie było, myślałam już, że Nott cię dorwał - chciałam się roześmiać, bo trafiła dokładnie w dziesiątkę - Nie dziw się, że się martwię. Jesteś moją przyjaciółką - wzruszenie ścisnęło mi gardło. Podeszłam do niej i przytuliłam ją mocno, przekazując jej w ten sposób moje podziękowania. Dziewczyna westchnęła cicho, kiedy wyszłam z kuchni, ale nie zatrzymała mnie. Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Sen jednak nie nadszedł. Po kilku godzinach usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Po chwili ktoś wszedł do środka i położył się obok mnie. Otulił mnie zapach perfum Kaydena. Odwróciłam się do niego i wtuliłam twarz w zagłębienie jego szyi. Słowa popłynęły ze mnie jak rzeka, której nie hamuje już tama. Kiedy skończyłam chłopak nie odezwał się, tylko mocno mnie przytulił. Poczułam się senna.

- Czy miłość zawsze tak boli? - zapytałam cicho, patrząc mu prosto w oczy. Przez chwilę milczał.

- Tak, słoneczko. Ale pamiętaj, po każdej burzy wychodzi słońce.

Draco

Po wyjściu ze szpitala teleportowałem się z moją matką do jej domu. Przez cały czas się wściekałem, gdyż moja rodzicielka nie chciała mi nic wytłumaczyć, a ja miałem w głowie czarną dziurę. Bez słowa dałem się poprowadzić do salonu. Bezceremonialnie opadłem na kanapę i spojrzałem wyczekująco na Narcyzę. Kobieta westchnęła i mruknęła coś pod nosem, kręcąc przy tym głową.

- Powiedz mi synu, od czego mam zacząć? - zapytała.

- Dlaczego Victoria się tak dziwnie zachowywała? - palnąłem bez zastanowienia, a pod wpływem spojrzenia mojej rodzicielki zaczerwieniłem się lekko. Narcyza roześmiała się dźwięcznie.

- Zamiast zapytać, jak znalazłeś się w Mungu, interesujesz się Victorią - powiedziała spokojnie - Może pamiętasz więcej, niż myślisz? - zamyśliła się na chwilę. Nie miałem pojęcia, o czym ona mówi - Ale teraz to nieważne. Powiedz mi dokładnie, co pamiętasz z okresu ostatnich dwóch lat - zmarszczyłem brwi, przypominając sobie poszczególne momenty.

- Służba u Voldemorta, Hogwart, bitwa i śmierć Cassidy - rzuciłem. Wspomnienie tamtego momentu wywołało w mojej głowie ból, który jednak szybko minął - Dlaczego wylądowałem w szpitalu? - zapytałem ciekawie.

- Po śmierci Victorii, Nott myślał, że ma ją z głowy. Naprawdę nie wiem, dlaczego uwziął się na tę dziewczynę. Po bitwie o Hogwart Teodor zdążył uciec i nie trafił do Azkabanu, tak jak większość Śmierciożerców. Po tym, jak wiadomość o tym, że Victoria żyje ukazała się w Proroku, wysłał jej list z pogróżkami. Tego dnia, kiedy byliście na Pokątnej, gdzieś na uboczu, zaatakował. Usunął ci pamięć i nałożył blokadę, która zniknie, kiedy Nott zginie - opowiedziała ze smutnym uśmiechem. Coś mi tu nie pasowało.

- Dlaczego akurat ja? - zapytałem. Narcyza niezauważalnie się skrzywiła.

- Teodorowi zależało na tym, by zniszczyć Victorię. Chciał to jednak zrobić, najpierw pozbywając się osób, na których jej zależało.

- Byłem dla Victorii... ważny? - zapytałem, a moje serce zabiło radośnie w piersi, chociaż nie wiedziałem, dlaczego. Zignorowałem ciepło, które rozlało się po moim wnętrzu. Mama uśmiechnęła się szeroko i przysunęła do mnie.

- Odpowiedzi na wszystkie twoje pytania są tutaj - dotknęła palcem mojego czoła - Jeżeli mocno się postarasz, możliwe, że znajdziesz to, czego pragniesz. Do widzenia Draco - odprawiła mnie. Teleportowałem się do swojego domu i opadłem na łóżko, zakrywając twarz dłońmi. Czy to możliwe, żeby Victoria czuła do mnie coś więcej, niż tylko nienawiść?

"Until the morning comes I'll

Forget about our love"

Dzisiaj rozdział krótki i nie ukrywam, nie za bardzo mi się on podoba. Ma za zadanie opisać uczucia bohaterów, ich przemyślenia (wiadomo o co cho). Mam jednak nadzieję, że nie stracił przez to na wartości. Zapraszam do czytania. xoxo




Draco Malfoy - inna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz