Rozdział XIX

13K 591 138
                                    

Victoria

Obudziłam się szczęśliwa. Już chciałam wstać z łóżka, kiedy coś mnie powstrzymało. A mianowicie ręka Malfoya, zarzucona na moją talię. Uśmiechnęłam się szeroko na wspomnienie wczorajszego dnia. Delikatnie oswobodziłam się z uścisku chłopaka i cała obolała postanowiłam wziąć gorący prysznic. Ciepłe krople wody rozluźniły trochę moje napięte mięśnie, ale i tak przy każdym kroku krzywiłam się z bólu. Właśnie się ubierałam, kiedy moje przedramię zaczęło palić żywym ogniem. To Czarny Pan mnie wzywał. Wrzuciłam na siebie ciuchy i zeszłam schodami w dół, udając się do gabinetu Voldemorta. Weszłam do środka i usiadłam na fotelu, odpalając papierosa.

- Po co mnie wezwałeś Tom? - zapytałam, zaciągając się dymem. Przyjrzał mi się z rozbawieniem.

- Jak ci minęła noc Victorio? Widzę, że dzisiaj tryskasz energią i dobrym humorem - rzucił, a ja roześmiałam się głośno. Oczywiście, że wiedział, co robiłam w nocy. Do cholery, przecież był najpotężniejszym czarnoksiężnikiem w świecie magii.

- Możesz mi wierzyć, minęła mi wspaniale - parsknęłam - Ale do rzeczy, chyba nie sprowadziłeś mnie tutaj, żeby rozmawiać o moim życiu seksualnym prawda? - Riddle zachichotał cicho. Wydało mi się to absurdalne, biorąc pod uwagę że był samym Lordem Voldemortem.

- Ależ nie, to jasne. Chiałbym, żebyś oprowadziła naszego nowego gościa po twierdzy i powiedziała mu co i jak. Od dziś misje będziecie wykonywać wspólnie. Nie wiem, czy możemy ufać młodemu Malfoy'owi, dlatego obserwuj go uważnie. Gdybyś zauważyła coś dziwnego, powiedz mi o tym. Od kiedy dowiedziałem się o zdradzie Snape'a muszę być bardziej ostrożniejszy - Wróciłam myślami do dnia, kiedy Czarny Pan odkrył, że Mistrz Eliksirów jest szpiegiem Dumbledore'a. W gniewie prawie rozniósł twierdzę na małe kawałeczki, a Nietoperz ledwo uszedł z życiem.

- Będę na niego uważać - skinęłam mu głową i ruszyłam z powrotem do swojego pokoju. Na łóżku leżał rozwalony Malfoy, już ubrany, i czytał książkę. Mimowolnie uśmiechnęłam się na ten widok. Chyba mnie jeszcze nie zauważył, gdyż nadal był pogrążony w lekturze. Jasne włosy opadły mu na czoło, a wargi były lekko rozchylone.

- Wiem, że jestem zabójczo przystojny, ale to nie oznacza, że możesz się na mnie cały czas gapić - powiedział nagle, uśmiechając się szeroko i podnosząc na mnie spojrznie stalowych oczu. Roześmiałam się cicho, ale nie odezwałam się, tylko położyłam się obok niego, a on przygarnął mnie do siebie i pocałował w czoło, nadal czytając. Czułam się, jakbym była w najbezpieczniejszym miejscu na świecie i nagle pewna myśl uderzyła we mnie jak obuch. Kochałam tego wkurzającego chłopaka. Wszystkie moje uczucia, podczas naszej rozłąki nagle stały się zrozumiałe. Strach, niepokój, tęsknota. I chociaż to wszystko wydawało się być dziwne, było prawdziwe. Czułam to.

- O czym myślisz? - zapytał Draco. Spojrzałam w jego piękne oczy.

- O niczym ważnym - skłamałam gładko - Chyba odwiedzę... O Boże! - nagle uświadomiłam sobie coś. Chciałam zobaczyć co u Narcyzy, a Malfoy nie miał pojęcia, że jego matka tu jest. Nadal sądził, że prawdopodobnie jest martwa.

- Co jest? - chłopak spojrzał na mnie z niepokojem. Szybko wstałam z łóżka i pociągnęłam go za sobą w stronę lochów. Nie opierał się, chociaż wciąż miał na twarzy niezrozumienie. Zeszliśmy szybko na dół, skręcając w lewo. Blondyn już otwierał usta by coś powiedzieć, kiedy ubiegł go głos dochodzący z jednej z cel:

- Draco? - chłopak odwrócił się gwałtownie.

- Mama?!

Draco

- Mama?! - prawie krzyknąłem, kiedy ujrzałem swoją rodzicielkę w jednej z cel - Co ty tutaj robisz?! - zapytałem głupio. Matka spojrzała na mnie karcąco.

- To chyba ja powinnam cię o to spytać, mój drogi - powiedziała groźnie.

- Zostawię was samych, ktoś musi przecież pilnować drzwi - Victoria uśmiechnęła się do mnie złośliwie i odeszła kołysząc seksownie biodrami. Moja mama patrzyła chwilę za dziewczyną, po czym zwróciła się do mnie.

- No więc? - zapytała tupiąc niecierpliwie nogą. Westchnąłem ciężko i opowiedziałem jej wszystko, począwszy od prośby Dumbledore'a do znalezienia jej tutaj w lochach. Ominąłem oczywiście pewne fakty, o których nie miałem ochoty opowiadać. Kiedy skończyłem Narcyza spojrzała na mnie badawczo.

- Czy Victoria o tym wie? - zapytała i z mojej twarzy musiała wyczytać odpowiedź, gdyż zmarczczyła gniewnie czoło - Musisz jej powiedzieć Draco - powiedziała spokojnie - Prędzej czy póniej będziesz musiał wrócić do Hogwartu. Co jej wtedy powiesz? - zamyśliłem się. Moja matka miała rację.

- Powiem jej. Ale jeszcze nie teraz - rzuciłem, a ona pokiwała głową z politowaniem.

- A tak właściwie - zaczęła - to co jest między tobą a Victorią? - dokończyła, uśmiechając się cwanie. Znieruchomiałem.

- Co? Nic, oczywiście, że... - nie skończyłem, gdyż przerwała mi.

- Ile razy powtarzałam ci, że nie wolno kłamać? Nie jestem ślepa synu. Szczególnie, że za każdym razem kiedy o niej wspominałeś uśmiechałeś się jak idiota.

- Jezu, dzięki mamo. Myślę, że ja.. Myślę, że ją kocham - wyznałem. Moja mama uśmiechnęła się szeroko.

- To wyjątkowa dziewczyna, Draco. Trzymaj ją, bo inaczej ci ucieknie - powiedziała, a ja przyznałem jej rację. Na korytarzu rozległy się kroki i już po chwili ukazała mi się Cassidy.

- Musimy już iść Draco - rzuciła wyraźnie zaniepokojona - Narcyzo, odwiedzimy cię jeszcze wkrótce - kiwnęła blondynce głową, chwyciła mnie za rękę i pociągnęła do swojego pokoju. Rzuciła zaklęcie wyciszające i spojrzała na mnie, a w jej oczach dostrzegłem strach.

- Co się stało? - zapytałem, chwytając ję w talii i przytulając do siebie mocno. Przez chwilę milczała, ale chwilę później odpowiedziała.

- Musimy zaatakować Ministerstwo Magii.


Draco Malfoy - inna historiaWhere stories live. Discover now