Rozdział XXIII

11.1K 566 52
                                    

Victoria

Po długiej wędrówce w końcu znalazłyśmy się na hogwardzkich błoniach. Pani Malfoy na szczęście nie zadawała pytań i podczas podróży towarzyszyła nam cisza. Na zewnątrz nie było uczniów, co bardzo mnie cieszyło, gdyż moim celem był gabinet dyrektora. Weszłyśmy do szkoły i ruszyłyśmy na 5 piętro. Po drodze rozglądałam się dookoła, przypominając sobie beztroskie lata, jakie tu spędziłam. W końcu stanęłyśmy przed kamienną chimerą. Ze złością uświadomiłam sobie, że nie znam hasła. Już otwierałam usta, by coś powiedzieć,kiedy posąg odezwał się.

- Profesor Dumbledore cię oczekuje - powiedział głośno i odsłonił schody prowadzące na górę. Czy Drops zawsze musi wszystko wiedzieć? Zapukałam cicho do drzwi i weszłam do środka. Dyrektor siedział przy dużym biurku i uśmiechał się do nas. Na jego ramieniu przysiadł feniks - Fawkes.

- Pani Malfoy, chciałbym pomówić z Victorią na osobności. Jestem pewien, ze pani syn ucieszy się, gdy panią spotka - mężczyzna zwrócił się do Narcyzy, a ta posłusznie opuściła gabinet. Usiadłam w fotelu na przeciwko biurka i spojrzałam na niego niepewnie.

- Co panią tu sprowadza, panno Cassidy? - zapytał, nadal się uśmiechając. Wzięłam głęboki oddech.

- Chciałabym znów należeć do Feniksów - wypaliłam, czując że się czerwienię. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, jak absurdalne były moje słowa.

- Skąd mam wiedzieć, że nie jesteś tu z polecenia Toma Riddle'a? Nie mogę narazić swoich uczniów pozwalając ci tutaj zostać - jego spokojny głos wyprowadzał mnie z równowagi. Zamyśliłam się. Miał rację, na jego miejscu pomślałabym dokładnie o tym samym. Nagle pewna myśl zaświtała mi w głowie.

- A co profesor powie na.. veritaserum? - zapytałam z chytrym uśmiechem. Dyrektor spojrzał na mnie z nieprzeniknionym wyrazem twarzy, po czym otworzył jedną z szuflad i wyciągnął z niej buteleczkę z małym eliksirem. Złapałam ją i szybko wypiłam.

- Opowiedz mi wszystko, począwszy od twojego wstąpienia do szeregów Voldemorta, na twoim przybyciu tutaj kończąc - powiedział poważnie. Słowa same wypływały z moich ust. Kiedy doszłam do końca opowieści dyrektor spojrzał na mnie uważnie.

- Dlaczego pozwoliłaś Draconowi odejść? - zapytał, a moje serce zaczęło bić nienaturalnie szybko. Próbowałam się powstrzymać od powiedzenia prawdy, ale z marnym skutkiem.

- Bo go kocham - kiedy w końcu to wykrztusiłam Drops uśmiechnął się szeroko.

- Ahh, miłość - rozmarzył się, wpatrując się w przestrzeń. Po chwili otrząsnął się jednak - Decyzja o twoim przyjęciu nie należy do mnie, a do innych członków Zakonu. Chcę, abyś opowiedziała im wszystko, a oni zadecydują dalej. Zaraz zwołam zebranie w Wielkiej Sali. Ty natomiast idź szybko do pani Pomfrey, niech opatrzy ci tę rękę - wyszłam z gabinetu z szerokim uśmiechem na twarzy. Może teraz wszystko się ułoży?

Draco

Razem z Pansy i Blaisem szliśmy właśnie do Wielkiej Sali, gdzie Dumbledore zwołał zebranie. Po moim powrocie opowiedziałem wszystko moim przyjaciołom. Podejrzewali, że coś działo się między mną a Victorią, ale nie komentowali tego. Dla nich najważniejsze było to, że żyła. Nagle wyrosła przede mną postać mojej matki. Nim się obejrzałem już byłem w jej ramionach. Pansy i Blaise patrzyli na to w zdumieniu.

- Mamo? Co ty tu robisz?! - zapytałem, kiedy w końcu mnie puściła. Moja rodzicielka uśmiechnęła się tajemniczo.

- Wszystkiego dowiesz się tam, w środku - powiedziała i nie zwracając na mnie uwagi weszła do Wielkiej Sali. Chcąc nie chcąc ruszyliśmy za nią i zajęliśmy miejsca obok siebie. Drops już tam był, czekając na innych i tupiąc niecierpliwie nogą. Kiedy już wszyscy dotarli, przyłożył różdżkę do gardła i odezwał się magicznie podgłośnionym głosem:

Draco Malfoy - inna historiaWhere stories live. Discover now