Zapisek 1

5.6K 495 84
                                    

Chodzenie do drugiej liceum jest strasznie męczące, szczególnie, gdy słyszysz śmiech pewnej ważnej dla ciebie osoby.

Nie mogłem znaleźć żadnego pustego kąta, więc wyszedłem na dwór. Jest naprawdę ciepło. W tle słyszę śpiewające wróbelki, a parę gołębi przygląda mi się z zaciekawieniem. Mają pięknie błyszczące pióra! Chętnie rzuciłbym im parę okruszków, ale moje śniadanie oddałem Jisoo, tak ładnie o nie poprosiła, a nawet się uśmiechnęła.

Nie ważne, że fałszywie.

Zwrócenie przez kogoś na mnie uwagi, graniczy z cudem. Jestem postrzegany za osobę, do której nie warto się zbliżyć. Niczym dziwoląg siedzę sam, wpatrując się w te wszystkie roześmiane twarze, najczęściej zatrzymując wzrok na tej wyjątkowej. Jestem blady, zgarbiony, a mój styl jest niczym pozbieranie wszelkich modowych katastrof i złączenie je w jedną całość.

Nie obchodzi mnie to, jak wyglądam.

Chyba słyszę dzwonek na lekcje. Tak bardzo nie chcę tam wracać.

Taehyung westchnął i zamknął zeszyt, niechętnie wstając z ziemi. Całe podwórze już opustoszało. Spuścił twarz i wtulił dzienniczek w pierś. Czuł się wtedy o wiele pewniej i bezpieczniej.

-Taehyung, pospiesz się- westchnęła woźna, popijając swoją małą, czarną kawę.- Inaczej znowu się spóźnisz.

-Dobrze proszę panią- blondyn mruknął, jeszcze niżej schylając głowę.

Wiesz zeszycie, pani Wo wcale nie jest okropna, do niej potrafię odczuć nawet trochę sympatii. Wydaje mi się, że lubi mnie bardziej od moich rodziców.

Oni są mną tylko zawiedzeni.

Thorns | Taekook✔️Where stories live. Discover now