Zapisek 95

2.5K 310 39
                                    

Odgłos jeżdżących aut, krzyczących z radości dzieci i śpiewu zachwyconych tak przyjemną temperaturą tej pory dnia, ptaków, mieszał się z niesłyszalną dla ludzkiego ucha harmonią, którą grały dwa oddzielne instrumenty, zespolone ze sobą widocznie tylko w jednym miejscu. Pozostałe złączenia nierozerwalnych węzłow znajdowały się głębiej. W sektorze niepojętym, niewytłumaczalnym i otoczonym gorejacą magmą tajemniczego zauroczenia. Nutki lecące od nich kluczami piękniejszymi od różnobarwnych, skrzydlatych stworzeń, rozpryskiwały się w którymś momencie, rozbiegając i tworząc rumieńce oraz intrygę przywłaszczającą sobie uwagę ciekawskich oczu.

Taehyung szedł ramię w ramię, kurczowo zaciskując dłoń na tej silniejszej i patrząc z błogim, błąkającym się po jego ustach uśmiechem na ciekawe w tej chwili żłobienia w chodniku, zastanawiał się nad prawdopodobieństwem tego, że Jungkook tak samo jak on, odczuwał to dziwne mrowienie i słyszał syrenią symfonię ich serc.

Spojrzał ukradkiem na spokojną, oświetloną promieniem słońca twarz bruneta i z niespotykanym zaskoczeniem zauważył, że pomimo upływu czasu, zmiany w ich relacji i innych barw, jakimi teraz kolorował świat, jedna rzecz pozostawała niezmienna. Pozostawała żywa, nie do zagięcia, nienaruszalna.

Uroda Jungkooka w dalszym ciągu była dla niego tak mocno, niewinnie pociągająca, a w głowie dalej miał obraz uczuć, jakie targały nim, gdy z ostrożnością, z ciemnego kąta przyglądał się mu, rozmarzony wzdychając.

Pamiętał każde podsyte adrenaliną chwile, kiedy ich spojrzenia spotykały się ulotnie na korytarzu, by zaraz podążyć w przeciwne kierunki. Pamiętał każdy detal niektórych stylizacji Jeona, które powtarzały się w takiej samej kompozycji. Pamiętał jego słodki śmiech, rozgniewany krzyk i ukrywany przed całym światem szept, gdy niezadowolony karcił swoje błędy. Pamiętał dni, kiedy wyglądał olśniewająco i poranki, w które z napuchniętymi oczami chciał pozabijać wszystkich. Pamiętał jego radość spowodowaną kolejną piątka oraz wygraną drużyny. Pamiętał łzy ciemnowłosego, zabarwione żalem i wściekłością, gdy niefortunnie upadając, skręcił kostkę. Pamiętał pierwsze, szczenięce spojrzenia posyłane przez dziewczyny i szybkość, z jaką Jungkook nawiązywał nowego znajomości.

Pamiętał wszystko. Gdyby chciał, mógłby opisać nawet w najmniejszym szczególe jego usposobienie, tiki, czy ułożenie nieszkodliwych zmarszczek, wywołanych uśmiechem. Mógłby narysować obraz, a w samym jego środku, swoją największą muzę w pozie, jaka tylko przyszłaby do głowy. Mógłby przysiąc na wszystko, co miał, że znaczna część tego, co zakorzeniło się w jego umyśle, pozostanie już tam do końca. Aż do samego kresu i ucieknie dopiero wraz z ostatnim, pożegnalnym tchnieniem.

I gdy sobie to uświadomił, sam nie potrafił pojąć, za kogo powinien się uważać. Skrytego szaleńca, rozkochanego nastolatka, pełnego obaw tchórza, czy jeden, wielki zbiór fotograficznych wspomnień dotyczących nieświadomego jeszcze wtedy Jeona?

A może powinien nie patrzeć już na przeszłość?

Może powinien po prostu, uważać się za Kim Taehyunga, chłopaka pełnego odwzajemnionej miłości, odzyskanej beztroski i aktualnie głupio zapatrzonego w Jungkooka, który nie ukrywając swojego rozbawienia, patrzył na niego z zawadiackim uśmiechem, ciasno trzymając jego drobne ciało przy sobie.

-To niewiarygodne, jak mocno potrafisz się zamyślić.

Blondyn zamrugał zdezorientowany, słysząc tę ciepłą, głęboką barwę głosu i pokręcił głową, wierzchem dłoni ścierając kropelkę śliny, która chciała uciec spod nieprzerwanie rozchylonych warg.

-Ja...- Taehyung spuścił twarz i zmarszczył brwi, dopiero orientując się, jak blisko znajdowały się ich ciała, i jak dziwnie bujało nimi na boki, obijając jego plecy o jakąś powierzchnię.- My nie mieliśmy iść?

-Stwierdziłem, że lepiej i szybciej będzie przejechać się autobusem.

Jungkook wyszczerzył w jego stronę zęby i poruszył dłońmi, głaszcząc przy tym delikatną talię.

-A ty nie protestowałeś.

Siedemnastolatek parsknął cicho, posyłając mu skruszony, przepraszający uśmiech, po czym rozglądnął się, po niemal pełnym pojeździe.

Starsza kobieta z drucianymi okularami na nosie, wbijała w niego antypatyczny, oschły wzrok, a siedzący obok niej mężczyzna z kwaśnym grymasem, odwrócił buzię, kiedy jasnowłosy na niego spojrzał. Po ich lewej stronie, ciemne tęczówki kolejnych Koreańczyków taksowały sylwetki dwóch stojących blisko siebie chłopców spojrzeniami nad wyraz wyolbrzymionej kąśliwości.

-Jungkook- Taehyung zaczął mrukliwie, powracając źrenicami do kawowych tęczówek. Jego mimika zauważalnie zmarkotniała.- Nie boisz się tego? Nie odczuwasz wstydu...?

Nie chcąc nic więcej dodawać, dotknął porozumiewawczo jego dłoni i przewrócił oczami, obrazując to, co znajdowało się wokół nich. Pokazując intensywnie sztyletujących ich ludzi.

Jeon w odpowiedzi uniósł jedną brew i niedbale zerknął za siebie, zaraz formując z ust promienny, buntowniczy uśmieszek.

-Dlaczego miałbym się wstydzić tego, że jestem szczęśliwy?- ciemnowłosy przekrzywił głowę, obserwując rozluźniającego się licealistę.- Skoro wolę przekazywać każdemu, tę satysfakcjonującą i obłędnie cieszącą mnie nowinę.

Taehyung z bezgłośnym chichotem dał ucałować się ciepłym wargom w czoło i póki odczuwał nagły napływ odważnej determinacji, owinął rękoma biodra wyższego, wtulając się w jego koszulkę i posyłając tym wszystkim, ludzkim nieszczęśnikom psotliwe, rozbrajające swoją szczerością spojrzenie, pełne optymizmu, emocjonalnej rozkoszy i poczucia bezpieczeństwa, jakie zapewniały mu lepiej zbudowane, troskliwe ramiona, dumnego z niego Jungkooka.

Thorns | Taekook✔️Where stories live. Discover now