Zapisek 101

2.1K 259 37
                                    

-Z wielką przyjemnością pragnę przywitać wszystkich nauczycieli, pracowników oraz uczniów, którzy w ostatnich dniach tak ochoczo przybywali do tej placówki.

Kobieta w podeszłym wieku uniósła kąciki ust w miły uśmiech, a nutka przyśmiewczej ironii wywołała na całej sali falę skruszonych westchnień i króciutkich, rozbawionych szeptów.

-Wraz z nastaniem tej pięknej, słonecznej pory roku, zmuszani jesteśmy, aby pożegnać szkolne ławki, miliony informacji i twarze najstarszych uczniów, którzy w przyszłym roku szkolnym już nie zawitają do naszych progów, bo wzywać ich będzie dorosłość, nowe wyzwania i obowiązki, jakim, mam nadzieję, szybko sprostają- zaszklone tęczówki pani dyrektor spoczęły na prawej stronie sali, gdzie siedzieli wspomnieni przez nią nastolatkowie. Ciekawskie, chłonące wszystko oczy Taehyunga również tam powędrowały.- Jestem z was naprawdę dumna, kochani.

Po twarzach trzecioklasistów niezależnie od płci błąkały się smutek, narastająca tęsknota oraz nieuchronnie skapujące łzy. Smak ostatecznego pożegnania nigdy nie był tak bliski i gorzki, jak w tej chwili. To, do czego się przyzwyczaili, nagle znikało, zmieniając swą formę w coś całkiem nieznanego, trudniejszego, bardziej wymagającego. Nie znali swoich przyszłych dróg, które w najważniejszym momencie mogą nagle stać się kręte i pełne dziur.

Taehyung patrząc na nich, uśmiechnął się łagodnie, jakby chcąc z dala dodać im otuchy, ponieważ, pożegnanie nie zawsze jest takie okropne. Nie zawsze uśmiecha się krwistymi dziąsłami i pożera wszelką ambrozję życia. Nie zawsze tylko zabiera. Czasami również wiele ofiaruje.

Przecież on sam doświadczył pożegnania.

Pożegnał ciemne chmury, burzowe poranki, deszczowe noce, kłujące, cierniste kajdany, z pozoru niekończący się koszmar, raniące jego plecy paznokcie i uczucie pustki oraz braku wartości. Pomachał im na pożegnanie i uciekł w ramiona tego, co dostał w zamian.

W ramiona miłości. W ramiona anielskiego ukojenia. W ramiona bezpieczeństwa, nadchodzącej, błogiej przyszłości.

Po prostu, w ramiona Jungkooka.

Wszyscy w wyczekującej ciszy oglądali, jak dwie dziewczyny z klas drugich podchodzą do swoich starszych kolegów oraz wręczają im niewielkie, symboliczne, pamiątkowe prezenty, uśmiechając się najszczerzej i najpiękniej.

-Lecz moja duma nie ogranicza się jedynie do was- kontynuowała w końcu kobieta, poprawiając luźnego koka i ciemną marynarkę.- W tym roku również paru osobom udało się uzyskać niewiarygodnie wysokie wyniki w nauce. I właśnie tych uczniów z radością zaraz będę mogła zaprosić na środek.

Kilkadziesiąt par dłoni zaczęło klaskać w dość jednakowym rytmie, a Taehyung odwrócił mimowolnie głowę w lewą stronę, aby spotkać się z tym, który przez całą uroczystość nawet na chwilę nie odrywał od niego wzroku.

Jungkook widząc przypatrujące się mu, gwieździste oczy, uśmiechnął się czułostkowo i nie zaprzestawał obserwacji mniejszego ciała, jakie skąpane słońcem i okryte białą, jedwabną koszulą niemal unosiło się pośród tych wszystkich krzeseł. Cały obraz zbladł. Ciemnowłosy nie widział nic poza swoim zawstydzonym skarbem, wyglądającym z dnia na dzień coraz bardziej urzekająco i jednocześnie rozbrajająco.

Był szczęśliwy.

Był zachwycony.

Był wzruszony.

Nie wiedział komu miał dziękować za to, że udało mu się dotrzeć do tego warażliwego chłopca. Za to, że poznał jego historię, myśli, wnętrze. Za to, że sam doświadczył i dowiedział się tylu rzeczy.

Za to, że zdobył serce Taehyunga i otrzymał szansę wypełnienia oraz zmienienia jego życia na te bardziej kolorowe, przyjemniejsze i zjawiskowo pieszczotliwe.

-A teraz, na środek zapraszam przedstawicieli klas drugich. Kim Taehyung, Jeon Jungkook, Park Minhyuk...

I chociaż obydwoje głośno i wyraźnie usłyszeli, że zostają wzywani, nie potrafili oderwać się od wpatrywania w swoje twarze, o wiele bardziej interesujące i fascynujące niż głupie wyróżnienia za ciężką pracę. Silniejsza dłoń, troszkę mniej rozmarzonego chłopaka, spotkała na swojej drodze tę bledszą i splątała ich palce, łącząc nie tylko dusze, ale i ciała w jakiś abstrakcyjnie niezwykły sposób. Kawowe tęczówki zabłysły i dały znak blondynowi, który już po chwili wstał i mocno trzymając Jeona, zaczął iść w stronę środka sali. A gdy ukradkiem spoglądając, zauważył zniewalający i dumny uśmiech Jungkooka, zarumienił się nieznacznie i poczuł się wypełniony kwiatami.

Jedynie białymi, niewinnymi kwiatami.

»«

Pozostał nam już jedynie epilog...

Thorns | Taekook✔️Where stories live. Discover now