Zapisek 85

3K 386 183
                                    

Taehyung potrząsnął butelką, patrząc, jak ciemnoczerwona ciecz zaczyna oblewać ścianki. Ujęte przez niego za szyjkę naczynie, było niechcianym wycięciem podczas zastygniętego, emocjonalnego tańca jego oddechu, myśli i odruchów. Po raz pierwszy, nie był zadowolony z tego, że przerwana została interakcja jego i Jungkooka. Po raz pierwszy, miał ochotę krzyknąć i cofnąć czas.

Po raz pierwszy, miał w sobie utrzymującą się tak długo błogość, która z zawiedzeniem prosiła go o więcej niewinnych błahostek.

Blondyn czuł w swoich opuszkach przyjemne łaskotanie, tak, jakby ciepło i struktura skóry Jeona pozostawiła na nich swój ślad, nie chcąc, aby siedemnastolatek o niej zapomniał. Bez słowa rzuciła na niego czar, każąc mu ponownie odczuwać potrzebę dotknięcia nieidealnych policzków, ostrego zarysu szczęki oraz warg, obdarowujących go najcudowniejszymi, skrytymi muśnięciami. To właśnie, to połączenie niedoskonałości, opiekuńczości i mentalnej dominacji sprawiało, że w oczach blondyna, Jungkook był ideałem.

Był najbardziej ludzkim człowiekiem, jakiego miał szczęście poznać.

To on pokazał mu, że mrok nie zawsze musi być nieprzyjacielem, czasami po prostu przybierając formę pilnującego i podążającego za nim cienia. To on zaprezentował mu, jak wiele mogą znaczyć codzienne drobnostki i czułostki, czasami przybierające bardziej perwersyjny i  nasycony niegroźnym podtekstem charakter. To on zechciał sprawić, aby powietrze, jakim oddychał stało się słodsze i czystsze, słońce, które na niego padało, przyjemniejsze i bardziej przyjazne, a osoby obrzucające go zniesmaczeniem, kochane i miłe.

To on wyzbywając się wielu przyjemności, postanowił przy nim trwać i stopniowo pozwalać, by jego serce odkryło na czym, tak naprawdę polega uczucie, opisywane w wielu książkach, obrazowane na wielkich ekranach, czy mówione z pokolenia na pokolenie.

Miłość. Taehyung nareszcie wiedział, czym jest miłość. W końcu rozwiązał najniebezpieczniejszą zagadkę wszechświata. Widział odpowiedź za każdym razem, gdy zatapiał się w kawowych tęczówkach.

Bo, jak nieskalane złem, nieszczerością, czy kpiną uczucie, mogłoby nią nie być? Bo, jak aura unosząca się nad nimi i energia wiążąca ich dusze ze sobą, mogłaby się okazać czymś zupełnie innym?

To niemożliwe, nierealne i bezdyskusyjne. Taehyung kochał, odczuwał palący w środku żar, lecz nie wiedział, czy sam jest kochany.

Blondyn spojrzał na puste miejsce przed sobą, tęsknie rozglądając się wokół. Kiedy Jongin przyniósł napoje, jako jeden z pierwszych znalazł się przy ognisku, nie dlatego, że był spragniony, tylko dlatego, że nie chciał wzbudzać podejrzeń, wychodząc z mroku, z Jeonem przy boku. Nie chciał, aby ktoś posądził ich o coś, co było zawstydzające, ale nader kuszące.

Nie chciał, by Jungkook miał później jakiekolwiek problemy.

Uniósł do swoich ust butelkę i upił niewielkiego łyka, pozwalając, by arbuzowy sok popieścił jego kubki smakowe i niespiesznie spłynął do gardła. Uśmiechnął się, na samą myśl głośnego lamentu, jaki rozniósł się pomiędzy drzewami, gdy rubinowa ciecz, okazała się nie, procentowym, a zwykłym napojem. Podekscytowani oczekiwaniem na alkohol nastolatkowie, musieli obejść się smakiem. Ich miny, dla blondyna wydawały się zabawne. Skrzywione miny, niechętnie wyciągnięte dłonie oraz morderczy wzrok rzucony na wysokiego licealistę.

Zaiste komiczne.

Taehyung zamrugał, wyrwany ze swoich myśli i spojrzał na siedzącego obok Daehyuna, który głośno krzyczał i klaskał w swoje dłonie. Cała reszta robiła to samo, oczy wlepione mając w parę nastolatków. Blondwłosa dziewczyna siedziała na kolanach Shinwona, nachalnie muskała jego wargi, jednocześnie wyciągając za siebie dłoń i pokazując środkowego palca w stronę Junga.

Thorns | Taekook✔️Where stories live. Discover now