Zapisek 56

3.2K 376 28
                                    

Brak kontroli. Brak kontroli. Brak kontroli... To tak cudownie brzmi, prawda zeszyciku?

Prosto, lekko, powabnie i zachęcająco. Bez stresu, poświęceń, zwątpienia. Nieskazitelnie przyzwoicie, marzycielsko przekonowująco. Tylko dlaczego dla mnie jest takie nieosiągalne?

Wszystko, co powiedział Jungkook o buncie i młodości, miało piękny, prawdziwy i dumny rozgłos w jego ustach, lecz w mojej głowie jest kolejną plątaniną kolców, białych kwiatów i szkarłatnej cieczy. Niczym innym niż nierealnym pragnieniem. Chciałbym krzyczeć, chciałbym śmiać się do rozpuku, kąpać w jeziorze o północy i poczuć orzeźwiający powiew pachnący wolnością, ale nie mogę. Jestem pod nadzorem. Jestem uwikłany w cierniste kajdany.

Jestem więźniem własnych myśli.

Czuję się chuderlawy, kiedy one napływają. Bezsilny, kiedy zaczynają coś pomiędzy sobą szeptać. Nic nieznaczący, kiedy bezkarnie ciągną mnie za włosy i każą nic nie mówić. Jestem za słaby, by je pokonać, szczególnie w samotności. W ciemnym, mrocznym odmęcie ludzkiego życia, którego każdy się boi, choć niekiedy temu zaprzecza.

Gdy siedzę i patrzę w gwiazdy, one cichną, lecz dalej je wyczuwam, gdy piszę na kartkach, one odchodzą, lecz dalej pozostają gdzieś z boku. Wszystko zmienia się, gdy przebywam z Jungkookiem, te słabsze uciekają wtedy w popłochu, ale mocniejsze starają się zrobić wszystko, by odciągnąć mnie od wpatrzonych we mnie, kawowych oczu. Tak, jakby się bały. Wyczuwały coś silniejszego.

Wiedziały, że ich koniec jest blisko.

Taehyung uniósł wzrok znad zeszytu na otwierające się drzwi łazienki. Jungkook stojący w nich, przeczesał wilgotne włosy i równie machinalnie spojrzał na zakopanego w kołdrze chłopaka, posyłając mu rozleniwiony uśmiech.

-Jeszcze nie śpisz?- spytał z łagodnym rozweseleniem i usiadł na swoim posłaniu, ciało mając zwrócone w jego stronę.- Nie jesteś już zmęczony?

Blondyn jedynie wzruszył ramionami, na nowo przykładając ołówek do kartki.

Byłem zmęczony, dopóki nie pociągnąłeś mnie za rękę i siłą nie wyprowadziłeś na dwór, by pokazać mi okolicę. Stwierdziłeś, że nie chciałbyś bym się zgubił, a po kolacji, na pewno odzyskałem dużo energii.

Uwierz, nie miałem jej wcale, ale szedłem z tobą ramię w ramię, ukradkiem starając się wyrywać dłoń spod twojej palącej skóry. Ty wtedy spoglądałeś na mnie, a twoją oświetloną nocnym blaskiem twarz, wykrzywiał grymas przerażenia.

,,Taeś, nie rób tego, boję się ciemności!", piszczałeś niemęsko i wzmacniałeś uścisk, z całej siły powstrzymując się, aby nie wybuchnąć zdradzającym twoją intrygę śmiechem. Ja również byłem rozbawiony, ale spełniłem twoją prośbę.

Trzymałem.

Teren wokół ośrodka okazał się leśnym zbiorowiskiem polnych kwiatów, splecionych krzaków, liściastych drzew i niewielkich wzniesień, a całość dopełniało jezioro, o połyskującej tafli i kacze odgłosy wydobywające się z niego.

-Jesteś fascynujący, kiedy piszesz- westchnął Jungkook, policzek mając oparty na dłoni. Wyglądał na zrelaksowanego obserwując blondyna.- Twoje oczy matowieją i rozbłyskują na zmianę, za to twój nosek marszczy się podczas intensywniejszego myślenia. Nigdy nie widziałem takiej ogromnej pasji, ukrytej w czyjś tikach.

Taehyung zamarł, uświadamiając sobie nagle, że nie jest sam. Zamknął zeszyt i obdarzył  bruneta ostatnim spojrzeniem, nim bez ostrzeżenia zgasił nocną lampkę. Pokój wypełnił mrok, cichutki śmiech Jungkooka oraz głośne skrzypnięcie łóżka, na którym w końcu położył się licealista.

-A kiedy się stresujesz, po prostu uciekasz- Jeon zaśmiał się dźwięcznie i zniżył ton do szeptu.- Miłych snów, Taehyungie.

Thorns | Taekook✔️Where stories live. Discover now