Zapisek 89

3K 361 73
                                    

Za oknem widzę już dobrze znany mi krajobraz.

Z początku niechciana, szczerząca kły i nękająca na każdym kroku wycieczka, zmieniła się w pełną niespodzianek i rewolucji przyjemność. Bałem się niezmienności, jaką cechować mogłaby się, gdyby nie różniło ją nic od poprzednich. Bałem się samotności i krzywych, pogardliwych spojrzeń, dogryzań. Bałem się wymuszonej, przyjacielskiej bliskości Jungkooka, myśląc, że nieszczerość i mało inteligentny żart są powodem tego, jak bardzo chce się do mnie zbliżyć. Bałem się, że pewne osoby zaatakują mnie jeszcze dotkliwiej, sprawiając, że wieża mojego powoli rosnącego szczęścia, zburzy się haniebnie, nie będąc ukończoną nawet do połowy.

Bałem się, że znajdę się w potrzasku, daleko od wszystkiego, co mi znajome i pomocne.

Nie widziałem, że w prawdziwej pułapce znalazłbym się, zostając w domu.

Gdybym ciebie nie posłuchał, Jungkook, siedziałbym przez te siedem dni w pokoju, pozwalając, by łzy malowały ścieżki na moich policzkach, tworząc niezrozumiałe, pełne bólu zażalenia. Patrzyłbym na gwiazdy, jako bezbarwny, zaślepiony nieustępliwym cierpieniem wrak, nie odczuwają nic poza chłodem, który panował po zmroku i mroził każdy mój zmysł. Wsłuchiwałbym się w kolejną kłótnię rodziców i będąc zbyt słabym, zezwoliłbym, aby poczucie winy zatopiło swoje szpony w moim sercu, zarzucając dogłębne zniszczenie, nieludzkość i bezsens całej mojej egzystencji. Obwiniałbym się za każde nieszczęście, nawet jeśli spowodował je ktoś inny. Czułbym się kruchy, niestabilny, nie panujący już nad otaczającą mnie rzeczywistością.

Gdybym ciebie nie posłuchał, zginąłbym, Jungkook.

Być może dalej czerpałbym dech, być może moje serce dalej biłoby swym rytmem, a mój mózg działał bez zarzutu. Jednak, czy bezwładność, brak najmniejszej kontroli nad sytuacją oraz jedynie ciemną pustkę, wciągającą w swoją otchłań nawet minimalny okruch entuzjazmu, można nazwać życiem? Czy ciągłe trwanie pod ostrzałem i uściskiem duszących dłoni jest istnieniem, o którym marzyłby każdy? Czy ta ziemska wędrówka nieposiadająca miłości, śmiechu, ciepła, czy troski, powinna być w ogóle kontynuowana...?

Człowiek z natury jest egoistą. Człowiek przez swój instynkt pragnie władzy, chce panować nad wszystkim, co go otacza. Człowiek przez brak rozumu powoduje klęski, załamania i nieodwracalne szkody. Człowiek przez swój temperament posuwa się do najbardziej niegodnych, niewłaściwych, głupich czynów.

Ja również jestem człowiekiem.

Taehyung kątem oka spojrzał na profil zamyślonego Jeona, którego wzrok utkwiony został w błękitnym obiciu siedzenia przed nim, a brwi przybrały nienaturalne ułożenie, jakby chłopak właśnie staczał zacięty, wewnętrzny monolog. Chude palce z motylą delikatnością powędrowały w kierunku zaciśniętej dłoni bruneta, aby nieśmiało zacząć ją głaskać, zdobywając tym samym uwagę wyższego.

Jungkook obrócił w jego kierunku twarz, a skupienie w jakim był pogrążony, zniknęło, pozwalając na swoje miejsce wpłynąć małemu, rozczulonemu uśmiechowi i radosnym promykom, skaczącym po całych kawowych tęczówkach. Kim odwzajemnił uśmiech i nagle się rozglądnął, słysząc jak siedzenia zaczynają się uginać, a rozbudzeni ze snu uczniowie, lamentują zgorzkniale.

-Taehyung...

Wzrok blondyna ponownie powędrował na towarzysza, tym razem jego przystojną buzię przeszywał spokój, skupienie i nieczęsta ostrożność. Niższy przekrzywił głowę, dając mu znak, by mówił dalej.

-Jesteś odważny?- brunet zadał to pytanie z dystansem, tak aby licealista wiedział, że nie ma ono dosłownego znaczenia.- Jesteś odważny w tym wszystkim?

Thorns | Taekook✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz