Zapisek 58

2.9K 367 59
                                    

Nie miałem wyboru.

Znalazłem zacienione miejsce na uboczu. Mam stąd dobry widok na rozszalałe jezioro. Jeszcze wczoraj, spokojna tafla, dziś zmieniła się w morskie pobojowisko. Większość wycieczki stwierdziła, że pora pośniadaniowa jest idealna na orzeźwiającą kąpiel oraz przyjemne opalanie. Nawet pani Jeong i pani Yi leżą na leżakach, zajęte rozmową i padającym na nie słońcem.

Taehyung uniósł do góry twarz, spoglądając na poruszające się listowie i ptaszka siedzącego na jednej z gałęzi, który z równie dużym zaciekawieniem przyglądał się jemu. Posłał zwierzątku ledwo widoczny uśmiech, na co ten przekrzywił główkę i przeskoczył na inną gałąź.

Teraz, po dłuższym zastanowieniu, już wiem, jakie uczucie pozostawało dla mnie skryte rankiem.

Była to niestabilność.

Nie panowałem nad sobą, nie kontaktowałem, bałem się, że to całe piękno zniknie, że to całe piękno było jedynie iluzją. Że bliskość Jungkooka, była jedynie wymysłem. Ja musiałem ją poczuć, musiałem udowodnić jej istnienie.

Musiałem mieć pewność.

Nie mam pojęcia, jakby to wyglądało, gdybyś ty, Jungkook, nie stał pod drzwiami. Może wpadłbym w szał? Może zacząłbym histerycznie płakać? A może biegłbym do wszystkich pokoi, szukając w nich ciebie?

Nie wiem. Nie wiem, jakbym postąpił.

Jedyne, co wiem, to, to, że na twój widok poczułem się, jak narkoman na głodzie. Poczułem, jak ulga przysłania mi zdolność oddychania i myślenia. Jak nagle stajesz się wszystkim.

Byłeś moim dilerem i narkotykiem jednocześnie.

A potem instynktownie się na ciebie rzuciłem. Aktualnie, gdy o tym pomyślę, czuję się zażenowany i zawstydzony, lecz wtedy twoje ciepło i zapach było ukojeniem. Było czymś, o co mógłbym walczyć, choć nie grzeszę siłą.

Było potrzebnym mi potwierdzeniem.

W dodatku twoje dłonie, które na początku położyłeś na moich łopatkach, by już po chwili zjechać nimi na sam koniec pleców.

Na twoje ulubione miejsce.

One również sprawiły, że uwierzyłem, że moje krótkotrwałe obłąkanie minęło.

Dziękuję, ci za to, Jungkook.

Dziękuję.

Kim wzdrygnął się, czując spływającą po jego karku zimną kroplę wody i przestraszony, niepewnie uniósł twarz, by ujrzeć stojącego nad nim bruneta, z którego mokrych włosów woda skapywała wprost na siedzącego Taehyunga i niczym nie okrytą klatkę piersiową.

-Szukałem Cię- Jeon uśmiechnął się półgębkiem i usiadł obok niego, przeczesując ciemne, oklapłe kosmyki.- Obawiałem się, że mogłeś już pójść do pokoju.

Blondyn dalej z lekkim przestrachem, wpatrywał się w rówieśnika, a jego wzrok mimowolnie wędrował na powoli unoszącą się i lśniącą od wody klatę chłopaka. Delikatnie opalona skóra i zarys mięśni wtrąciły go w osłupienie, na które Jungkook zareagował dość pewnym siebie uśmiechem i specjalnie się przeciągnął, aby siedemnastolatek, mógł oglądać, jak w jednej chwili jego wszystkie mięśnie się napinają.

Taehyung opanował się dopiero, kiedy na górze rozległ się piskliwy, ptasi śpiew. Odwrócił natychmiast speszony wzrok i ponownie pragnął zapaść się pod ziemię.

-C-co mogłoby być złego w moim pójściu do pokoju?- spytał cicho, wyczuwając, że wyższy dalej uśmiecha się w ten psotliwy sposób.

-To, że znów zostałbyś sam. Nie chcę, żebyś siedział zamknięty w czterech ścianach- mówił łagodnym tonem, lewą dłoń kładąc mu na ramieniu.- To w niczym by nie pomogło.

Chłopak pokiwał głową, na znak, że rozumie i uśmiechnął się do siebie pod nosem.

Jungkook się o niego martwił.

Pomiędzy nimi zapadła krótka cisza, podczas której Jeon bez zapowiedzi znalazł się za jego plecami i tym razem swoje obydwie dłonie położył na ramionach niższego, który na ten gest automatycznie się spiął.

-Tak w sumie, od początku się zastanawiałem- zaczął ciemnowłosy.- Dlaczego się garbisz? Nie wygląda mi to na wrodzoną wadę...

Taehyung zastanowił się przez moment.

-Chyba staram się zmniejszyć- mruknął szeptem.- Kiedy jesteś mniejszy, łatwiej ci się skryć, osłonić, uciec i schować się przed światem. A jeśli twoja głowa nie jest uniesiona wysoko, nie wydajesz się być ciekawy, tylko skryty. Nie jesteś dumny. Zgarbienie chroni mnie przed strachem.

Kim zamrugał kilka razy, wyczuwając, jak palce bruneta zaczynają mocno, ale bezboleśnie rozmasowywać jego spięte mięśnie.

-Lecz teraz, już nie musisz się bać- wyszeptał mu do ucha Jungkook i owiał je ciepłym oddechem.

A całej sytuacji przyglądał się ptaszek, siedzący znów na innej gałęzi.

Thorns | Taekook✔️Where stories live. Discover now