Zapisek 6

3.9K 470 71
                                    

W wieku trzech lat przeprowadziłem się do tego miasteczka. Moi rodzice mieli wiele trafnych nadziei, jeśli chodzi o obecne miejsce. Założyli własny interes, wybudowali dom i czasami spojrzeli, jak się czuję będąc pod opieką starszej sąsiadki.

Dobrze wspominam panią Ming. Była to kobieta o złotym sercu. Ostoja spokoju, ciepła i miłości. Lekko przygłucha, ale rześka w ruchach. Zawsze, nawet latem pachniała słodkimi pierniczkami.

Pamiętam, jak nieraz zasypiałem wtulony w jej miękką, okrytą bordowym fartuchem pierś. Siedziałem na jej kolanach, gdy bujała się w fotelu, wtulałem się, wdychałem zapach i słuchałem, jak opowiada mi troszkę nieskładne bajki. Często zasypiała nawet przede mną.

Dzięki niej poznałem również mojego pierwszego przyjaciela.

Jackson był dwa lata starszy. Gdy się poznaliśmy, już chodził do pierwszej klasy. Jego uroda była bardzo podobna do tej jego babci, pani Ming. Lekkie rysy, bystre oczy i rozbrajająco czuły uśmiech. Cały Jackson.

Spotkałem go, gdy kolejny dzień miałem spędzić u sąsiadki. Siedział na dywanie i uczył się literek, z których podobno miał mieć niedługo straszny sprawdzian.

Najokropniejszy w oczach siedmioletniego chłopca.

Od razu zaproponował mi wspólną naukę, dzięki niemu w wieku pięciu lat umiałem już płynnie czytać. Jackson zaczął często pomieszkiwać u babki, więc w późniejszym czasie, nauczyłem się również liczyć.

Być może prócz podstaw i pierwszych rumieńców, Jackson nauczyłby mnie jeszcze wielu rzeczy. Niestety zniknął już z tego świata. Miał wypadek razem z jego zazwyczaj niezaangażowanym ojcem. Wjechali w drzewo, przez sarnę, która nagle wbiegła na drogę. Obydwoje ponieśli śmierć na miejscu.

Najgorszym w tym wszystkim nie był jego pogrzeb, ani wszędzie panująca rozpacz.

Najgorszym było to, że nie odczuwałem wtedy nic.

Kompletnie nic.

Thorns | Taekook✔️Where stories live. Discover now