Zapisek 14

3.7K 452 12
                                    

Pani Jeong zadzwoniła do mojej mamy.

Gdy tylko wróciłem do domu, już od progu zostałem skarcony zirytowanym spojrzeniem. Mama złapała mnie za ramię, zacisnęła na nim swoje palce i wyrzuciła z siebie wszystkie żale. Ciskała we mnie słowami, które prawdopodobnie już od dawna jej ciążyły. Nie przejmowała się ostrzeżeniami ojca, ani moimi prośbami. Krzyczała i wbijała w moją skórę paznokcie.

A ja, jedynie stałem. Nie potrafiłem płakać. Wszystkich moje łzy straciłem w szkole.

,,Zawiodłam się", ,,Wiesz, jak ciężko mi będąc przy tobie?", ,,Jako dziecko wydawałeś się obiecujący", ,,Wstyd mi za ciebie", to tylko niektóre ze sformułowań, jakimi obdarzyła moją osobę. Jej ton, zawiedziony, smutny i napełniony rodzicielskim żalem, ciągle chodzi mi po głowie. Czuję się, jak przestępca. Kryminalista stojący na cienkiej granicy. Człowiek bliski wydziedziczenia.

Ale, czy mam za złe to matce?

Oczywiście, że nie.

Czy już jej nie kocham? Czy czuje jakąś gorycz? Czy pragnę stąd uciec?

Odpowiedź dalej pozostaje ta sama.

Byłem świadkiem już jej niejednego wybuchu, choć więcej doświadczył ich mój ojciec. To zazwyczaj na nim rozładowuje wszystkie emocje. Jest jakby murem, który osłania mnie przed bólem i zawodem. Dzisiaj również starał się ją uspokoić, odciągnąć, ale zrezygnował, gdy omal nie został uderzony. Wtedy wiedział, że może jedynie patrzeć.

Nie martw się tato, zrobiłeś co w twojej mocy.

Zresztą może i sam na to zasłużyłem, niepotrzebnie poruszając kwestię wycieczki, o której chyba kompletnie zapomniałem tu wspomnieć.

Jako, że i tak nikt nie przejmuje się już nauką, a nauczyciele chcą mieć trochę wytchnienia, dokładnie tydzień po dniach otwartych organizowany jest tygodniowy obóz nad jakieś jezioro.

O ironio, że wszystko związane jest z siódemką. Tak małą cyfrą, zapewniającą mi niewystarczający odpoczynek.

Ale wracając, po raz kolejny oznajmiłem matce, choć może bardziej, powiedziałem bałagalnie, że nie chcę tam jechać, nie chcę wchodzić w interakcję z moją klasą.

Nie chcę się męczyć.

Ta mnie jedynie wyśmiała i podrapała po ramieniu z taką siłą, że czuję tam pulsujący ból. Niezbyt silny, jednak wciąż o sobie informujący.

-Tae, mogę wejść?- do uszu nastolatka dotarł ciepły szept zza drzwi, na który odpowiedział cichym mruknięciem i usiadł na łóżku.

Pan Kim wszedł do pokoju ze skruszoną miną i zamknął za sobą drzwi, po chwili pojawiając się koło syna.

-Słuchaj słońce...- zaczął, biorąc głęboki oddech i niepewnie, jakby się bojąc, że postąpi nietrafnie, pogłaskał dłonią blond kosmyki.- Mama nie chciała tak wybuchnąć. Uwierz, że to co powiedziała nie było...

Mężczyzna cmoknął, szukając odpowiedniego słowa. Określania, które nie skrzywdziłoby jego potomka.

-Kłamstwem- odpowiedział ledwo słyszalnie chłopak i uniósł wzrok ku zmieszanemu ojcu.- Jest w porządku tato.

-Po prostu, mamy teraz ciężki czas w firmie. Musimy często zostawać po nadgodzinach, w dodatku jedna z pracownic zaszła w ciążę i idzie na urlop, a my nie mamy nikogo, kto mógłby ją zastąpić i...- zaczął mówić, jak z automatu, dopóki na swoich wargach nie poczuł materiału poduszki. Taehyung zatykał nią jego usta.

-Nie musisz się tłumaczyć tato. Naprawdę wszystko jest dobrze- blondyn uśmiechnął się łagodnie i zabrał poduszkę.- A co do wycieczki...

-Zobaczę co się da zrobić Taeś.

Pan Kim przekrzywił głowę i pocałował go w czoło.

-Proszę, tylko nie wierz w te wszystkie słowa...

Mój ojciec musiał być naprawdę przestraszony, skoro przyszedł i zaczął wszystko tłumaczyć. Zabawne jest to, jak bardzo boi się do mnie zbliżyć. Ta niepewność, nowość i strach. Zachowywał się jakbym miał na jego oczach zaraz się rozpłakać, a jego nieszczęsny umysł, musiałby coś wymyślić, by mnie uspokoić. Oni obydwoje tak bardzo mnie nie znają.

Lecz mimo wszystko, ja i tak ich ,,kocham".

Thorns | Taekook✔️Where stories live. Discover now