Zapisek 20

4K 470 340
                                    

Chodzenie do drugiej liceum jest niekomfortowe, szczególnie, gdy wokół jest tyle ludzi.

Dzisiaj cała szkoła tętni życiem. Wszędzie słychać nieśmiałe pytania, szczere chichoty i stukanie gumowych podeszw. Nigdzie nie potrafiłem znaleźć choć trochę w wolnego miejsca, więc wylądowałem w głównym korytarzu, gdzieś na uboczu. Mam stąd doskonały widok na nowych zainteresowanych i na niektóre stoliki, zachwalające wybrane kółka.

Doskonale też widzę ciebie.

Koło twojego stolika kręci się najwięcej osób, a szczególnie przedstawicielek płci pięknej. Nie przyciągasz ich skromnym wystrojem stoiska, ozdobionym jedynie powycinanymi, pomarańczowymi piłkami, ani samym sportem. Lgną do ciebie, ponieważ ich przyciągasz.

Zawłaszczasz ich serca pierwszym, posłanym im uśmiechem. Owijasz wokół palca, za pomocą jedynie miłego pozdrowienia. Wpadają w chorą gierkę twojego uroku i mając więcej odwagi, w ostateczności podchodzą do ciebie.

Przybiłeś już niejedną piątkę, tłumaczyłeś z dokładnością rozplanowanie tej szkoły, odpowiadałeś na wymyślone, na szybko pytania dziewczyn, które chciały twojej uwagi, a jednak dalej wyglądasz tak niebanalnie. Tryskasz energią i dobrą aurą.

Zdradzisz mi sekret, tak świetnego sposobu bycia?

Taehyung uniósł głowę ku górze, a jego wzrok spotkał się z świdrującym spojrzeniem Jungkooka. Mimo, że brunet rozmawiał z jakąś uczennicą, która onieśmielona chłopakiem, splatała z tyłu dłonie, to bacznie obserwował, siedzącego parę metrów od niego blondyna.

Ta sytuacja przypomniała mu, jak zainicjował pierwszą interakcję w stronę Kima. Na wspomnienie zawstydzonego, kulącego się nastolatka, uciekającego przed jego dotykiem, mimowolnie się uśmiechnął, powodując, że dziewczyna przed nim żałośnie jęknęła i zmieszana spuściła głowę.

Blondyn również uniósł kąciki ust do góry, co nie uszło uwadze, naprzemiennie obserwującej ich osobie.

Szczerze mówiąc, ostatnio zastanawiałem się, kim dla mnie jesteś. Nie mógłbym porównać cię do kolegi, czy przyjaciela, za bardzo się nie znamy. Nie jesteś mi również obojętny, moje serce zbyt wariuje na twój widok. Nie uważam cię również, za kogoś mi przeznaczonego, jedynie zniszczyłbym ci życie.

Wydaje mi się, że jesteś moim lekiem, Jungkook.

Sprawiasz, że się uśmiecham, wariuję, zapominam o całej niestałości, zagubieniu wśród tych wszystkich fałszywców. Powodujesz, że moje zwykle chłodnawe ciało, ociepla się, a wręcz wybucha żarem, chęcią poznania wszystkiego, co nieodkryte. Dzięki tobie potrafię być szczęśliwy. Czuć się kimś. I choć dalej wydaje mi się, to wszystko absurdalne, to staram się wierzyć.

To ty, Jungkook ucinasz kolce, dając moim kwiatom słońce.

Siedemnastolatek przerwał pisanie, gdy ktoś zasłonił mu dostęp słońca, rzucając na niego niepokojący cień. W górze zabłysnął sarkastyczny uśmiech, a głośne prychnięcie, spowodowało powstanie gęsiej skórki na skórze blondyna. Niepewnie uniósł do góry wzrok i skulił się pod naciskiem nienawistnego wyrazu znajomych tęczówek.

-Co tam takiego piszesz?- wycedził przez zęby Jimin i nie czekając na odpowiedź Kima, wyrwał z jego dłoni zeszyt.

Taehyung zerwał się niemal natychmiast z miejsca i wyciągnął przerażony dłoń, chcąc odzyskać swoją własność. Rudowłosy odepchnął jego rękę i popchnął go z powrotem w kierunku ściany. Plecy chłopca boleśnie spotkały się z powierzchnią. Z jego ust uciekło zduszone syknięcie.

Jimin spojrzał na niego uśmiechając się krzywo i powrócił wzrokiem ku zapiskowi. Po chwili roześmiał się, zwracając uwagę paru osób.

-Lisa!- krzyknął, ledwo powstrzymując rechot.- Posłuchaj tego!

Odwrócił się przodem do osób, które przystanęły zaciekawione rozgrywającą się sceną. Zaraz na początek tłumu wysunęła się Azjatka i uśmiechnęła głupkowato, dając mu znak, by kontynuował.

-Ostatnio zastanawiałem się, kim dla mnie jesteś. Nie jesteś mi obojętny, moje serce zbyt wariuje na twój widok- zaczął chłopak słodziutkim głosikiem, znacznie skracając treść.- Wydaje mi się, że jesteś moim lekiem, Jungkook.

Wspomniany zmarszczył brwi, słysząc swoje imię i kazał uciszyć się koledze, który od paru minut zachwalał mu podawane dziś przystawki. Dopiero teraz zorientował się, że na korytarzu zebrał się niemały tłum.

Zaraz, gdzie jest Taehyung?

-Sprawiasz, że...

-Zamknij się!- wrzasnął blondyn, starając się zapanować nad drżeniem całego ciała i gulą powstająca w jego gardle. Zaciskał i rozluźniał dłonie, będąc już na skraju opanowania.

Jimin uniósł brwi i odwrócił w kierunku niego głowę, przechylając ją w prawą stronę.

-Się uśmiecham, wariuję, zapominam o całej niestałości i zagubieniu- ściszył ton, przez co jego głos wydawał się nasączony zgubnym jadem.

Po czerwonych z zażenowania policzkach Taehunga poleciały pierwsze łzy, a z przegryzionej, dolnej wargi uciekła kropelka krwi.

-Przestań- wydusił, krzywiąc twarz w zrozpaczonym grymasie.

Zaniepokojony Jeon, przeskoczył nad stołem i szybkim krokiem, zaczął zbliżać się do zgromadzenia.

-Dzięki tobie potrafię być szczęśliwy. Czuję się kimś. To ty, Jungko...

Granica nastolatka została przekroczona. Z desperacją wypisaną na twarzy, doskoczył do niższego od siebie chłopaka i przejechał paznokciem po jego policzku, pozbywając się komulującego w nim już od lat gniewu i żalu. Zaskoczony Jimin upuścił zeszyt i przystawił palec do krwawiącej rany. Tłum wstrzymał oddech.

Taehyung miał problem ze złapaniem tchu i mierzył się wzrokiem z widocznie wkurzonym rudowłosym. Dopiero po chwili dotarło do niego, co takiego zrobił.

-Ty mały, pieprzony psycholu!- warknął Park, rzucając się w jego stronę z zaciśniętą pięścią.

Kim zamknął oczy i kucnął, mając nadzieję, że uderzenie go ominie.

Jimin z satysfakcją patrzył na przerażonego chłopaka i swoją dłoń, która niebezpiecznie zbliżyła się w kierunku jego głowy. Tuż przed oddaniem ciosu, ku swojemu zaskoczeniu, został pociągnięty do tyłu i głucho gruchnął kością ogonową o podłogę.

-Czy ty jesteś normalny?!- usłyszał nad sobą zawiedzony głos. Poczuł się upokorzony.

Jungkook patrzył na rudowłosego z niedowierzaniem. Nie spodziewał się, że jego przyjaciel może posunąć się do takiego czynu. Jego rozmyślania przerwał cichy szloch, odwrócił w jego stronę twarz, a widok jaki zastał, zepsuł mu już całkowicie humor.

Taehyung wpatrywał się w niego załzawionymi oczami, w których nie było ani cienia niedawno odzyskanej pewności. Kolejny raz były puste i mętne. Od jego dolnej, drgającej wargi, aż do brody malowała się krwawa ścieżka. Biała, satynowa koszula w kwiatki, również była splamiona jego łzami. Chłopaka wydawał się bezbronny i przestraszony.

Niczym małe, dzikie zwierzę otoczone kłusownikami.

-Tae...- wyszeptał, ale blondyn obrzucił go płochliwym spojrzenie i wstał na drżących nogach, wybiegając  przez szczelinę pomiędzy ludźmi.

Jungkook mógł jedynie patrzeć na oddalającą się drobną sylwetkę. Nikt nie ważył odezwać się ani słowem.

Thorns | Taekook✔️Où les histoires vivent. Découvrez maintenant